Włoskie kluby w europejskich pucharach. Anatomia regresu

Po finałach Italia ‘90. to Serie A stała się miejscem docelowym dla gwiazd europejskich i światowych boisk. Efekty na arenie międzynarodowej musiały się pojawić błyskawicznie…

(źródło: 90minut.pl)

Tak wygląda czołówka aktualnego rankingu UEFA, na podstawie którego przyznawana jest ilość miejsc w europejskich pucharach dla poszczególnych lig. Wydaje się, że czołowa trójka tej klasyfikacji może być pewna swoich pozycji na następne kilka (kilkanaście?) lat. A miejsce na podium jest o tyle istotne, gdyż tylko pierwsze trzy w tym rankingu gwarantują dostęp aż czterem zespołom z danej ligi do bram raju, czyli Ligi Mistrzów. Mając w swoich szeregach Real, Barcelonę, oba Manchestery, Chelsea, Bayern i Borussię Dortmund zarówno Hiszpania, Anglia jak i Niemcy mogą spać spokojniMimo, że liderujący triumwirat wydaje się obecnie poza zasięgiem reszty futbolowej Europy to należy nadmienić, że nasi zachodni sąsiedzi ,,ukradli” Włochom jedno miejsce w LM dopiero przed trwającym sezonem. Jeszcze kilkanaście lat temu taka sytuacja wydawała się zupełną fantazją, ale od tamtej pory wiele się na Półwyspie Apenińskim zmieniło.

Po Mistrzostwach Świata w 1990r. rozgrywanych w Italii, Serie A stała się miejscem docelowym dla gwiazd europejskich i światowych boisk. Wyremontowane na Mundial stadiony, hojni pracodawcy i niezwykle silna liga sprawiły, że topowi piłkarze bez szemrania przystawali na oferty właśnie z południa Starego Kontynentu. Dowód? Złota Piłka. W czasach gdy nie mieli na nią monopolu Leo Messi i Cristiano Ronaldo nagroda ta często trafiała w ręce gracza prezentującego swe umiejętności we Włoszech. Wymieńmy tylko te nazwiska z ostatnich 20 lat: Kaka, Fabio Cannavaro, Andrij Szewczenko, Pavel Nedved, Zinedine Zidane, Ronaldo, George Weah, Roberto Baggio i Marco van Basten Mając w składach takie tuzy ekipy z Serie A rozdawały karty w zreformowanej Champions League. W pierwszych sześciu finałach tych zreformowanych w 1993r. rozgrywek za każdym razem pojawiała się drużyna z Italii, a w sezonie 2002/2003 trzy teamy z tego kraju dotarły do półfinału. Włoska hegemonia w Europie trwała w najlepsze.

A dzisiaj? W ostatnich trzech edycjach próżno szukać Interu, Juventusu, Milanu czy Romy choćby w półfinale tych elitarnych rozgrywek. A przy rosnących w siłę gigantach z La Liga, Premiership i Bundesligi ten etap Ligi Mistrzów może być jeszcze przez jakiś czas niedostępny dla przedstawicieli Serie A.

Co więc się stało przez ten nieduży okres czasu, że sielanka, obfita w kolejne upojne świętowania zamienia się z każdym kolejnym sezonem w coraz większego pucharowego kaca?

1. Afera Calciopoli (2006r.)
Wszystko co dobre we włoskim calcio zaczęło się psuć właśnie od tego feralnego wydarzenia. Zdegradowany do Serie B został Juventus, kara ujemnych punktów nie ominęła Milanu, Fiorentiny i Lazio, więc kuchennymi drzwiami do eliminacji Ligi Mistrzów dostało się Chievo. Łatwo się domyślić, że ekipa z Verony zupełnie nie pasowała do tego elitarnego grona i odpadła już w przedbiegach.

Jedynie Milan zachowywał od tamtej pory europejski poziom. Wszystkie kolejne zespoły w mniejszym, bądź większym stopniu dawały plamę, gdy miały pokazać się szerszemu gronu publiczności. Włochy straciły mnóstwo punktów w rankingu UEFA ze względu na odbudowę Juventusu. Wszystko za sprawą nieudolnego kierownictwa turyńskiego klubu, który po powrocie do krajowej elity trwonił kasę podczas mercato na coraz większych przebierańców.

Nie wiem czy wiecie, ale trójka brazylijskich bażantów: Diego, Amauri i Felipe Melo kosztowała „Bianconerich” … 75 mln euro! A teraz pomyślcie ilu znakomitych piłkarzy można było kupić za taką kwotę i o ile szybciej mógł Juventus wrócić na właściwe tory, które skutkowałyby zapewne udanymi występami w rozgrywkach europejskich. Co więcej skutki beznadziejnych, nieprzemyślanych działań niekompetentnych decydentów są widoczne do dzisiaj. Kojarzycie takie nazwisko jak Vincenzo Iaquinta? Pewnie większość z was o nim zapomniała, ale nie dziwimy się. Włoski napastnik cały czas obciąża kasę Juventusu, pobierając co tydzień (w zależności od źródeł) od 80 do 100 tysięcy euro. A ostatni raz w biało-czarnej koszulce zagrał prawie dwa lata temu. Żyć nie umierać, prawda? Do mniej płacącej drużyny odejść nie chce i ,,Stara Dama” musi bulić miesiąc w miesiąc takiemu darmozjadowi pensję, którą mogłaby przeznaczyć na zupełnie inną działalność.

