Jakiś czas temu pisałem tekst o Oliverze Kahnie, który jako zawodnik należał do grupy bramkarzy-świrów, nieokrzesanych między słupkami. Dziś zjawisko to występuje już tylko w sporadycznych przypadkach, wszak weterani coraz częściej wypierani są przez młodych, grzecznych i sympatycznych golkiperów. Ale w naszej ekstraklasie ostał nam się jeszcze jeden taki ananas, przy którym lepiej uważać na to co się robi…
Wariat? Furiat? A może przywódca stada? Trudno jednoznacznie stwierdzić, kim jest Dusan Kuciak, ale jedno jest pewne – podczas pobytu w Legii, dał się poznać jako przesadnie nerwowy człowiek. N ie będziemy przytaczać w szystkich momentów, w których Słowak z szałem rusza do sędziego, czy z miną furiata wrzeszczy na kolegów z obrony, bo byłaby to zbyt żmudna praca. Weźmiemy za to pod lupę pięć najważniejszych afer z udziałem Kuciaka z ostatnich kilku miesięcy, co do których podejrzenia o możliwym rozchwianiu emocjonalnym „Rumcajsa” są całkiem uzasadnione.
Sytuacja nr 1: Awantura w Bukareszcie
Znienawidzony w Rumunii Kuciak przez 90 minut meczu ze Steauą musiał na swój temat wysłuchiwać z trybun wielu nieprzyjemnych rzeczy. W jego stronę co jakiś czas wędrowały też różne przedmioty. W 78. minucie Słowak celebrował moment wznawiania gry z „piątki”, za co został ukarany żółtą kartką. Decyzja sędziego była jego zdaniem niesłuszna, więc postanowił pokazać rozjemcy zawodów zapalniczki znajdujące się w polu karnym. Bezskutecznie. Taką postawę Kuciaka na antenie Canal+ skrytykował pan Sławek Stempniewski, który powiedział, że od zwracania uwagi na takie rzeczy jest nie zawodnik, a delegat.
Ale to jeszcze nie koniec. Tuż po końcowym gwizdku słowacki bramkarz ruszył w kierunku sędziego z garścią zapalniczek w ręce i zaczął wymachiwać mu nimi przed nosem. Zapędy Kuciaka zostały szybko powstrzymane przez Jana Urbana, który wysłał swojego podopiecznego do szatni. Po meczu, bramkarz mistrzów Polski nie chciał komentować całego zajścia.
Sytuacja nr 2: Wywiad dla Weszło
W październikowej rozmowie z serwisem weszlo.com, Słowak, nie przebierając w słowach, skomentował wypowiedź Jakuba Rzeźniczaka, który Kuciaka określił mianem największego pantoflarza w drużynie. „Rumcajs” widocznie ma kiepskie poczucie humoru lub zwyczajnie brakuje mu do siebie dystansu, bo swojego młodszego
kolegę
znajomego z pracy zrównał z ziemią.
„Skoro mówi o moim życiu, to widocznie czegoś mi zazdrości”, „Nie ma prawa mówić o rzeczach, które go nie dotyczą i o których nie ma pojęcia” – to tylko część zaskakujących wówczas odpowiedzi Słowaka. Zresztą, czytając cały ten wywiad można odnieść wrażenie, że Kuciak jest osobą… dziwną. Jego odpowiedzi były lakoniczne, czasem nawet odrobinę lekceważące. Ale w porządku, nie każdy musi być królem elokwencji. Najdziwniejszy był sam pojazd po Rzeźniczaku, który przecież nie zrobił nic strasznego.
Sytuacja nr 3: Zruganie Henrika Ojamyy
Pamiętacie listopadowy mecz Legii z Lazio w Warszawie? Był to okres, kiedy minęły już pierwsze zachwyty nad podkradzionym Lechowi Estończykiem, a zaczęły się głosy, że jest on transferowym niewypałem. Być może dlatego, zachowanie słowackiego bramkarza, który po nieudanej indywidualnej akcji Ojamyy przemierzył kilkadziesiąt metrów, by powiedzieć mu, co o nim myśli, zamieciono nieco pod dywan. Gdzieniegdzie pojawiały się nawet komentarze broniące Kuciaka, a w roli prowokatora całej sytuacji stawiano egoistę Ojameę. Ale na miłość boską, od czego w takich momentach jest kapitan, trener? Czy nie oni powinni w takiej sytuacji uświadomić Henrikowi, że nie jest sam na boisku? Bo interwencji przebywającego po drugiej stronie boiska bramkarza, po zepsutej sytuacji piłkarza z pola (jakich w każdym meczu jest mnóstwo) nie można traktować jako niewiele znaczącego incydentu.
