Droga na piłkarskie dno

Transfer Roberta Lewandowskiego to dla polskiego futbolu ewenement, wydarzenie, które w nadwiślańskiej szarej codzienności niewątpliwie się wyróżnia i dodaje jej kolorytu. Taki już nasz los, że rzadko kiedy dochodzi do tak spektakularnych transferów i częściej, niż o podbojach najlepszych lig świata i kosmicznych zarobkach, słuchamy o kolejnych lądowaniach na piłkarskim dnie. No to czas na kolejne…

Dariusz Dudka to niezwykle uniwersalny zawodnik, odnajdujący się na każdej pozycji w obronie i na defensywnej pomocy. W Auxerre był graczem pierwszego składu, bardzo dobrym w destrukcji. Wraz z Ireneuszem Jeleniem dołożyli niejedną cegiełkę do zajęcia trzeciego miejsca w Ligue 1 i awansu swojej drużyny do Ligi Mistrzów. Niestety okazało się, że rewelacja ligi i „czarny koń” rozgrywek jest tylko chwilową wydmuszką, a przygoda w Champions League to nic nieznaczący dla potomności epizod. W kolejnych sezonach drużyna Dudki konsekwentnie pikowała w ligowej tabeli, a sam piłkarz był niemal pogodzony ze spadkiem i odejściem z Auxerre. Miało to miejsce w sezonie 2011/12.

Wciąż „straszyłem”, no i w końcu mogę powiedzieć – odchodzę z Auxerre. Kontrakt wygasa w czerwcu. Nie wiem jeszcze, gdzie trafię. Koledzy z drużyny śmieję się, że większość z nas pójdzie na „chomage”. To po francusku zasiłek. Kilku zawodnikom kończą się kontrakty, nie było i nie ma rozmów na temat ich przedłużenia. Jeśli Auxerre spadnie, większość składu zostanie rozsprzedana, bo nie będzie funduszy na jego utrzymanie.

Jeśli najbliższe wyniki, wliczając do tego mecze naszych bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie, kompletnie nie ułożą się po naszej myśli, może się zdarzyć, że już w poniedziałek będziemy mieli za dużo punktów straty do bezpiecznego miejsca. A tego raczej nie da się odrobić, praktycznie będzie to nasz koniec w Ligue 1.

Dariusz Dudka dla „Przeglądu Sportowego”

Winę w kryzysie burgundzkiej drużyny przypisywano zarządowi, który nieumiejętnie realizował wizję budowy zespołu, wyprzedał kluczowych graczy i nie potrafił zaufać szkoleniowcowi. Inni obwiniali właśnie trenera, który miał grać antyfutbol. Dudka nie roztrząsał przyczyn klęski zbyt długo i odszedł z klubu 30 czerwca. W połowie 2012 roku podpisał kontrakt z nieźle spisującym się Levante i wielu wiązało spore nadzieje z transferem Dudki do klubu z przedmieść Walencji. Polak zadebiutował w meczu z Realem Valladolid, zmieniając Pape Diopa. Jak się okazało, było to przedostatnie ligowe spotkanie „Dudiego” w barwach hiszpańskiej drużyny. Następne rozegrał ponad pół roku później, po uporaniu się z kontuzją i rekonwalescencją po operacji pachwiny. Na boisku od pierwszej minuty zameldował się tylko raz, w Lidze Europy. Pięć meczów, 141 minut – oto pełne podsumowanie jego hiszpańskiej przygody. Przygody, która miała być odtrutką po nieudanym sezonie w Ligue 1 i impulsem do powrotu do kadry narodowej, za grę w której już mu podziękowano po EURO 2012.

Po sezonie 2012/2013 opuścił Walencję. Mówiło się o zainteresowaniu jego osobą ze strony przetrzebionego kontuzjami Lecha Poznań, jednak skończyło się jedynie na treningu we Wronkach z rezerwami „Kolejorza”. Dudka aż do końca października pozostawał bezrobotny. Kiedy już wydawało się, że rzeczywiście zdecyduje się na „chomage”, podpisał dwumiesięczny kontrakt z Birmingham City, które wcześniej go testowało. Tutaj również nie udało mu się powrócić do dyspozycji z czasów gry w Auxerre. Na boiskach drugiej ligi angielskiej zameldował się tylko dwa razy.

Po spotkaniu z Middlesbrough zdał sobie sprawę z różnicy w tempie gry, jaka dzieli Championship i rozgrywki, w których wcześniej występował.

Lee Clark, szkoleniowiec Birmingham City

Panowie rozstali się w zgodzie. Lee Clark podziękował Polakowi za wkład w rozwój klubu i pracę. Żadnej goryczy, niedomówień, sporów. Został tylko Dudka, akceptujący  fakt, że pewne rzeczy, takie jak tempo gry i poziom rozgrywek powoli go już przerastają. Ten sam Dudka pogodzony z końcem przygody Auxerre w Ligue 1.

Co dalej, co z obrońcą bardzo dobrym, szanowanym i mającym spory udział w promowaniu polskiej piłki? Co, gdyby nie chroniczne problemy ze zdrowiem w czasie gry pobytu w Hiszpanii? Jak potoczyłyby się losy Dudki, gdyby przedłużył kontrakt z Auxerre i był postacią wyróżniającą się choćby w tułaczce po ligowym zapleczu? Popuszczając wodze fantazji i odważnie gdybając nie zmienimy rzeczywistości. Zainteresuje się nim jakiś niszowy zagraniczny klubik? A może napłyną oferty z Polski. Wisła, Lech, Lechia, Śląsk?

Trochę smutne, że mamy tylu piłkarzy, którzy kończą na piłkarskim dnie, a transfer Lewandowskiego jest nie tylko wiadomością dnia, ale i pewnie następnych tygodni. Gdzie są teraz Ebi Smolarek, Ireneusz Jeleń czy Roger – piłkarze, po których tyle sobie obiecywaliśmy? Parają się komiwojażerką, oferując swoje usługi komu się da.

Dudka u szczytu formy był – biorąc pod uwagę ciągłe braki i niedoskonałości w formacji defensywnej kadry narodowej – bardzo dobrym, solidnym piłkarzem w reprezentacji.  Teraz, wyniszczony przez kontuzje, zniechęcony niepowodzeniami za granicą, bez rytmu meczowego i coraz starszy, jest graczem co najwyżej średnim. To i tak powinno wystarczyć, by wyróżniać się w T-Mobile Ekstraklasie i bez problemu znaleźć w niej angaż.

MARIUSZ JAROŃ

Pin It