Nieskromnie przyznam, że spodziewałem się tego przedwczesnego zdobycia mistrzostwa Polski przez warszawską Legię. Była zwyczajnie bezkonkurencyjna, poza zasięgiem wszystkich rywali. Nawet gdyby dzielono jej punkty przez trzy, a reszcie przez dwa, i tak zostałaby mistrzem.
Warszawiaków nieudolnie próbował gonić Lech Poznań, ale – nie oszukujmy się – przepaść między obydwiema drużynami jest wielka, jak wielki kanion. Za to mam nadzieję, że w przyszłym sezonie do walki o najwyższe cele włączy się Lechia Gdańsk. Nowy właściciel, nowy stadion, nowy trener – idą zmiany. Zdecydowanie na lepsze. Za kilka lat powalczą o mistrzostwo Polski, a w kolejnym sezonie pograją w eliminacjach do Ligi Europy. Dlaczego? Powód jest prosty…
Ruch Chorzów – brak licencji.
Górnik Zabrze – brak licencji.
Wisła Kraków -brak licencji.
Kibice się ze mnie śmiali? Oni mnie uwielbiali! - Piotr Włodarczyk Blog
Jest jeszcze Pogoń Szczecin, ale gdyby zespół z Gdańska zajął miejsce premiowane awansem, w klubie zostałyby przeprowadzone kolejne zmiany „wewnętrzne”. Chociaż ich zaplecze i tak już jest jednym z lepszych w Polsce, tak samo jak kibice. Tylko pozazdrościć. Taka Lechia nie przyniosłaby wstydu w eliminacjach Ligi Europy. Podobne nadzieje wiążę z Zawiszą Bydgoszcz i Lechem Poznań, którzy już wcześniej zapewnili sobie grę w Europie.
Ale wróćmy do Legii. Ciągle pamiętam ich wygraną z Wisłą Kraków. Pięć do zera – to jest coś. W pamięci zapadły mi głównie ostatnie mecze w ich wykonaniu. Chłopaków naprawdę dobrze ułożył Henning Berg, którego Legia stara się przenosić ciężar gry na środek boiska, a w dodatku nie boi się konstruować akcji zakończonych prostopadłymi podaniami. Przegrał zaledwie jeden mecz, w niedzielę z Ruchem Chorzów. Nie liczę oczywiście tego walkowera z Jagiellonią Białystok. Z drugiej strony Jan Urban też wygrywał w lidze wszystko jak leciało. Tak naprawdę efekty pracy Norwega powinniśmy ocenić za kilka miesięcy, podczas bojów w europejskich pucharach.
Tylko pytanie, co dalej z Ekstraklasą i jej reformą? Powinna chyba zostać w obecnej formie. Coraz więcej meczów o stawkę, coraz mniej spotkań o przysłowiową pietruszkę. W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego towarzyszył nam nadmiar emocji, podczas gdy – w tym samym okresie – rok temu tak naprawdę niewielu już polską ligę oglądało. Teraz kibice powinni być zadowoleni. Początkowo pojawiały się głosy sprzeciwu, jednak sądzę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ten, kto miał zdobyć trofeum, już je zdobył. Ci, którzy mieli opuścić ligę już spadli, a w ich miejsce przyjdą kolejni. Górnik Łęczna zapewnił już sobie awans, a kolejnym beniaminkiem będzie pewnie GKS Bełchatów.
Bójka z Arboledą? Jaka tam bójka… - Piotr Włodarczyk Blog
Można mówić o tym, że trzeba zmniejszyć liczbę drużyn występujących w Ekstraklasie do – powiedzmy – dziesięciu, dwunastu. Ale to nie podniesie poziomu, zresztą to zły, a nawet powiedziałbym, że bardzo zły pomysł. Można by do obecnej stawki dołożyć dwie drużyny, wtedy mielibyśmy 18 zespołów w lidze. Wiadomo, zawsze znajdą się ci słabsi, którzy głównie będą dostarczać punkty potentatom. Wiąże się to również z dodatkowymi kosztami do praw telewizyjnych. Ale, tak czy inaczej, żadna reforma nie podniesie poziomu piłki w Polsce. On wzrośnie dopiero w momencie, gdy zaczniemy szkolić młodzież, a nie będziemy na ślepo ściągać kolejnych obcokrajowców. Oczywiście nie jestem przeciwny ich grze w Ekstraklasie, ale – jeśli już musimy szukać na rynku zagranicznym – kupujmy z rozwagą. Jedno mogę zaproponować – wprowadźmy limity płacowe dla obcokrajowców. ( TUTAJ czytaj poprzedni wpis na blogu Włodara i poznaj kulisy z szatni Legii!)
