Złota Piłka dla złotego snajpera! Teraz albo nigdy?

W 1974 roku nominowany do Ballon d’Or był Kazimierz Deyna. Osiem lat później ponad dwa razy więcej punktów od Zbigniewa Bońka uzbierał jego klubowy kolega – Paolo Rossi. Po Złotą Piłkę sięgał już Czech, Duńczyk czy Liberyjczyk. Polak jeszcze nigdy…

To nagroda dla wyjątkowych. Od czterech lat rokrocznie wpada po nią jak po swoje do Leo Messi. Każdego roku, każdego stycznia trwa dyskusja – kto tym razem? Znowu Messi czy może jednak Ronaldo? Nic nie zapowiada na zmianę takiego stanu rzeczy, Argentyńczyk i Portugalczyk to zawodnicy z innej planety, cytując Mateusza Borka – „to jakiś zupełnie inny poziom”.

FIFA i France Football nadzieję do zdobycia tej nagrody dają jednak nie tylko tym dwóm asom. Zaczyna się od grupy 23 nominowanych. Lista z czasem się kurczy, a gdy widnieją na niej tylko trzy nazwiska, oznacza to, że styczeń się zbliża, a w skrzynkach pocztowych tych panów znajdują się już zaproszenia na galę mistrzów w Szwajcarii.

Obok dwóch piłkarskich wymiataczy siada pan numer 3, który ma okazję zrobić sobie zdjęcie w eleganckiej scenerii z Leo i Cristiano. Ostatnimi czasy byli to Xavi i Iniesta – świetni zawodnicy o nieprzeciętnych walorach, ale jednak o Złotej Piłce w czasach dwóch bogów futbolu mogą zapomnieć. W tym roku mamy ogromne nadzieje i równie wielkie podstawy ku temu, by sądzić, że o Ballon d’Or powalczy także Robert Lewandowski.

Z pewnością to nie jest poziom Ronaldo czy Messiego, ale Lewy to tylko półka niżej. Nazwisko naszego rodaka coraz częściej wymieniane jest jednym tchem obok Balotellego, Benzemy, Cavaniego, Gomeza czy Rooneya. Polak coraz częściej jest doceniany, jego ciężkie lata pracy, osiągnięcia dają coraz wspanialsze skutki.

Stara się o niego sir Alex Ferguson, smsy o tajemniczej treści „chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd” wysyła fan Eldoki – Jose Mourinho, ale to Bayern Monachium wygląda na pokerzystę, który pomimo zapału i ambicji innych wie, że to on wygrał dane rozdanie i że to w jego talii znajduje się as.

W Niemczech nie mają już wątpliwości – Lewandowski będzie grał w Bayernie. Robert wyrobił sobie markę po zachodniej stronie Odry. Jest poważany, a w tym sezonie ma szansę stać się snajperem numer jeden – korona króla strzelców Bundesligi jest już na wyciągnięcie ręki. Zainteresowanie monachijczyków było od dłuższego czasu, Bayern wyścig po podpis Lewego mógł wygrać przez niezdecydowanie gigantów europejskiej piłki. Tych przekonały dopiero półfinały Ligi Mistrzów, gdzie Polak odegrał kluczową rolę.

Lewangoalski jako pierwszy piłkarz w historii Ligi Mistrzów strzelił Realowi Madryt więcej niż dwie bramki i jako pierwszy na tym etapie Champions League zdobył cztery gole. Jego trafienia wprowadziły Borussię Dortmund do finału LM, w którym BVB zmierzy się właśnie z Bayernem. Bawarczycy będą mogli się więc na własnej skórze przekonać, jaki poziom prezentuje Lewandowski w tak prestiżowym spotkaniu.

Lewy finałem na Wembley będzie mógł nie tylko zdobyć Puchar Europy, wysokie zarobki w nowym klubie oraz nowe kontrakty reklamowe. Finał, w którym bohaterem byłby RL9, tylko przybliżyłby go do ścisłej piłkarskiej elity, a dokładniej rzecz mówiąc – głównych faworytów do Złotej Piłki. Sezon sezonem, doskonałe wyniki strzeleckie w Bundeslidze swoją drogą, 4 gole z Królewskimi też… Ale finał to spotkanie, które zostanie zapamiętane na zawsze. W takich meczach rodzą się legendy.

Występy w Borussii Dortmund są dla Lewandowskiego tym bardziej ważne, że tylko nimi zdobywa ewentualną nominację do nagrody dla najlepszego piłkarza roku. W reprezentacji zawodzi. W meczach o punkty strzela tylko San Marino (oraz Grecji na EURO). Wiadomo – to nie jest Borussia, nie ci partnerzy, nie ten trener. Nie można jednak wszystkiego zwalać na marnych asystentów. Od gwiazdy światowego formatu możemy wymagać, żeby czasem nawet w pojedynkę pociągnęła reprezentację. Może w najbliższych kwalifikacyjnych meczach – z Mołdawią i Czarnogórą – częściej będziemy oglądali radość Lewego w biało-czerwonym stroju? Oby była to radość wynikająca nie tylko z bramek Roberta, ale też zwycięstw Polaków.

- To najlepszy moment w mojej karierze – powiedział Robert Lewandowski po ostatnim gwizdku sędziego w Madrycie. Miejmy nadzieję, że to zdanie Lewy powtórzy jeszcze nie raz. Najpierw w maju, a później może w styczniu w Zurychu?

DOMINIK POPEK

Pin It