Banita wraca do kraju

Franciszek Smuda wraca do kraju. Po przegranym z kretesem Euro i wygnaniu do Regensburga, były selekcjoner reprezentacji Polski, ma dostać od losu jeszcze jedną szansę. Ten los można nawet spersonalizować. A imię jego Bogusław Cupiał.

Właściciel Wisły od dwóch lat nie ma powodów do zadowolenia. Ostatni raz cieszył się z mistrzostwa w 2011 roku, a tylko raz podczas jego rządów, doszło do sytuacji, w której „Biała Gwiazda” czekała na tytuł więcej niż dwa sezony (2005/06 i 2006/07). Tyle tylko, że w 2006 roku, kiedy mistrzem została Legia, Wiślacy zajęli drugie miejsce. Teraz zanosi się na to, że drugi raz z rzędu krakowianie rozgrywki zakończą w środku tabeli. Wniosek – tak źle jeszcze za Cupiała nie było.

Żeby dobrze zrozumieć decyzję prezesa krakowskiej Wisły, trzeba się wrócić do rozgrywek A.D 1998/1999. To był pierwszy, pełny (Cupiał zaczął wykładać pieniądze na Wisłę pod koniec 1997 roku) sezon z właścicielem Tele-Foniki na prezesowskim stołku, od razu zwieńczony mistrzostwem kraju. I to nie w byle jaki sposób, bo „Biała Gwiazda” miała aż 17 punktów przewagi na nad drugim w tabeli Widzewem. I tu pojawia się Franek Smuda, bo to właśnie on dał Cupiałowi to upragnione trofeum.

Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że te pierwsze, szczęśliwe chwile wspomina się zawsze najlepiej. Nie przez przypadek tak chętnie wracamy do beztroskich lat dzieciństwa, kiedy niczym się nie przejmując mogliśmy swobodnie hasać po dworze i kopać piłkę od rana do wieczora, a naszym największym problemem było to, że pewnie zaraz mama zawoła nas na obiad, albo ściągnie siłą z boiska, bo już ciemno. Dla Cupiała sezon 1998/99 jest właśnie takim beztroskim dzieciństwem. Trzy porażki, cztery remisy i dwadzieścia trzy zwycięstwa. Stosunek bramek: 75-23. Idylla.

A wszystko dzięki Franciszkowi Smudzie.

Nic więc dziwnego, że Cupiał go lubi. Serio. Większość z nas, na miejscu właściciela Wisły, lubiłaby Franka. To przecież taki swój chłop. Naturszczyk, który potrafi te rozwydrzone piłkarzyny doprowadzić do porządku. Facet z charakterem.

Taki obraz Frania ma Cupiał. Takim chce go pamiętać.

I teraz pojawia się pytanie, czy tamten Smuda jeszcze istnieje? Czy gdzieś po drodze nie zgubił swojego charakteru, z którego kiedyś słynął? Patrząc na jego ostatnie „dokonania”, zaczynamy mieć poważne wątpliwości, czy były selekcjoner reprezentacji Polski jeszcze nadaje się do tej roboty.

O przegranym Euro nawet nie chce nam się pisać. Na samą myśl o polsko-ukraińskim czempionacie robi nam się niedobrze. Liczbę błędów popełnionych przez Smudę podczas przygotowaniu kadry do tej imprezy trudno zliczyć, a jego kompromitujących wypowiedzi nawet nie chce nam się przypominać.

Zaraz po mistrzostwach Franek uciekł z kraju. Zesłany na banicję do niemieckiej drugiej ligi, podjął się misji utrzymania na zapleczu Bundesligi SSV Jahn Regensburg. Już wiemy, że rezultat będzie podobny jak w przypadku Euro – kompromitacja i ostatnie miejsce w tabeli. A przecież, przynajmniej w teorii, Smuda jest trenerem „klubowym”, czyli takim, który musi pracować z zawodnikami codziennie, żeby wycisnąć z nich maksimum możliwości.

W Regensburgu mu się ta sztuka nie udała, jednak to nie przeszkadza Bogusławowi Cupiałowi. Właściciel Wisły zachowuje się tak, jakby od 2009 roku w ogóle nie śledził wyników Smudy, które przecież nie dają żadnych podstaw, do tego, by powierzyć misję odbudowy potęgi „Białej Gwiazdy” akurat jemu.

Gdybyśmy mieli tyle pieniędzy co Cupiał i chcieli przywrócić Wiśle dawny blask, to Franciszek Smuda byłby chyba ostatnim trenerem, do którego zwrócilibyśmy się po pomoc. Dla nas gość jest spalony. Szukalibyśmy raczej jakiegoś zagranicznego specjalisty i dali mu spokojnie pracować.

Bo choć Franek, jak powszechnie wiadomo, nie jest miękkim chujem robiony, to chyba już swój limit farta wyczerpał i nie nadaje się już do tej roboty.

Pin It

  • jankulovsky

    Jak przyjdzie Franek, znajdą się pieniądze na transfery i dostanie trochę swobody co do wyboru przyjścia nowych zawodników to Wisła sezon/góra dwa sezony i wróci do ścisłej czołówki. Jakby ktoś nie pamiętał to Franek stoi za wypromowaniem wielu zawodników na skalę co najmniej wyróżniających się ligowców, a już o Piszczku czy Lewandowskim nie wspominając. Kadra za czasów Franka to wcale nie była zła drużyna ( lepsza niż ostatnio ), ale było widać że ktoś mu narzuca tanich i nie do końca doświadczonych pracowników do pomocy. Teraz w kadrze olimpijskiej pracują bardziej doświadczeni i uznani ludzie niż u Franka podczas Euro a to co pzpn zrobił z Wałdochem ( + Franek i Furtok ) odzwierciedlało to ile do powiedzenia miał Smuda, który nigdy by nie wpadł na taki pomysł

  • Hrabia Bartek

    Autor jak rozumiem stwierdza,że Smuda „…to chyba już swój limit farta wyczerpał i nie nadaje się już do tej roboty”. Stanowczo się z tym nie zgadzam. Smuda to dobry trener, a jeżeli rozejrzymy się po rynku krajowym to jeden z lepszych jakich Polska posiada. Dowód?! Spójżcie na jego CV.Autor powie fart, jednak jak coś czesto się powtarza to to juz nie jest fart.OK, możemy mieć pretensje do Franka o przegrane Euro lecz nie mozna powiedzieć ,że gra kadra za Smudy była zła.Dużo osób tak twierdzi ale mam wrazenie ,że to wynika bardziej z naszego „polskiego” charaktru nastawionego na narzekanie niż z dobrych i konstruktywnych argumentów.Czy wisła robi dobrze zatrudniając Francziszka Smude a nie jakiegoś zagranicznego trenera?Dowiemy się dopiero po wynikach bo to jest w biznesie i piłce najważniesze….