Nie ma tygodnia, w którym Roberto Firmino nie byłby łączony z którymś z dużych europejskich klubów. Brazylijczyka chętnie widziałyby w swoich szeregach Liverpool, Manchester United, Chelsea, czy Inter. Chcący pozyskać ofensywnego pomocnika Hoffenheim, muszą przygotować się jednak na spory, oscylujący nawet w granicach 20 mln euro, wydatek. I tak już niedługo może się okazać, że była to promocja.
W oddalonym kilkaset kilometrów na zachód od Rzgowa, Hoffenheim, spełnia się sen Antoniego Ptaka. Polski biznesmen kombinował nieźle – Brazylia, młode talenty, miliony zarobione na ich sprzedaży. Jak sobie to wszystko pomnożył przez 25 piłkarzy w kadrze, to wyszło mu, że już niedługo powinien być jednym z najbogatszych Polaków. Wysłał więc do Ameryki Południowej ludzi, którzy mieli mu tam znaleźć grupę kilkunastu utalentowanych zawodników, chętnych na przeprowadzkę do Gutowa Małego. No i znaleźli, ale głównie handlarzy bananami, którzy z piłką mieli tyle wspólnego, że lubili pograć z kolegami na plaży. Cały misterny plan poszedł w pizdu, a zrezygnowany Ptak wycofał się ze sponsorowania futbolu.
Właścicielowi „Wieśniaków”, Dietmarowi Hoppowi, różnie wiodło się na rynku transferowym, ale akurat na Brazylijczykach zarobić umiał. Tylko za Luiza Gustavo i Carlosa Eduardo zgarnął 37 mln euro. Od Ptaka różnił się tym, że ściągał faktycznie tych najbardziej utalentowanych, wykładając na nich konkretne pieniądze. Za Luiza Gustavo zapłacił około miliona euro, za Carlosa Eduardo już siedem. Pierwszy odchodził do Bayernu za 17 mln, za drugiego Rubin Kazań przelał na konto Hoffenheim 20 mln. 29 mln euro zysku. Nieźle, jak na mały niemiecki klub. ( TUTAJ czytaj o o Wieśniaku z Sosnowca, którego potrzebuje nasza reprezentacja!)
Za niespełna 20- letniego Firmino zapłacił trzy lata temu 3,5 mln i dziś już może przeliczać w głowie miliony, jakie na nim zarobi. Tym bardziej, że ten kilka dni temu przedłużył wygasający latem 2015 r. kontrakt o kolejne dwa lata, więc jeżeli ktoś uprze się na jego usługi już tego lata, portfel będzie musiał otworzyć naprawdę szeroko. Najbardziej zdeterminowany jest ponoć Brendan Rodgers, którego Liverpool jest blisko zakwalifikowania się do rozgrywek Ligi Mistrzów. A jeżeli już się tam dostanie, to pieniędzy na wzmocnienia nie powinno mu brakować.
No dobrze, ale o kogo tyle hałasu? 22- latek jest rewelacją tego sezonu Bundesligi, liderem klasyfikacji kanadyjskiej z imponującym dorobkiem 14 bramek i 11 asyst w 27 spotkaniach. Duża w tym zasługa trenera Markusa Gisdola i całej ekipy Hoffenheim. Może nie są rewelacją sezonu, a typową drużyną środka tabeli, ale nie ma chyba kibica, który nie miałby frajdy z oglądania gry „Wieśniaków”. Bo dziś to przede wszystkim rozrywka, takie piłkarskie Harlem Globtrotters. Piłkarskie jaja w obronie i joga bonito w ataku. We współczesnym futbolu, zdominowanym przez taktykę, grę na konkretny wynik i kurczowe trzymanie się zasady „przede wszystkim nie stracić”, drużyna Gisdola wygląda jak żywcem przeniesiona z czasów przedwojennych, kiedy preferowanym przez szkoleniowców ustawieniem było wesołe 2-3-5. W 28 kolejkach Bundesligi częściej niż Hoffenheim (63) strzelał tylko Bayern (82). Po stronie strat więcej nie zapisała żadna inna, nawet walcząca o utrzymanie, drużyna (62). Firmino czuje się w tej ekipie znakomicie, co podkreślał przy okazji przedłużania kontraktu. Bo który młody Brazylijczyk nie chciałby trafić do drużyny, w której mógłby w ogóle nie przejmować się bronieniem, skupiając się tylko i wyłącznie na kreowaniu gry? 22- latek szeroko się uśmiecha i tańczy swoją sambę, a z trybun oklaskują go zachwyceni kibice. Nie tak powinien wyglądać futbol? ( TUTAJ czytaj o… innej stronie futbolu – partyzanckich treningach, braku presji wyniki i wielkiej radości z gry)
Firmino do Hoffenheim trafił w styczniu 2011, a swój debiut w pierwszej drużynie zaliczył już po półtorej miesiąca. Przez pierwsze pół roku głównie wchodził z ławki, przystosowując się do europejskiego futbolu i oswajając się z nową kulturą. Później szybko wywalczył sobie miejsce w składzie, grając u każdego kolejnego trenera, choć ci zmieniali się z podobną częstotliwością co w polskiej Ekstraklasie. Grał, jak to w przypadku nastolatków bywa, w kratkę. Potrafił zaskoczyć jakimś niekonwencjonalnym zagraniem, żeby później zniknąć na pół meczu. Niewiele brakowało, a czarować mógłby co najwyżej na poziomie 2. Bundesligi – na szczęście dla niego i dla nas, Hoffenheim uniknęło w zeszłym sezonie spadku, wygrywając mecze barażowe. Obecne rozgrywki to już jego popis. Opuścił ledwie jedno spotkanie, w pozostałych gra przeważnie od gwizdka do gwizdka. I to jak gra! Szybkość, świetny drybling, mocny strzał, znakomity przegląd pola. Zresztą, zamiast słów, niech przemówi obraz:
- To tylko plotki – skomentował doniesienia o możliwym odejściu Firmino trener Gisdol. Niczego jednak nie można wykluczać, tym bardziej, że grono klubów pytających o Brazylijczyka jest coraz szersze. Niby więc przedłużony kontrakt, niby radość szkoleniowca, że będzie miał go na kolejny sezon, a w rzeczywistości odpowiednio wysoka kwota może wystarczyć, żeby przekonać zarówno Hoppa, jak i samego Firmino, do zmiany otoczenia. Przed tym, kto się skusi, poważna misja – nauczenie Brazylijczyka gry w obronie może okazać się równie trudne, co Więzika strzelanie bramek.
MATEUSZ KOWALSKI
Fot. talksport.com