Wojciech Stawowy: Na szyderców patrzę ze współczuciem

20121110_PF_LS_080 Mimo że Cracovia przewodzi w tabeli zaplecza ekstraklasy, to jej gra na początku rundy wiosennej pozostawia wiele do życzenia. Przed tygodniem krakowianie skompromitowali się w meczu ze Stomilem Olsztyn, przegrywając 0:3, przez co zalała ich fala krytyki. Szczególnie dostało się trenerowi Wojciechowi Stawowemu, który konsekwentnie preferuje grę atakiem pozycyjnym. – W Polsce chyba najlepiej grać długą piłką od bramkarza, w środku pola o nią powalczyć i tak w swoim „piekiełku” się męczyć – ironizuje szkoleniowiec Cracovii w rozmowie z FootBar.pl.

***

- Doszedł już pan do siebie po kompromitującej porażce w Ostródzie ze Stomilem Olsztyn?

- Nie można jednej porażki przeżywać cały tydzień. Mieliśmy trudną podróż powrotną do Krakowa. Przez całą drogę myślałem i analizowałem to, co się stało. Nie byłem zły przez to, że przegraliśmy, bo porażki są wkalkulowane w sport, ale ze względu na styl w jakim jej doznaliśmy. Po świętach na spokojnie wszystko sobie wyjaśniliśmy, przeanalizowaliśmy i o tamtym meczu już nie pamiętamy. Czasami taki zimny prysznic wpływa korzystnie na zespół, tym bardziej, że miał on miejsce teraz, na początku rundy, kiedy przed nami jeszcze sporo spotkań.

- Patrząc na wyniki Cracovii w meczach u siebie i na wyjeździe aż nie chce się wierzyć, że w tych spotkaniach gra ten sam zespół…

- Nie da się ukryć, że na wyjazdach znacznie trudniej nam o zwycięstwa i rzeczywiście patrząc przez pryzmat statystyk można odnieść wrażenie, że Cracovia przed własną publicznością i Cracovia na terenie rywala to dwie inne drużyny. Ale ja się z tym nie zgodzę. Wiem, że musimy poprawić grę na wyjazdach, ponieważ mamy określony cel i jeśli chcemy go zrealizować, to musimy przywozić więcej punktów z innych stadionów. Do tego potrzeba przede wszystkim stabilizacji formy. Jesienią udowodniliśmy, że potrafimy zwyciężać na trudnych terenach – wygraliśmy w Świnoujściu z Flotą czy w ramach Pucharu Polski w Bydgoszczy z Zawiszą.

- Z czego wynika tak słaba postawa „Pasów” na starcie rundy?

- Zawiesiliśmy sobie poprzeczkę wysoko po rundzie jesiennej. Ale wcale nie uważam, że to było maksimum na co nas stać. Nie chcę udawać wielkiego znawcy, ale zdołaliśmy już zdiagnozować przyczynę tej słabej gry. Chodzi przede wszystkim o warunki pogodowe, przez które cały czas wędrujemy z błota na sztuczną trawę albo na odwrót. W efekcie zajęcia zostały nieco zmodyfikowane, mieliśmy mniej gierek i tego piłkarzom brakowało. To zostało już zmienione i liczę, że niebawem będzie tego efekt. Bo jeśli chodzi o samo przygotowanie drużyny do rundy pod względem fizycznym, to nie ma z tym żadnego problemu.

- Wydaje się, że na niektórych boiskach – zwłaszcza teraz, kiedy warunki pogodowe są niekorzystne – granie atakiem pozycyjnym jest samobójstwem. Nie myślał pan nad zmianą taktyki?

- Absolutnie nie uważam, żeby to było samobójstwo. Jestem bardzo konsekwentny i wyznaję zasadę, że w piłkę trzeba grać, kreować akcje i zdominować przeciwnika. Już jesienią było wiele meczów, w których obraz gry Cracovii tak właśnie wyglądał. Wiosną jest z tym gorzej, ale to wróci na właściwe tory. Błędem byłyby jakieś moje nerwowe ruchy. Mamy ustalony swój schemat i tego się trzymamy.

