Różnorodność smaków andaluzyjskiej kuchni może przytrafić o prawdziwy ból brzucha, porównywalny chyba tylko z ogromnym bólem głowy po spojrzeniu na zróżnicowanie lokalnej piłki. Tak oto południowa Hiszpania oferuje z jednej strony liche sardele i kalmary, stanowiące kręgosłup diety miejscowej ludności w najcięższych czasach oraz sherry , którego nie warto pić bez dodatku jakiegokolwiek posiłku, ale także wyborną jabugo czy gazpacho z drugiej. Podobnie rzecz się ma w najobszerniejszym w kraju piłkarskim menu – widnieją w nim zarówno ciężkostrawne zakalce, jak i uznane w futbolowym świecie delicje.
ANDALUZYJSKIE MENU
Union Deportiva Almeria. Od znanych nazwisk czy sukcesów szybciej znajdziemy tutaj polskie korzenie Tomera Hemeda, który latem zasilił szeregi tych mniej cenionych w Hiszpanii Rojiblancos. Poza izraelskim napastnikiem należy także poświęcić chwilę wypożyczonym z Arsenalu i Atletico Wellingtonowi Silvie i Thomasowi; najświeższym przykładem na to, jak nagle odpalić potrafią tacy zawodnicy jest choćby Joel Campbell. Wśród graczy, którzy bronili czerwono-białych barw w minionym sezonie warto wyróżnić pomocników – defensywnego Verzę i środkowego Ramona Azeeza, który w barwach Nigerii zagrał 69 minut przeciwko Iranowi podczas ostatniego mundialu. Kapitanem zespołu jest natomiast grający w Almerii od 2006 roku środkowy pomocnik Corona – produkt cantery Realu, w którym jednak nie zadebiutował; na ławce trenerskiej zasiada z kolei Francisco Rodriguez – były piłkarz oraz trener grup młodzieżowych Rojiblancos. Trochę przykrym faktem może być dla nas wycena zespołu – drużyna, która ledwo zdołała utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej jest zdaniem Transfermarktu droższa od mistrza Polski…
Cordoba Club de Futbol. Najstarsi mieszkańcy Kordoby nie pamiętają już dokładnie, które wydarzenie jest bliższe ich życiu – zdobycie miasta przez Ferdynanda III Kastylijskiego z rąk Arabów, za panowania których miasto było największe w basenie Morza Śródziemnego, czy może jednak gra miejscowego zespołu w Primera Division. Po ponad 40 latach tułaczki po niższych szczeblach rozgrywek, klub zajął… siódme miejsce w Segunda Division, dzięki czemu w barażach o awans Cordoba zastąpiła rezerwy Barcelony, ograła Real Murcię i zanotowała zwycięski remis z UD Las Palmas. Pierwszy kontakt wzroku ze składem Cordoby zakończy się wychwyceniem byłego obrońcy Realu Madryt i Olympiakosu Pireus – Raula Bravo oraz Xisco, który kiedyś występował w hiszpańskiej młodzieżówce czy Deportivo La Coruna. Bardzo rozsądnie wyglądają transfery beniaminka, który stracił jedynie wracającego do Chelsea U21 Ulisesa Davilię, a na jego miejsce pozyskał bezrobotnego Mike Havenaara, autora 10 bramek dla Vitesse w Eredivisie w minionym sezonie oraz wypożyczył graczy Elche, Fiorentiny i Valencii – kolejno Fidela, Matosa i Federico Cartabię. Nad całością przedsięwzięcia czuwa Albert Ferrer, wychowanek Dumy Katalonii, w barwach której wygrał wszystko, co było do wygrania, a który świętował sukcesy także w Chelsea i reprezentacji Hiszpanii, z którą zdobył złoto igrzysk w Barcelonie. Ten projekt naprawdę zdaje się mieć ręce i nogi.
Granada Club de Futbol. Podobnie jak w przypadku reszty andaluzyjskich drużyn, także Granada nie wybija się ponad przeciętność. Wszystko za sprawą letniej wyprzedaży, która zakończyła się odejściem Siqueiry do Atletico Madryt, Brahimiego do FC Porto i Allana do Udinese Calcio. Owszem, znajdziemy jeszcze w zespole perełki w osobach Youseffa El Arabiego, zdecydowanie najskuteczniejszego strzelca w zespole, czy też Jeisona Murillo, który solidnymi występami w linii obrony wzbudził zainteresowanie Atletico, Interu czy Udinese; trudno jednak rozstrzygnąć, czy nowo nabyci gracze sprostają oczekiwaniom. Ciekawie wyglądają transfery Oiera, który po opuszczeniu Barcelony będzie miał prawdziwą szansę regularnych występów między słupkami czy reprezentanta francuskiej młodzieżówki Dimitri Foulquiera, przebywającego w Andaluzji już w minionym sezonie na zasadzie wypożyczenia. Czy to wystarczy, by, cytując FIFĘ, zapewnić solidny ligowy byt?
Malaga Club de Futbol.
