Emocje tylko w walce o utrzymanie?

28 kolejek ekstraklasy za nami, co oznacza, że podział punktów tuż-tuż. Wprowadzona od tego sezonu reforma w zamyśle miała zwiększyć ilość emocji na finiszu rozgrywek. I tak zapewne będzie, z tym że… ciekawiej zapowiada się walka na dole tabeli, niż ta na jej szczycie. Kandydatów do spadku – patrząc obiektywnie – mamy bowiem aż pięciu, zaś miejsca gwarantujące utrzymanie są mocno ograniczone.

HDP-RGOL-640x120

Popatrzcie sami. Ostatnia kolejka dała nam dość wyraźny sygnał – mistrzem Polski zostanie Legia, która nie dość, że nad drugim Lechem będzie miała sporą przewagę, to zwyczajnie jest drużyną, która nie sprawia wrażenia, jakby tuż przed samą metą zaczęła masowo gubić punkty. Miejsce za jej plecami musi zająć solidny „Kolejorz”, nie mający zwyczajnie godnego rywala w walce o wicemistrzostwo. Wisła wiosną seryjnie dostaje w czapę, Ruch po passie sześciu zwycięstw z rzędu zamierza chyba zanotować tę samą liczbę, tyle że porażek, zaś Pogoń to drużyna solidna, ale wciąż jest w niej sporo do poprawy.

Co innego na dole tabeli. Po podziale punktów w walce o utrzymanie powinny się liczyć zespoły Widzewa, Podbeskidzia, Zagłębia, Śląska i Piasta. Dziwić w tym gronie może zwłaszcza obecność wrocławian, którzy jeszcze do niedawna mieli aspiracje na grupę mistrzowską. Rzeczywistość jest dla nich wyjątkowo bolesna – sześć punktów zdobytych w siedmiu wiosennych meczach stawia podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego w bardzo niekorzystnej sytuacji. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę dobrze grające wiosną Zagłębie i szczęśliwie ciułające punkty Podbeskidzie. Obie te drużyny, w roku 2014 zajmują póki co miejsce w pierwszej ósemce ekstraklasy.

źródło: 90minut.pl

Lubinianie po pierwszym okresie przygotowawczym pod wodzą Oresta Lenczyka – tak, chyba można to napisać – są nie do poznania. Może miano „Rycerzy Wiosny” byłoby hiperbolą, ale Zagłębie naprawdę prezentuje się z kompletnie innej niż jesienią strony, z jednego powodu – Zagłębiu się chce. Piłkarze zaczęli biegać, Abwo pokazał, że poza szybkością potrafi też prosto kopnąć piłkę i wyniki przyszły szybciej, niż można się było spodziewać. Z kolei bielszczanie są drużyną, której gra opiera się na bardzo prostych środkach, której często nie da się oglądać i która przez 89 minut potrafi zanudzić widza na śmierć, ale w jednej, jedynej sytuacji jej się poszczęści – tak jak ostatnio z Cracovią i Ruchem – i w efekcie dopisze kolejne punkty do swojego konta. Być może jest to szczęście krótkofalowe i Podbeskidzie tak czy siak ekstraklasę opuści, ale trzeba mu przyznać, że z ciężkiej sytuacji po 21. jesiennych kolejkach podniosło się w sposób, jakiego nikt by się nie spodziewał – zdobywając niemal połowę możliwych do zdobycia oczek.

Niespodziewanie do grona drużyn zagrożonych spadkiem dołączył Piast, będący wydawałoby się, ligowym średniakiem. Podopieczni Marcina Brosza, wiosną dodatkowo osłabieni brakiem Damiana Zbozienia, spisują się bowiem fatalnie, ostatnio prezentując futbol najgorszy w ekstraklasie. Piast nie ma w sobie już nic z drużyny, która rok temu wywalczyła awans do europejskich pucharów – bez formy jest Tomasz Podgórski, z pozycji na pozycję przestawia się Mateusza Matrasa, a odchodzący z Gliwic latem Marcin Robak do dziś nie doczekał się godnego następcy. Piastunki nie potrafią wygrywać meczów nawet grając w przewadze – co wiosną zdarzyło im się już dwukrotnie, a w starciu z Legią w głupi sposób stracili punkt już w doliczonym czasie. Stołek, pod którym siedzi Marcin Brosz, staje się więc coraz gorętszy.

Najmniejsze szanse na utrzymanie daje się oczywiście Widzewowi. Łodzianie nawet po podziale punktów będą mieć pewnie kilkupunktową stratę do bezpiecznego miejsca, a biorąc pod uwagę, że RTS do tej pory nie wygrał meczu na wyjeździe i ligę chce podbijać Cetnarskim do spółki z Mikitą, wielkich szans na utrzymanie mu nie dajemy. Prawda, ekstraklasa nie takie cuda już widziała, ale w tym sezonie Widzew nie ma prawa się utrzymać. Nie ma prawa i koniec, nie z takim składem i nie z narzekającym bez przerwy na wszystko dookoła trenerem.

W perspektywie spadkowiczów nie widzimy jakoś drużyn Korony, Cracovii czy Lechii, które zwyczajnie grają zbyt dobrze w piłkę, by choć przez chwilę poczuć na sobie oddech rywali. Poza tym, jedenasta w tym momencie Korona ma 10 punktów przewagi nad Podbeskidziem, co nawet przy podziale punktów nie powinno sprawić, by drużyna trenera Pachety została przez „Górali” dogoniona.

Rozsądek rozsądkiem, liczby liczbami, ale i tak gdzieś w środku mamy nadzieję, że jednak trochę się pomyliliśmy. Że oprócz zaciekłej walki o utrzymanie, będziemy jeszcze świadkami rywalizacji o nieco wyższe cele niż trzecie miejsce. Bo fascynowanie się spotkaniami Piasta z Podbeskidziem, które jako jedyne mogą okazać się być meczami o coś więcej niż o pietruszkę, chyba nie jest nikogo marzeniem.

WIKTOR DYNDA

fot. piast-gliwice.eu

HDP-RGOL-640x120

Pin It