Byli wspaniali, podziwiani. Przyciągali na stadiony tłumy. Decydowali o losach najważniejszych meczów. Złotymi literami zapisali się na kartach piłkarskiej historii. Kim są dzisiaj ci herosi? W świadomości zwykłego kibica – anonimami, zapomnianymi gwiazdami. W naszej serii przypominamy Wam sylwetki postaci zasłużonych dla piłki nożnej – zarówno rodzimej, jak i światowej…
Po Ernście Ocwirku czas na przedstawienie kolejnej austriackiej supergwiazdy, których w pierwszej połowie XX wieku nie brakowało – wszak drużyna należała wówczas do światowej czołówki. Dzisiaj przeczytacie o największym z największych, człowieku, który zakpił z Hitlera, a następnie… zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach – oto Matthias Sindelar.
Wunderteam
Złote lata zazwyczaj zaczynają się od pierwszego meczu. W przypadku naszych orłów Kazimierza Górskiego był to legendarny remis na Wembley, w przypadku Austrii – rozgromienie 5:0 Szkocji, która nigdy wcześniej nie przegrała na europejskiej ziemi. Do największych w sukcesów w tamtym czasie należy triumf w Pucharze Europy Środkowej, który uważa się za poprzednika mistrzostw Europy oraz olimpijskie srebro w Berlinie. Tak powstała legenda – austriacki Wunderteam.
Podopieczni Hugo Meisla nie przegrali kolejnych 14 spotkań, rozbijając po kolei Niemców, Szwajcarów czy Węgrów. Goryczy porażki zaznali dopiero w Londynie, ale i tak dokonali rzeczy dotąd niespotykanej – strzelili Anglikom na ich terenie więcej niż jedną bramkę. Porażka 3:4 wstydu nie przyniosła i nie wpłynęła na postrzeganie Austriaków jako jednych z faworytów mistrzostw świata w 1934 roku we Włoszech (CZYTAJ WIĘCEJ). Marsz po tytuł mistrzowski został zatrzymany dopiero w półfinale przez Włochów. W meczu okrzykniętym przedwczesnym finałem jedynego gola strzelił Guaita, a w pierwszym w dziejach meczu o trzecie miejsce, grający wyjątkowo na niebiesko Austriacy przegrali 2:3 z Niemcami. Dla złotego pokolenia był to ostatni mecz na mistrzostwach świata.
Mozart futbolu
Styl gry Wunderteamu oparty był na wzorcach szkockich – szybkich podaniach, a linia ataku była uzupełniana przez bocznych obrońców i ofensywnego pomocnika. Uważa się, że właśnie w latach trzydziestych XX wieku narodziło się coś, co dzisiaj jest szerzej znane jako futbol totalny. Kapitanem i największą gwiazdą zespołu był oczywiście Matthias Sindelar.
Napastnik zwany „człowiekiem z papieru” z racji szczupłej budowy, może nie popisywał się skutecznością na niewiarygodnym poziomie Arthura Friedenreicha , ale trudno wyobrazić sobie Wunderteam lub przedwojenną Austrię Wiedeń bez niego. Sindelar dysponował znakomitym dryblingiem oraz ogromną kreatywnością. Nic więc dziwnego, że klubowe gabloty zapełniały się pucharami w ekspresowym tempie – Fiołkom przybyło pięć pucharów Austrii oraz jeden triumf w lidze.
W historii austriackiej piłki nożnej nie było lepszego zawodnika niż Matthias Sindelar. Nawet Ernst Ocwirk , który poprowadził reprezentację do brązowego medalu mistrzostw w Szwajcarii, nie mógł się z nim równać, co znalazło odzwierciedlenie w pośmiertnych wyróżnieniach – IFFHS wybrało go najlepszym piłkarzem Austrii minionego wieku, a także został przez rodaków uznany za najlepszego sportowca XX wieku.
Niewyjaśniona śmierć
Wraz z wcieleniem Austrii do III Rzeszy, Sindelar został niemalże zasypany powołaniami przez legendarnego Seppa Herbergera, za każdym razem odmawiając. Tłumaczył to swoim wiekiem, ale w rzeczywistości po prostu kpił z nazistów. Zawodnik pomagał Żydom, a w pokazowym meczu z okazji Anschlussu przeciwko jedenastce Niemców, napastnik ostentacyjnie marnował sytuacje strzeleckie, ale kiedy już trafił na 2:0, zatańczył przed trybuną pełną niemieckich dygnitarzy. Czy to mogło ujść na sucho?
Do dzisiaj nie znamy prawdziwej wersji zdarzeń z 23 stycznia 1939. O ile nie można zakwestionować bezpośredniej przyczyny zgonu – zatrucia tlenkiem węgla – o tyle kwestię sporną stanowią okoliczności śmierci. Pewne jest tylko to, że tego poranka znaleziono go martwego w łóżku wraz ze swoją kochanką, która zmarła dzień później. Jedna z wersji mówi o nieszczęśliwym wypadku, do którego doszło przez wadliwy komin. Z kolei Friedrich Torberg, austriacki pisarz, w swoim wierszu „Śmierć piłkarza” sugeruje, że kapitan Wunderteamu popełnił samobójstwo z powodu Anschlussu do nazistowskich Niemiec. Wersja heroiczna, ale mało przekonująca, zwłaszcza w porównaniu z trzecią teorią – o morderstwie. Sindelar swoją postawą wyraźnie podpadł nazistom, którzy z takimi ludźmi się nie patyczkują – jak twierdzi Egon Ulbrich, wieloletni przyjaciel piłkarza, jego śmierć została upozorowana na tragiczny wypadek ze względu na… państwowy pogrzeb. „Zgodnie z zasadami nazistów, osobie zamordowanej lub samobójcom nie można było postawić honorowego grobowca. Musieli mieć więc pewność, że element kryminalny zostanie wykluczony” – powiedział w dokumencie wyprodukowanym przez BBC. Czy sprawa zostanie kiedykolwiek wyjaśniona? Z pewnością byłaby to prawdziwa sensacja XX wieku.
BARTŁOMIEJ KRAWCZYK
fot. fifa.com