Uff, ale stres. Finał Pucharu Polski bez Żylety? Jedną decyzją można było popsuć święto fanom Legii. Na szczęście do tego nie dojdzie. Ale następnym razem może być inaczej…
Zastanówmy się, który to już raz Wojewodowie wychodzą przed szereg i próbują nadgorliwie stosować się do Ustawy o Bezpieczeństwie Imprez Masowych? Z czego wynikają takie kuriozalne decyzje? Bo chyba nie z tego, że Wojewodowie lubują się w dogmatycznym stosowaniu zapisów we wszelkich rozporządzeniach rządowych.
Może wynika to po prostu – tłumacząc to najbanalniej – z chęci bycia, choć przez chwilę znów na świeczniku mediów i brylować na polityka, od którego sporo zależy? Z kolei według innej hipotezy, Wojewodowie (oczywiście piastujący stanowisko, które od zawsze objęte jest niewiarygodną estymą wśród społeczeństwa) próbują pokazać mieszkańcom ich okręgów administracyjnych, że zajmują się sprawami nader ważnymi dla przeciętnego Kowalskiego i dbają o jego bezpieczeństwo.
Oczywiście, jakiś porywczy Czytelnik może sobie powiedzieć, że dla zwykłego mieszkańca województwa mazowieckiego większym pożytkiem byłoby doprowadzenie do stanu używalności lotniska w Modlinie, niż zajmowanie się tym, czy na mecz Pucharu Polski będzie można wnieść sektorówkę. Ale niech nikogo nie zwodzą takie lekkomyślne twierdzenia, bowiem przecież nie od dziś wiadomo, że pod rozwiniętym nad głowami płótnem, mogą czaić się przestępcy. Tak właśnie władza dba o bezpieczeństwo społeczeństwa…
Już mówiąc poważnie, ostateczna decyzja Jacka Kozłowskiego brzmi jednak już bardziej racjonalnie i koniec końców Żyleta będzie na meczu ze Śląskiem wypełniona. Podsumowując działania Wojewody, można skwitować to powiedzeniem, że machał, machał szabelką, ale gdy zobaczył, że środowisko piłkarskie i (nawet) dziennikarskie mocno krytykuje jego działania, a ludzie związani z ośrodkiem władzy w Warszawie także nie kwapią się wybrnąć z twarzą z tej sytuacji, postanowił, że jednak dopuści trybunę północną do użytku. Panie Wojewodo, tylko po co był ten marny teatrzyk?
Na koniec wątku legijnego, jeszcze jedno pytanie: kto wygrał najbardziej na całym tym zdarzeniu? Odpowiedź jest prosta, to oczywiście Bogusław Leśnodorski, który i tak ma duże poparcie u fanów. Ale tym razem swoim zachowaniem, stojąc do samego końca po stronie ultrasów, zdobył na pewno jeszcze większy szacunek u kibiców z Żylety.
Podobną taktykę jak Jacek Kozłowski zastosował Wojewoda łódzki, który dał opinii publicznej do zrozumienia, że może zamknąć trybuny na Widzewie, również z powodu odpalanej pirotechniki. Kibice RTS-u mają nadzieję, że tutaj sytuacja zakończy się podobnie jak w Warszawie, bo i tak fani Widzewa mają kolejny kłopot, tym razem z meczem wyjazdowym do Poznania. Tam Wojewoda, Piotr Florek, nie ugiął się pod presją fanów i zamknął sektor gości. Inną sprawą jest to, czy za wybryki kibiców jednej drużyny mogą być karani ci, którzy w całej sytuacji nie brali udziału? To już kolejna taka decyzja Wojewody w ostatnich tygodniach, bowiem przypomnijmy, że podobną przebojowością popisał się Jerzy Miller, który zamknął sektor gości na Wiśle z powód rac odpalonych przez kibiców Legii. W tamtym przypadku również przecież ucierpieli kibice Widzewa, którzy i tak ostatecznie pojawili się w Krakowie, ale nie na stadionie, tylko pod jego bramami. Czy nie łatwiej byłoby policji i innym służbom ochraniającym to wydarzenie mieć wszystkich na oku w sektorze gości, a nie w wolnej przestrzeni?
Jak widać, logiczne rozwiązywanie problemów to nie jest najmocniejsza cecha Wojewodów. Ciekawe tylko, kiedy sami dojdą do takich samych – racjonalnych – wniosków. Oby jak najszybciej, póki specyficzną nadgorliwością nie zaczną grzeszyć wypraszani ze stadionów kibice…