Grzegorz Kuświk: Nie jestem słaby psychicznie

Najlepszy strzelec Ruchu Chorzów opowiada FootBarowi o tym, dlaczego odpalił u Jana Kociana, co spowodowało, że nie przebił się w Bełchatowie, niechęci do udzielania wywiadów i kilku innych sprawach. Zapraszamy!

HDP-RGOL-640x120

Zacznijmy od najważniejszej kwestii, czyli Pana zdrowia. Jak poważny jest uraz, którego nabawił się Pan podczas meczu z Pogonią?

Tak naprawdę trudno wyrokować. Mam naciągnięte więzadło poboczne w kolanie i mecz z Podbeskidziem musiałem odpuścić. Zobaczymy, czy uda się zagrać z Koroną. Początkowe rokowania były takie, że powinienem w tym spotkaniu wystąpić, ale życie pokaże, co z tego wyjdzie. Z kontuzjami nigdy nic wiadomo.

Kontuzja przyszła w najgorszym z możliwych momentów, bo chyba można powiedzieć, że osiągnął Pan chyba formę życia?

No na pewno, biorąc pod uwagę moje wcześniejsze dokonania. Tak skuteczny jak teraz jeszcze nie byłem, więc forma życia wydaje się być dobrym określeniem. Tym bardziej nie ukrywam, że bardzo chciałbym wrócić i pomóc chłopakom w odnoszeniu zwycięstw. Całe szczęście, że koniec końców uraz nie jest bardzo poważny i raczej szybko powinienem być gotowym do gry.

W jaki sposób Jan Kocian wydobył z Pana tę dobrą dyspozycję?

Wszyscy mnie o to pytają, a ja tak naprawdę nie potrafię precyzyjnie odpowiedzieć. Cóż, chyba przede wszystkim po prostu pozwolił mi grać w większym wymiarze czasowym. Za tym przyszła pewność, a z kolei za nią przyszły bramki. Nie będę ukrywał, że gdy teraz czuję wsparcie trenera, gra mi się dużo lepiej, łatwiej. Czego chcieć więcej?

Czuję się Pan słaby psychicznie?

Wydaje mi się, że nie. Przez te wszystkie lata sporo się nasiedziałem na ławce, a to mnie zahartowało. Myślę, że dzięki temu jestem silniejszy psychicznie. Późno, bo późno, ale w końcu udało mi się odpalić i nie pozostaje mi nic innego, jak się z tego cieszyć.

Pytam, bo zarówno trener Kiereś, jak i trener Zieliński, narzekali, że Kuświk na treningu i Kuświk na meczu to dwa inni zawodnicy.

Może gdzieś faktycznie tak było i na zajęciach wyglądałem dobrze, a później nie przekładało się to na mecz. Jednak nie można zapominać, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Np. tutaj w Ruchu za trenera Zielińskiego cała drużyna była w dołku, więc wszystkim grało się gorzej, nie tylko mnie. Zresztą powtarzam – każdy ma prawo mieć swoje zdanie, a ja się z nim nie zgadzać. Tak jest w tym przypadku, bo prostu mam inne odczucia.

Słynne słowa trenera Smudy Pana zmobilizowały czy raczej spętały nogi?

Trudno powiedzieć, czy mi spętały, czy nie. Na pewno trochę ucieszyły, bo chyba każdego zawodnika by ucieszyły. Jednak prawda jest taka, że przez te wszystkie lata grałem mało, więc na pewno były zaskakujące. Nie wiem, czy pomogły, czy nie, nie zastanawiałem się nad tym. Może te słowa znajdą odzwierciedlenie w najbliższym czasie?

Czyli rozumiem, że teraz Pan myśli o kadrze?

Nie, nie. Jest wielu napastników lepszych ode mnie, więc nie przeszło mi to nawet przez myśl. Skupiam się na grze w Ruchu, a o reprezentacji nie myślę.

Gdyby miał Pan podsumować okres spędzony w Bełchatowie, to oceniłby go Pan bardziej na plus czy na minus?

Jeżeli spojrzeć na liczbę minut spędzonych na boisku, to na minus. Ale nie można zapominać, że przez te wszystkie lata trenowałem z bardzo dobrymi zawodnikami i dzięki temu czegoś się nauczyłem. Pod tym względem czas spędzony w GKS-ie na pewnie nie został zmarnowany.

Dlaczego Pan się nie przebił w GKS-ie?

Nie będę na siłę szukał usprawiedliwień – najzwyczajniej w świecie była tam duża konkurencja i wielu zawodników lepszych ode mnie. Przecież wtedy w Bełchatowie występowali Carlo Costly, Dawid Nowak, Mariusz Ujek czy Marcin Żewłakow. Nie będę ukrywał, że trudno było wygrać z nimi rywalizacje i ja nie dałem rady. Kolejni trenerzy się zmieniali, a ja w zasadzie trochę więcej grałem tylko za trenera Bartoszka. Szkoda, ale nie ma co do tego wracać.

Zostawmy przeszłość, skupmy się na teraźniejszości. O co gra Ruch? Celujecie w europejskie puchary?

Absolutnie nie. Nie zaprzątamy sobie głowy celami, lecz skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Teraz kilka spotkań nam nie wyszło, ale na pewno nikt nie spuszcza głowy i się nie załamuje. Z Koroną u siebie będziemy chcieli wygrać i wszystko powinno wrócić do normy. Skończy się runda zasadnicza, przyjdzie podział punktów i wtedy zobaczymy, w którym jesteśmy miejscu i będziemy myśleć co dalej.

A o co walczy Grzegorz Kuświk? Korona króla strzelców chyba jest już nieosiągalna, więc może chce Pan strzelić określoną liczbę goli?

Ja już sobie nie stawiam żadnych celów, bo wcześniej tak robiłem i nic dobrego z tego nie wychodziło. Skupiam się na każdym kolejnym meczu i jak dotąd dawało to efekty.

Może Pan zdradzić, co sobie zakładał?

Często zakładałem określoną liczbę goli i później nic z tego nie wychodziło. Tych bramek miało być więcej, a było jak było. Dlatego teraz już nic nie sobie zakładam, na dzisiaj jest pozytywnie i niech tak zostanie.

Na koniec muszę zapytać o wywiady. Biorąc pod uwagę ich liczbę, raczej nie udziela ich Pan zbyt chętnie?

Od zawsze tak było. Jakoś nie jestem przekonany do tych wywiadów. Oczywiście wcześniej nikt dzwonił, bo i nie było powodów. Z kolei teraz dzwonią, ale muszę przyznać, że bardzo niechętnie rozmawiam z dziennikarzami. Po prostu jestem człowiekiem, który nie potrzebuje rozgłosu i nie widzę potrzeby, by się zmieniać. Niech zostanie tak, jak jest. Krótko mówiąc, wolę skupić się na swojej pracy, zamiast o niej mówić. Poza tym odkąd zacząłem udzielać wywiadów,  przestałem strzelać gole. To tez jest jakiś sygnał. (śmiech)

Rozmawiał MATEUSZ JANIAK

HDP-RGOL-640x120

Pin It