Calciopoli miało również negatywny wpływ na wizerunek całej piłki na Półwyspie Apenińskim. Już nie tak łatwo było sprowadzić w swoje szeregi zawodników gwarantujących najwyższy poziom, przez co wszystkich top playerów zgarniały kluby z innych państw. I takim o to sposobem Europa zaczęła sukcesywnie Italii odjeżdżać.

2. Olewka Pucharu Uefa/Ligi Europy

Wiemy, że dla wielu osób te rozgrywki znaczą niewiele. Wiemy, że prestiżem do swojej bogatszej siostry się nawet nie umywają. Problem jest jednak taki, że na ranking UEFA wpływają również punkty zdobyte w tym mniej ważnym pucharze o czym chyba we Włoszech zapomniano. Okazało się to niewybaczalnym błędem, bo wystarczało na PU/LE nie wystawiać drugiego garnituru, który był ogrywany przez wszystkich przeciwników.

Dla czołowych teamów Serie A występ w ,,Pucharze Pocieszenia” był ujmą na honorze i oszczędzali w nim swoje gwiazdy na ligę, by w kolejnym sezonie mieć większą szansę na powrót do Ligi Mistrzów. A kolejne rankingowe oczka uciekały w zastraszającym tempie. O ile jeszcze w LM od święta jakaś włoska drużyna potrafiła pozytywnie zaskoczyć, o tyle Liga Europy to w ostatnich latach zbieranie regularnego wpierdolu. Może to trochę naiwne, ale czy prezydenci nie mogli zawrzeć umownego paktu, żeby nie odpuszczać całkowicie w tym mniej ważnym pucharze i ciułać potrzebne punkty? A tak, utracone jedno miejsce w Champions League to strata około 20-30 mln euro rocznie.

3. Kryzys
Trochę głupio łączyć go z sytuacją w futbolu w Italii, skoro odcisnął on swoje mniejsze, bądź większe piętno w całej Europie. Fakty są jednak takie, że ostatnie mercato w wykonaniu nawet (teoretycznie) najmożniejszych kończyło się wyprzedażą najlepszych. Thiago Silva i Zlatan Ibrahimowić opuścili Milan na rzecz petrodolarów PSG, ale obaj podkreślali, że niewiele tutaj zależało od ich „widzimisię”. Klub poinformował ich, że byłoby miło jakby obaj zgodzili się na transfer, bo sytuacja ekonomiczna „Rossonerich” była daleka od ideału. Jedynie Juventus i Napoli mogły sobie pozwolić na większe zakupy, cała reszta bardziej pilnuje by nie przekroczyć budżetu, niż by realnie wzmocnić swój skład.

Wiele pieniędzy włoskie kluby tracą również na braku własnego stadionu. Miejskie obiekty są nieremontowane od wspomnianego Mundialu 90’ i swoim stanem odstraszają kibiców, przez co do kasy nie wpływa z tego tytułu tyle wpływów ile powinno. Łatwo obliczyć ile drużyna Serie A traci do swojego odpowiednika w angielskiej ekstraklasie czy Bundeslidze, gdy na pojedynczym meczu zjawia się dajmy na to 20 tysięcy widzów mniej. Trudno w ten sposób odłożyć trochę grosza, który mógłby potem przekonać dobrego zawodnika zastanawiającego się, w którym kraju kontynuować swoją karierę.

***
Ubiegłoroczne Euro oraz obecna edycja europejska pucharów pokazały, że z włoski futbol jeszcze nie umarły. Abstrahując od tych rankingowych punktów, do zniwelowania jest spora strata do tych obecnie wiodących prym co pokazały starcia Juve z Bayernem i rewanżowe spotkanie na Camp Nou pomiędzy Barceloną a Milanem. Jednak kilka pozytywnych rezultatów jest promykiem nadziei na lepsze czasy. W przyszłym sezonie LM powinny Italię reprezentować właśnie ww. zespoły oraz Napoli, a więc obecnie zdecydowanie trzy największy siły Serie A. Staną one przed trudnym zadaniem odbudowania silnej pozycji calcio w świadomości kibiców na całym świecie. Misja piekielnie trudna, ale czy niemożliwa?

Marcin Pękul

Pin It

  • mateusz

    Doszedłem do połowy. Naliczyłem już z tuzin błędów interpunkcyjnych. Co gorsza, są to błędy elementarne. Gdzieniegdzie pojawiają się literówki. Nie idźcie w stronę serwisów onetopodobnych, bo to zły kierunek. (:

  • mateusz

    Doczytałem do końca. Olewka, top playerów, wpierdolu, serio?!