Król strzelców Ekstraklasy w końcu zasłuży na swoje miano

Korona króla strzelców ekstraklasy to nagroda, która jeszcze do niedawna kojarzyła nam się z bezwzględnymi dominatorami polskich boisk – Maciejem Żurawskim, Stanko Svitlicą, Grzegorzem Piechną czy Tomaszem Frankowskim. Każdy z nich, za swoich najlepszych czasów uzyskiwał w sezonie tę magiczną granicę 20 bramek, i to nawet wówczas, kiedy liga liczyła tylko 14 drużyn. Niestety, w ostatnich kilku latach królowie strzelców nas nie rozpieszczali, ale wydaje się, że w tym roku w końcu będzie inaczej…

HDP-RGOL-640x120

Regułę, o której wspomniałem w leadzie, w sezonie 2006/07 na chwilę przerwał Piotr Reiss, który wyścig o koronę dla najlepszego strzelca wygrał z zaledwie piętnastoma trafieniami na koncie, a jego głównymi rywalami byli Michał Chałbiński, Adrian Sikora oraz… Łukasz Piszczek. W następnych dwóch latach w klasyfikacji strzelców triumfował Paweł Brożek, który strzelał kolejno 23 i 19 goli. Tutaj musimy się na chwilę zatrzymać, bo osiągnięcie piłkarza Wisły z sezonu 2008/09, czyli strzelenie 19 bramek w ciągu jednego roku, okazało się dla jakiegokolwiek polskiego zawodnika nie do zrealizowania aż do tego sezonu. Tak, tak, musiało minąć aż 5 lat, byśmy doczekali się w końcu Polaka, który będzie prawdziwym goleadorem i postrachem polskich bramkarzy (wiemy, że takie miano mimo wszystko nie przynosi wielkiej sławy). Mało tego, z roku na rok było coraz gorzej. Zobaczcie sami:

2009/10 – Robert Lewandowski (18), Tomasz Frankowski (11), Paweł Brożek, Artur Sobiech (10)
2010/11 – Tomasz Frankowski (15), Andrzej Niedzielan (12), Artur Sobiech (9)
2011/12 – Tomasz Frankowski (15), Arkadiusz Piech (12), Maciej Jankowski, Szymon Pawłowski (8)
2012/13 – Bartosz Ślusarski (11), Marek Saganowski (10), Maciej Korzym, Jakub Kosecki (9)

O ile w sezonie 2009/10 młody Lewandowski robił furorę w ekstraklasie i zbliżył się do granicy 20 bramek, o tyle w każdym kolejnym roku było coraz słabiej. Frankowski, który lata świetności miał na początku XXI wieku w dwóch kolejnych sezonach prezentował co najwyżej solidność, ale w obliczu braku jakiejkolwiek poważnej konkurencji, wystarczyło mu to, by zostać królem, a następnie wicekrólem strzelców (z 22 golami na koncie wyprzedził go Rudnevs). Bezpośrednio za jego plecami ze sporą stratą byli Andrzej Niedzielan i Arkadiusz Piech, autorzy dwunastu trafień.

Prawdziwą komedię mogliśmy jednak oglądać rok temu, kiedy królem strzelców został dogorywający 31-latek z drużyny heroicznie broniącej się przed spadkiem, a najskuteczniejszym Polakiem – Bartosz Ślusarski, który wówczas i tak popisał się kilkoma zagraniami, które śmiało mogłyby się znaleźć w kompilacji „Futbolowe jaja”. Za „Ślusarzem” znalazł się kolejny po Frankowskim weteran, który mimo długiej absencji okazał się skuteczniejszy od całej reszty młodych, zdolnych wydawałoby się Polaków. O skali absurdu klasyfikacji strzelców tamtego sezonu niech dodatkowo świadczy fakt, że kolejne trzy miejsca za podium zajęli dwaj pomocnicy i obrońca, a np. wychwalany Łukasz Teodorczyk w ciągu roku ustrzelił tylko… 6 goli.

Całe szczęście w tym sezonie jest inaczej. 19 goli ma Marcin Robak, o dwa mniej Teodorczyk, a 11 trafień zanotował już Paweł Brożek, który – co ciekawe – strzelał tylko w 2013 roku. Dalej, 10 bramek mają Garguła, Kuświk i Zachara, a 9 Piech. Jeśli obliczymy średnią trójki najlepszych napastników z 2010 roku, kiedy triumfował „Lewy”, wyjdzie nam wynik 13 goli na jednego zawodnika. W tym roku – mimo że piłkarze wciąż mają do rozegrania jeszcze jeden mecz, już jest to rezultat znacznie lepszy – 15,6. A nie zapominajmy, że poza regulaminowymi 30. kolejkami czeka nas 7 bonusowych, więc tegoroczny król strzelców ma szansę zawiesić poprzeczkę naprawdę wysoko.

I tylko żal, że w czołówce strzelców tak mało jest rodaków, którzy mogliby jeszcze namieszać w Europie. Poza Teodorczykiem, który w tym sezonie i tak jest cholernie nieskuteczny, poważnych kandydatów do wyjazdu na zachód nie widać. Ale dość już marudzenia, cieszmy się tym, co mamy. Cieszmy się Robakiem, ładującym woleje z lewej nogi, czy wspomnianym „Teo” bawiącym się w polu karnym z obrońcami Śląska. Bo bez dwóch zdań – liga jest w tym sezonie ciekawsza nie tylko z powodu reformy, ale i dzięki naprawdę imponującej rywalizacji wśród strzelców. Rywalizacji, o której ostatnimi czasy mogliśmy tylko pomarzyć.

HDP-RGOL-640x120

WIKTOR DYNDA

fot. pogonszczecin.pl

Pin It