Bal się skończył i kopciuszek wrócił do domu złej macochy. Oczywiste było, że pierwszy sezon po hurtowej sprzedaży największych gwiazd będzie ciężki, jednak chyba mało kto spodziewał się, że klub, który dopiero co nastraszył Borussię Dortmund w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, będzie się bronił przed spadkiem. W klubie nie ma już Cazorli, Monreala, Joaquina, Isco, czy nawet Willy’ego Caballero, który ostatnio podpisał kontrakt z Manchesterem City, a wraz z nimi odeszły mocarstwowe plany Abdullaha Al-Thaniego. Celem Malagi na najbliższy sezon jest powrót na należną jej pozycję ligowego średniaka, w czym mają pomóc nowo pozyskani gracze, spośród których największe oczekiwania rozbudzają nazwiska nowych napastników – pozyskanego z Vitorii Setubal za 800 tysięcy euro Ricardo Horty i wypożyczonego z Liverpoolu Luisa Alberto. Największym wzmocnieniem zespołu jest oczywiście jeden z głównych bohaterów brazylijskiego mundialu –
Ted Mosby
Guilhermo Ochoa. Dzięki popisom Keylora Navasa i dobremu miejscu w tabeli mocno przeciętnego Levante, nikogo nie trzeba przekonywać do tego, jak wiele ponadprzeciętny bramkarz może dać drużynie.
Sevilla Futbol Club. Na zakończenie została nam zdecydowanie najlepsza drużyna w Andaluzji. Co prawda w swojej ponad stuletniej historii Sevillistas tylko raz świętowali mistrzostwo Hiszpanii, jednak na przestrzeni kilku ostatnich sezonów potrafili wywalczyć Puchar Króla oraz zdominować rozgrywki Pucharu UEFA i Ligi Europy. Baczniejszym okiem będziemy przyglądać się poczynaniom zawodników Unai Emery’ego oczywiście za sprawą transferu Grzegorza Krychowiaka, ale szczerze wątpimy, aby polski pomocnik, bądź któryś z pozostałych graczy sprowadzonych latem do klubu – jak choćby Iago Aspas czy Denis Suarez, byli w stanie w pełni zastąpić Ivana Rakiticia, który za 18 milionów euro zasilił szeregi FC Barcelony. W myśl zasady, że lepsze zawsze było dobrego wrogiem, nie było mowy o rewolucji kadrowej, choć poza Chorwatem klub z Andaluzji opuścił szalenie ważny Stephane Mbia, udało się jednak zatrzymać innych kluczowych zawodników, jak Kevin Gameiro, Carlos Bacca, Federico Fazio czy Alberto Moreno. Kto jak nie oni ma walczyć o dobre imię Andaluzji?
ZDANIEM KONESERA: Sevillę stać na Ligę Mistrzów
Czwarte miejsce zawsze jest w Hiszpanii wielką niewiadomą. Sevilla ma jednak potencjał, by powalczyć o nie i eliminacje Ligi Mistrzów. Transfery może nie rzucają na kolana, jednak zostało trochę czasu i może pozyskać jeszcze kilku sensownych zawodników. Na pewno jest to drużyna poukładana, choć doznała dość bolesnego uszczerbku w postaci straty dwóch kluczowych piłkarzy środka pola – Ivana Rakiticia i Stephane Mbia. Tego drugiego da się zastąpić, gorzej z Chorwatem; mam wrażenie, że gra będzie się opierała bardziej na skrzydłach, oczywiście z wykorzystaniem świetnie poruszających się z przodu Bacci i Gameiro. Myślę, że pod wodzą tak wytrawnego szkoleniowca drużynę stać na walkę o to czwarte miejsce, choć nie będzie to łatwe zadanie. W Sevilli nie podejmuje się decyzji na hop. W klubie mieli świadomość, że po tak znakomitym sezonie bardzo trudno będzie ściągnąć z powrotem Stephane Mbia, ponieważ potencjalni konkurenci, głownie z Premier League finansowo biją Sevillę na głowę. Poszukiwania gracza na tak ważną w lidze hiszpańskiej pozycję były czynione wcześniej i Grzegorz Krychowiak musiał być gdzieś na liście, choć pewnie nigdy się dowiemy na której pozycji, z kim innym rozmowy nie przyniosły efektu. Polak musi być piłkarzem przede wszystkim bardziej kreatywnym niż w lidze francuskiej. Strzelił tam co prawda kilka bramek, jednak w Hiszpanii dla defensywnego pomocnika bardziej od strzelonych goli liczy się to, jak potrafi przejść od fazy destrukcji do konstrukcji; umiejętność pchnięcia piłki do przodu tak, by fajnie zainicjować akcję. Na razie droga do podstawowego składu jest dla niego otwarta. Wierzę, że jest to przemyślany transfer i Sevilla wiedziała kogo kupuje – nie sądzę, by płaciła takie pieniądze i tak długo siedziała w negocjacjach, gdyby nie zależało im na Krychowiaku.
Piotr Laboga, ekspert ligi hiszpańskiej NC+
NASZ WERDYKT
Choć Andaluzja jest reprezentowana najliczniej w La Liga, zaoferować może głównie ligowych średniaków. Nie ulega wątpliwości, że Sevilla jest w stanie włączyć się do walki o eliminacje Champions League, a jednym z poważniejszych kandydatów do spadku pozostaje Almeria, trudno jednak przewidzieć postawę pozostałych drużyn, które równie dobrze mogą do ostatnich chwil walczyć o utrzymanie, jak i ukończyć sezon w górnej części tabeli. Czyli wychodzi na to, że najbardziej realne są miejsca w środku ligowej stawki.
BARTŁOMIEJ KRAWCZYK
fot. www.sevillafc.es