- Jak reaguje pan na pojawiające się dosyć często szydercze komentarze dotyczące stylu gry „Pasów”? Mam na myśli porównania do słynnej tiki-taki.

- Na tych, którzy w taki sposób sobie szydzą mogę tylko popatrzeć ze współczuciem. Nie chcę za bardzo tego komentować, ponieważ cieszę się, że Cracovia ma swój styl i w jakimś stopniu ten styl jest znakiem rozpoznawczym. Po słabszych meczach, czy w takich momentach, kiedy zespół jest w dołku zawsze będą pojawiały się szydercze komentarze, ale najważniejsze, żeby nie ulegać presji z zewnątrz. Myślę, że jest znacznie więcej kibiców, którym nasza gra się podoba niż tych, którym ten styl nie pasuje. Niestety, ciągłe narzekanie jest naszą narodową bolączką. Umiemy doceniać grę drużyn z lig zachodnich, natomiast jeśli u nas, ktoś próbuje coś zmienić, to dostrzega się problem. Chyba najlepiej grać długą piłką od bramkarza, w środku pola o nią powalczyć i tak w swoim „piekiełku” się męczyć. A jak przyjdzie skonfrontować się z zespołami z innej ligi wówczas są problemy. Według mnie, szydzą ludzie słabi. Dzisiaj obrażanie czy szydzenie ma miejsce najczęściej na forach internetowych, gdzie jest się anonimowym.

- Jest pan zadowolony z dokonanych zimą transferów?

- Jestem zadowolony, chociaż zdaję sobie sprawę, że znajdą się osoby, które powiedzą: „No co ten Stawowy wygaduje? Przecież żaden z pozyskanych zawodników nie gra regularnie i nie błyszczy formą.”. Jednak wychodzę z założenia, że transferów nie robi się na miesiąc czy dwa, tylko w znacznie dłuższej perspektywie. Dlatego też liczę, że jeśli Romanow zaaklimatyzuje się w Krakowie, będzie naszym dużym wzmocnieniem. Podobnie zresztą, jak Michał Zieliński, Mate Lacić czy Matko Perdijić.

- Nie bez powodu zapytałem o to, czy jest pan zadowolony z transferów. Niedawno klub pożegnał odpowiedzialnego za transfery Tomasza Pasiecznego…

- To była niezależna ode mnie decyzja klubu. Z dyrektorem Pasiecznym miałem bardzo dobry kontakt i myślę, że gdyby pan go o to zapytał, to by to potwierdził. Nasza współpraca układała się bardzo dobrze, w wielu kwestiach mieliśmy podobne poglądy na temat transferów i nasze wizje w jakiś sposób się pokrywały. Kiedy dowiedziałem się, że dyrektor Pasieczny odchodzi z klubu, to było mi żal, ponieważ uważam go za naprawdę zdolnego człowieka.

- Przed sezonem przyznał pan, że nie ma w kontrakcie zapisu o tym, że musi awansować z zespołem do ekstraklasy w tym sezonie. Czy po rundzie jesiennej pogląd profesora Janusza Filipiaka się zmienił i dał wyraźny sygnał, że tego oczekuje?

- Od momentu kiedy objąłem drużynę profesor Filipiak mówił, że chce aby Cracovia jak najszybciej wróciła do ekstraklasy. Nie było powiedziane, że ma być to w tym sezonie, ponieważ profesor zdawał sobie sprawę, że po spadku powstał nowy zespół i na pewne rzeczy potrzeba czasu. Wracając do Cracovii byłem podobnego zdania, ale wierzyłem, że będziemy w stanie walczyć o ekstraklasę już w tym sezonie. Dotychczasowe mecze pokazały, że mamy na to szanse.

ROZMAWIAŁ MARCIN MICHALEWSKI

Pin It