Z Mołdawią o być albo nie być

W kalendarzu już czerwiec. Ligowe rozgrywki dobiegły końca i większość piłkarzy myśli teraz tylko o tym gdzie wyjechać na urlop. Wybrańcy Fornalika plany wakacyjne muszą odłożyć jednak na dalszy plan. Przed nimi już ostatnie, aczkolwiek bardzo ważne spotkanie w tym sezonie.

Rywalem biało-czerwonych… 134. drużyna rankingu FIFA, reprezentacja Mołdawii. Kraju 9-krotnie mniejszego od Polski pod względem powierzchni, 11 razy mniejszego pod względem liczby ludności.

W kadrze Mołdawii ciężko doszukiwać się znanych nazwisk, chyba, że za „znane” uznamy nazwisko Suvorov, którego kojarzymy z występów w Cracovii. Podopieczni Iona Carasa to druga najsłabsza drużyna naszej grupy. Do tej pory ugrali 4 punkty – wygrywając z San Marino i remisując z Ukrainą. Polacy teoretycznie powinni więc wpaść na boisko w Kiszyniowie, zebrać trzy punkty i wracać do domu. „Powinni”, bo w praktyce nie możemy być tego tacy pewni.

Rywal nie należy do wagi ciężkiej, raczej do koguciej. Tutaj jednak pada pytanie – gdzie sklasyfikować nas? FIFA proponuje 65. miejsce w jej rankingu – za Jamajką, Zambią, Uzbekistanem czy Haiti. Możemy się uśmiechać, ale jest bardzo źle. Z ostatnich 18 spotkań o punkty wygraliśmy… 5. Trzy z San Marino, jedno z Czechami i jedno z Mołdawią. Jeśli zaś chodzi o mecze wyjazdowe – tam ogrywaliśmy tylko San Marino.

Skoro o wyjazdach mowa – pięć ostatnich eliminacyjnych spotkań wyjazdowych (nie bierzemy pod uwagę gierki z kelnerami) to cztery porażki – kolejno Słowacja, Irlandia Północna, Słowenia, Czechy – oraz remis obecnej kadry z Czarnogórą. Waldemar Fornalik dzięki uprzejmości poprzedniego zarządu PZPN, który wytargował niezwykle tragiczny terminarz eliminacji mistrzostw świata – na wyjazdach tak naprawdę będzie się dopiero prezentował. Cztery z ostatnich pięciu meczów gramy na obcej ziemi. Przynajmniej będzie dobra wymówka na porażki w razie porażek.

Do dzisiejszego meczu biało-czerwoni podchodzą z niezwykłym optymizmem. Polacy liczą, że w Kiszyniowie będzie łatwiej niż z Liechtensteinem, bo Mołdawia się otworzy i jako gospodarz nas zaatakuje. Gramy o wszystko, ale bramkę chcemy wyczekać i zdobyć kontratakiem. „Musimy cierpliwie czekać na pierwszego gola” – mówi „Lewy”. Oby tylko ten gol padł do siatki gospodarzy.

„Mam nadzieję, że tym razem nie damy plamy i przedłużymy swoje szanse” – to z kolei słowa Adriana Mierzejewskiego. Każdy ma takie nadzieje, że jednak te jesienne spotkania nie będą tylko przygotowaniami do kolejnych eliminacji, pierwszymi przetarciami nowego selekcjonera. Kadra gra o przedłużenie nadziei, a Fornalik natomiast o utrzymanie posady. Zbigniew Boniek miał bowiem złożyć selekcjonerowi ultimatum. Każdy inny rezultat niż wygrana reprezentacji Polski zwalnia obecnego trenera kadry.

Wtorkowy mecz z Liechtensteinem miał nas przygotować i optymistycznie nastawić na piątkowe wojaże w Mołdawii. Rywale z Księstwa przyjechali jednak z niezłą defensywą, a nasi zameldowali się z rozstrojonymi celownikami. Miejmy nadzieję, że selekcjoner wyniósł nieco wniosków ze zmian jakich dokonał w przerwie, bo wejście Bartosza Bereszyńskiego, a już szczególnie Piotra Zielińskiego dało dużo dobrego reprezentacji. „To nie są leszcze, to młodzi wilcy” cytując klasyka. „Zielek” bez strachu wyszedł na boisko i spisał się bardzo poprawnie. W końcu „dycha” zobowiązuje, choć poprzedni jej właściciel nie utwierdzał nas w tym przekonaniu.

Na papierze wszystko przemawia za reprezentacją Polski. To u nas gra trzech finalistów Ligi Mistrzów, bramkarz Premier League, wyróżniający się w Turcji zawodnicy. W połączeniu ci piłkarze są jednak bezradną kadrą o którą mamy prawo obawiać się nawet przed meczem z Mołdawią.

DOMINIK POPEK

Pin It