Nie widziałem tych wszystkich sytuacji na żywo, więc trudno mi wypowiedzieć się jedynie na podstawie doniesień prasowych. Kuciak w Legii dał się poznać jako świetny specjalista w swoim fachu, chyba nawet najlepszy w ekstraklasie. Moim zdaniem jest głównym bohaterem minionego sezonu i w znacznej części właśnie dzięki niemu legioniści sięgnęli po mistrzostwo Polski. Tym bardziej zdziwiły mnie te sytuacje, o których pan wspomniał. Podczas, gdy oglądam mecze Legii na żywo, Kuciak nie przejawia żadnych niebezpiecznych przesłanek, prywatnie, jako głowa rodziny też jest pewnie spokojnym człowiekiem. Być może po prostu czasem musi rozładować stres i emocje i robi to w ten, dość kontrowersyjny sposób.
Stefan Białas dla FootBaru
Sytuacja nr 4: Szarpanina z Tomaszem Brzyskim
Świeża sytuacja, co do której już chyba nikt nie ma wątpliwości – zawinił Kuciak, który nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy. Około 30. minuty meczu ze Śląskiem, Słowak, po błędzie „Brzytwy”, podszedł do niego i dobitnie starał się przekazać mu, że tak na boisku zachowywać się nie można. Brzyski nie pozostał mu dłużny i między zawodnikami doszło do poważnego spięcia. Jak całe zajście skomentowali w Legii? Trener bramkarzy, Krzysztof Dowhań uważa, że nic wielkiego się nie stało, bo obaj panowie wszystko już sobie wyjaśnili. Nieco bardziej wyrazisty był Miroslav Radović, który powiedział, że gdyby to on był na miejscu Brzyskiego, Kuciakowi po prostu by – cytujemy – zajebał.
Sytuacja nr 5: Kłótnia na treningu z Koseckim
O całej sprawie kilka dni temu doniósł „Fakt”. Zdaniem dziennikarzy tej gazety Kuciak na jednym z treningów strzeleckich głośno wyraził swe niezadowolenie po nieudanej próbie „Kosy”, krzycząc w jego kierunku: „Co to ma, kurwa, być?”. Kosecki odpowiedział „Zamknij się! Ciągle tylko się wydzierasz. Na treningach trzeba próbować różnych rozwiązań, a nie tylko walić z całej siły.”
Cóż, jaki ten „Kosa” jest, taki jest. Można go krytykować za wiele rzeczy, ale w tym wypadku ma stuprocentowe poparcie. Trening – jak sama nazwa wskazuje – służy do trenowania, wyćwiczenia pewnych schematów po to, aby wychodziły one później w trakcie meczu. Jeśli jaśnie pan Kuciak nie potrafi tego zrozumieć i zaakceptować - niech obejrzy sobie mecz z Cracovią i gola Saidiego. Może trochę spokornieje.
***
Sami widzicie, że na boisku ten facet to tykająca bomba i nie wiadomo, kiedy odpali kolejny ładunek. Jakie wyjście z całej sytuacji ma więc Legia i Henning Berg? Jedno nasuwa się automatycznie – póki Kuciak jest jednym z najlepszych bramkarzy ekstraklasy, należy sprzedać go za przyzwoite pieniądze na zachód. Ale co jeśli Słowak – tak jak latem – uzna, że w Polsce jest mu dobrze i postanowi pozostać w Warszawie? Wtedy Bergowi pozostanie misja znacznie trudniejsza – utemperowania porywczego temperamentu Kuciaka.
Partnerem artykułu jest fanpage „Polska piłka, polska Ekstraklasa”
WIKTOR DYNDA
fot. legia.com