Sława rosyjskiego sędziego Vladislava Bezborodova urośnie pewnie wśród kibiców Legii porównywalnie do tej jaką cieszył się wśród polskich fanów futbolu Howard Webb. Oto mamy kolejnego winnego wszystkich porażek, niepowodzeń i piłkarskich kompleksów…
Oczywiście niepodyktowanie karnego w pierwszej połowie dla Legii to sędziowski kryminał, nie ulega wątpliwości. Rosjanin pozwalał na zbyt ostrą grę piłkarzom Trabzonsporu – pełna zgoda. Ale czy do cholery to Vladislav Bezborodov, a nie Wojciech Skaba stał na bramce Legii? A może to rosyjski sędzia nie potrafił skierować piłki do siatki z kilku metrów? I to jego wina, że przy pierwszym golu legioniści zamiast wybić piłkę, przypominali dzieci wypuszczone pierwszy raz w życiu na ślizgawkę? No i wreszcie to Bezborodov sprawił, że mistrz Polski jako jedyna drużyna spośród czterdziestu ośmiu grających w fazie grupowej nie zdobyła nawet punktu, ba nie strzeliła choćby bramki…
Pora zejść na ziemię, spuścić powietrze z balonu pt. za Bońka jest dużo lepiej w polskim futbolu, Legia rozwija się wzorowo itp., i zdać sobie sprawę, że jesteśmy piłkarskim zaściankiem, żeby nie użyć wulgarnego słowa.
Nasz mistrz Polski na arenie międzynarodowej zagrał w tym sezonie 9 spotkań – wygrał dwa z półamatorami z Walii, zremisował cztery i przegrał trzy. Gdyby stworzyć sobie z tego jedną wielką europejską tabelę, to łatwo się domyślić, gdzie znajdowałby się zespół, który zdobywa 10 punktów w 9 meczach, z czego 6 z outsiderami…
Do powyższego zestawienia można jeszcze dorzucić bój Lecha w dwumeczu z litewskim Żalgirisem, wspaniały występ na własnym boisku Śląska w starciu z Sevillą i wreszcie heroiczną walkę naszych kadrowiczów o grę w Brazylii.
Rok 2013 dla polskiej piłki na arenie międzynarodowej nie zakończył się niepowodzeniem – zakończył się jedną wielką kompromitacją. I pora wreszcie zdać sobie z tego sprawę.
A zrzucanie winy za porażkę na arbitra wczorajszego spotkania zalatuje tu trochę Macierewiczem…
JAKUB FILA
fot. www.fc-anju.ru