Jeśli nie dzisiaj, to kiedy?

niemcy_polska Czerwiec. Liczący 30 dni szósty miesiąc w kalendarzu gregoriańskim, który charakteryzuje się wystawianiem ocen, sesją egzaminacyjną, początkiem lata, zmaganiami na kortach Wimbledonu i wreszcie – piłkarskimi ucztami, serwowanymi czy to podczas mistrzostw Europy, czy przy okazji mundialu. Jest tylko jedno „ale” – ta bajeczna oferta nie obejmuje dań kuchni polskiej. Co jak co, ale postawa biało-czerwonych o tej porze roku jest wyjątkowym zakalcem.

ligatyperowdowygrania

Uwierzcie proszę, że pisanie o naszej drużynie narodowej w takim tonie naprawdę nie sprawia nikomu dzikiej satysfakcji, ale wystarczy przypomnieć sobie, jak w minionych latach wyglądały mecze naszych zawodników o tej porze roku – odświeżmy sobie żenujące sparingi z Irakiem i RPA, lanie od Hiszpanów, eliminacyjne kompromitacje w Erewaniu i Kiszyniowie, nie wspominając o Euro 2008 i 2012. Zmieniali się trenerzy, zawodnicy, a problem pozostał. Skoro strzeleckiej impotencji nie udało się pokonać nawet w spotkaniach o stawkę większą niż życie, to jakim prawem mamy oczekiwać dzisiaj diametralnej zmiany? Po meczu wszyscy rozjadą się na wakacje, rozpalą grille, usiądą z piwem przed telewizorem i w kapciach będą spokojnie oglądać mundial. Jak więc mamy spodziewać się pełnego zaangażowania, gdy gramy z niepoważnym rywalem, a zawodnicy myślami są na urlopach i w nowych klubach? Ot, przyjechali do Gdańska, spotkali się na kilku treningach, przepłynęli statkiem, rozegrali kilka partyjek golfa, a na zakończenie pokopią towarzysko z Litwą. Dlaczego mieliby dzisiaj umierać na boisku?

Realia realiami, co nie zmienia oczywiście faktu, że od drużyny Adama Nawałki musimy wymagać dzisiaj zdecydowanego zwycięstwa, a jakikolwiek inny wynik będzie najzwyczajniej w świecie nie do usprawiedliwienia. Skończmy wreszcie biadolić o tym, jak to w ostatnich latach wyrównał się poziom piłki, w Europie nie ma już słabeuszy, a w ogóle to gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Gdyby Polacy mieli zagrać dzisiaj z zasłoniętymi oczami, w dalszym ciągu nie powinni w ogóle dopuścić Litwinów do sytuacji strzeleckich, zamiast samemu prosić ich o wyrażenie zgody na cokolwiek. Z całym szacunkiem, ale którego z rywali mieliby się bać podopieczni Nawałki? Tadasa Kijanskasa? Dzisiejsi przeciwnicy przyjechali do nas bez ośmiu kontuzjowanych zawodników, których zastąpiła młodzież z rodzimej ligi. Zresztą, nawet gdyby Litwini przyjechali w najmocniejszym zestawieniu, a któremuś z Polaków miękłyby nogi na dźwięk nazwisk naszych sąsiadów?

Skończył się czas na eksperymenty, nawet jeśli pierwszy mecz w eliminacjach mamy zagrać z zupełnie anonimowym Gibraltarem. Dość było czasu na dokonanie selekcji zawodników, którzy mają wywalczyć awans do mistrzostw Europy 2016 we Francji. Powinniśmy zagrać wreszcie składem, który pokaże, że nie jest zbieraniną przypadkowych kopaczy, dlatego dziwi awizowanie do gry Macieja Wilusza. Podpisał co prawda ostatnio kontrakt z Lechem, ale jakoś trudno wyobrazić sobie, by facet z zaplecza naszej Ekstraklasy radził sobie lepiej z zatrzymywaniem Podolskiego od najlepszych stoperów w kraju. Nareszcie też zagramy dwójką napastników – zbyt długo zapominano, że aby móc mówić o „linii” ataku, potrzebne są przynajmniej dwa punkty. Kiedy przetestować to ustawienie, jeśli nie dzisiaj, z takim rywalem? Czas też najwyższy, by Robert Lewandowski, który zagra z opaską kapitana, co powinno go jeszcze bardziej zmobilizować, zrobi, to czego oczekuje się od najlepszego napastnika Bundesligi – po prostu umieści piłkę w siatce. W poważnym składzie kadra pod wodzą Adama Nawałki nie dość, że nie wygrała jak dotąd żadnego spotkania, to na dodatek nie strzeliła jeszcze gola. Panowie, macie kibicom coś do udowodnienia. A jeśli nie dzisiaj, to kiedy? Do dzieła, będziemy oglądać!

BARTŁOMIEJ KRAWCZYK

Fot. Łukasz Laskowski\Pressfocus

s.

Pin It