Ale miało być o Legii, więc wracamy. Mistrz Polski aby za kilka miesięcy skutecznie powalczyć o Ligę Mistrzów, nie musi rozbudowywać drużyny. Wystarczy zakupić lewego obrońcę, jako alternatywę dla Tomasza Brzyskiego, oraz napastnika. W Polsce gra dwiema „dziesiątkami”, czyli Dudy z Radoviciem wypadła całkiem poprawnie, jednak ten pomysł niekoniecznie musi przyjąć się w Europie. Przydałby się typowy egzekutor, lis pola karnego. Jest Orlando Sa… ale tak naprawdę, to… go nie ma. Czekaliśmy na jego transfer z niecierpliwością, ale on nawet nie potrafi przebić się do składu. Taki Marek Saganowski miał kontuzję, wrócił i już strzelił dwie bramki. A Wladimer Dwaliszwili? Nie wiem nawet czy gra w Legii sprawia mu radość. Jego mina nie jest synonimem szczęścia. Jeżeli jego zaangażowanie tak ma wyglądać, to powinien odejść. Jak najszybciej.
Wnioskuję, że odejdzie również Michał Żyro. Udana, nawet bardzo udana runda, ustabilizowana forma – czego chcieć więcej? On zawsze posiadał ogromny potencjał, ale dopiero teraz pokazał go szerszej publiczności. Tylko czy Legia chce go sprzedawać? Tak naprawdę, mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Jeśli legioniści chcą powalczyć o LM, to oczywiście powinien zostać, jednak jeśli z ofertą przyjdzie dobry klub i postawi walizkę pieniędzy, sprawa zdaje się być oczywista. Dobra informacja jest taka, że „Wojskowi” na razie nie sprzedają, a kupują. Niedawno doszedł bramkarz Łukasz Budziłek, a rywalizację w pomocy wzmocni Mateusz Szwoch. Techniczny zawodnik umiejący znaleźć się w polu karnym, któremu brakuje siły fizycznej. Ale spokojnie, w Warszawie się rozwinie. W końcu sprowadzony jest z myślą o kolejnych latach. ( TUTAJ czytaj o wielkim postępie Żyro – to jego sezon!).
Na polskim rynku do wzmocnienia pierwszej drużyny Legia niestety nie ma czego szukać. Najpoważniejszy kandydat – Marco Paixao – młody już nie jest, nie ma sensu wykładać na niego pieniędzy. Tak samo z Rogerem Guerreiro. Jego związek z Legią jest jak nastoletnia miłość – niespełniony. On chce do niej wrócić, ale ona nie chce go przyjąć z powrotem. Poza tym ciężko byłoby go gdziekolwiek ulokować. W środku miejsce jest zajęte, na skrzydłowego jest za wolny. Ma umiejętności, ale Legia już go nie potrzebuje, on swoje najlepsze lata ma już za sobą. ( TUTAJ czytaj o możliwym powrocie Rogera do Polski!).
Wiem o czym mówię, bo pamiętam Rogera. W końcu graliśmy razem. Na przykład w sezonie 2005/06. Piękne chwile. 10 maja 2006 roku zdobyłem bramkę na wagę mistrzostwa Polski, mierzyliśmy się wtedy z Górnikiem Zabrze. Najważniejszy gol w mojej karierze – bez dwóch zdań. ( TUTAJ zobacz bramkę Włodara!) Tamten pamiętny sezon nie zaczął się najlepiej, mieliśmy już na początku kilka punktów straty do lidera. Spisywano nas na straty, jednak potrafiliśmy się podnieść. W ogóle to była fajna ekipa: w bramce Łukasz Fabiański, dalej Tomasz Kiełbowicz, Wojciech Szala, Dickson Choto, Edson, wspomniany Roger. I ja ze swoją decydującą bramką. ( TUTAJ zobacz i czytaj o tamtej starej, świetnej Legii!).
Niedługo później nie było już tak kolorowo. Przegraliśmy w finale Pucharu Polski z trzecioligową wówczas Stalą Sanok. Nie wiem, co zawiodło. Na pewno nie byli lepsi od nas. Dopadło nas rozluźnienie, za które później zapłaciłem – wyrzucono mnie z drużyny. Przypomina mi się pewna rozmowa z Mirosławem Trzeciakiem…
-
Wybacz, ale nie jedziesz na obóz szkoleniowy.
- Dlaczego?
- Po prostu.
Siła tkwi w argumentacji. Wiem tylko, że nie chodziło o względy sportowe. Prawdziwych powodów nie znam do dziś…
PIOTR WŁODARCZYK
***
Partnerem bloga jest serwis LEGIA.NET
Partnerem bloga jest fanpage Legio Warszawa kocham Cię
***