Wszystko wskazuje na to, że po roku nieobecności na boiskach Primera Division wróci jedna z ważniejszych drużyn w historii hiszpańskiej piłki. I chociaż dzisiejsze Deportivo La Coruna, bo o nim mowa, w niczym nie przypomina zespołu, który na początku XXI wieku był postrachem na krajowych i europejskich salonach, to miejsce w ligowej elicie należy się mu jak psu buda. A naszemu rodzynkowi w Galicji – jak świeże mięso dla wilka. Cezarego Wilka.
Wydawać by się mogło, że skoro kariery w kraju Pablo Picassa nie zrobili nasi czołowi snajperzy ostatnich lat – Tomasz Frankowski i Euzebiusz Smolarek, to szanse byłego zawodnika Wisły Kraków zostały ujęte dawno temu w jednej z piosenek Lady Pank. W hiszpańskiej faunie dominują same zające i jelenie, wilków jest tam natomiast jak na lekarstwo. Gdy w sierpniu zawodnik Wisły dopinał swego i rozwiązywał kontrakt z winy krakowskiego klubu, wielu zastanawiało się nad dalszymi losami defensywnego pomocnika z Warszawy. Kierunek A Coruna budził sporo wątpliwości.
Ośmiornica!
Cezary Wilk nie był nad Wisłą jakąś wielką gwiazdą – ot, więcej niż solidny ligowiec, ale żaden czarodziej. Na pewno nie uchodził też za wirtuoza techniki, co mogło budzić uzasadnione obawy. Hiszpania? To przecież kraj dla wirtuozów! Scenariusz był przygotowany i szczegółowo dopracowany przez jego poprzedników w Hiszpanii – pojedzie, popluska się w Atlantyku, trochę pokopie piłkę na treningach a następnie poogląda mecze z wysokości ławki na Riazor i dopisze do swojego CV siódmy klub w tabeli medalowej La Liga. Może za dużo w nas sceptycyzmu?
Segunda Division ma jednak to do siebie, że znacznie odbiega od naszego wyobrażenia opartego o najwyższą ligę. Na zapleczu elity gra jest dużo bardziej fizyczna, a stan wielu boisk wymusza walkę na całego. I w tej chwili wszystko zaczyna mieć sens, a liga wydaje się być wprost stworzona dla Wilka, który przecież jak mało kto potrafi ciężko pracować przez cały mecz i walczyć do upadłego.
„Ma wiele do poprawienia” – napisano o jego debiucie na Riazor, co polski pomocnik najwyraźniej mocno wziął do serca. Próżno było szukać go w składzie meczowym w kolejnych dwóch spotkaniach, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Od przegranego meczu ze Sportingiem Gijon ex-wiślak notował nieustanny progres, zaskarbiając sobie serca kibiców i dziennikarzy. „Ośmiornica!” – zachwycano się Wilkiem po remisie z Realem Saragossa, kiedy to Polak został wybrany graczem spotkania. Hiszpanie podziwiali jego odbiory piłki, przechwytywanie podań, waleczność i poświęcenie.
„Wilk jest kimś jak Busquets, tyle tylko że mocniejszy fizycznie i słabszy z piłką przy nodze”
Chori, fan Deportivo
Nawet jeśli porównania z zawodnikiem Barcelony są nieco na wyrost, nie można przegapić najważniejszego – Wilk wyrobił sobie markę i wszystko zmierzało w odpowiednim kierunku. Po nie najlepszym początku Deportivo włączyło się do walki o Primera Division, co zaostrzyło apetyty kibiców. Wilcze apetyty.
¿A donde vas?
Dojście na szczyt ma jedną zasadniczą wadę – bliższą lub dalszą perspektywę nieuchronnej wycieczki w dół. Wynik ciężkiej pracy i zaangażowania, jakie Czarek wkładał w grę, został w jednej chwili zniweczony. Wystarczył jeden niefortunny trening, na którym ktoś go przypadkowo nadepnął i złamał kość śródstopia. Kontuzja wyeliminowała Wilka na dwa miesiące, w czasie których wiele się zmieniło.
Dziennikarz Canal+: Real wygra Ligę Mistrzów!
Dotychczas Deportivo grało dwójką defensywnych pomocników, jednak uraz reprezentanta Polski wymusił na trenerze Vazquezie zmiany w formacji. Dla osłabionego po długiej przerwie w grze Wilka zaczęło brakować miejsca w ustawieniu z jednym defensywnym i jednym ofensywnym pomocnikiem, przez co Polak wylądował na ławce rezerwowych i musi zadowolić się rolą zmiennika. Trudno oczekiwać też , by trener zaczął nagle kombinować ze składem w meczach, które zadecydują o losach awansu do Primera Division. Więcej pytań rodzi jego rola w przyszłym sezonie, który – o ile wszystko nadal będzie szło zgodnie z planem, Deportivo rozegra w hiszpańskiej elicie.
Powrót do rywalizacji z krajową śmietanką – z Atletico, Barceloną i Realem na czele – może zmusić trenera „Los Blanquiazules” do powrotu do ustawienia z dwoma defensywnymi pomocnikami. Na korzyść Wilka pracuje też czas – dobrze przepracowany okres przygotowawczy pozwoli mu wrócić do optymalnej formy fizycznej, nad którą tak rozpływano się w Galicji. Patrząc na to, że byłemu graczowi Wisły już raz udało się dowieść swojej wartości oraz na to, że latem do swoich zespołów powróci kilku wypożyczonych zimą zawodników, przed Polakiem otwiera się duża szansa na przełamanie polskiej niemocy w Primera Division.
Oczywiście, gdzieś w tyle głowy zapala się czerwona lampka ostrzegawcza, która każe pamiętać o jakże subtelnej różnicy w jakości gry pomiędzy elitą a jej zapleczem, ale na litość Boską, mamy też podstawy, by wymagać. I niebezpodstawnie liczyć na to, że następny sezon w Hiszpanii będzie należał do niego. Cezarego Wilka. Polskiego wilka z Deportivo.
BARTŁOMIEJ KRAWCZYK
Fot. www.laopinioncoruna.es