Dla nas, kibiców, najważniejszym faktem jest ten, że Marcin Wasilewski najprawdopodobniej zagra w Premier League. Mało miejsca poświęca się jednak temu, z kim on tam awansował. O tym, że włodarze Leicester z „Wasyla” raczej nie zrezygnują, wiemy. Ale czy wiemy, z kim on tam biega po boisku, albo kto mu płaci?
Miasto w środkowej Anglii w przeszłości wydało już kilka znanych piłkarskich nazwisk. Przodują tutaj z pewnością Peter Shilton, Gary Lineker czy Emile Heskey. Wszyscy oni przeszli najpierw przez lokalny klub Leicester, aby później grać u gigantów angielskiej piłki. „The Foxes” powołani zostali do życia w 1894 roku i co ważne, tylko w jednym sezonie występowali niżej niż druga klasa rozgrywkowa (2008/09 – League One). W najwyższej klasie zagrali przez całą swoją historię wiele razy. W tej nowej Premier League z 1992 roku rozegrali już siedem sezonów, nadchodzący będzie ósmym.
Zespół z hrabstwa Leicestershire, mimo częstego grania w angielskiej ekstraklasie, nie osiągnął nigdy znaczących sukcesów, takich jak Liveprool czy Manchester United. Tym, czym mogą się najbardziej poszczycić, to trzykrotne zdobycie Pucharu Ligi (1964, 1997, 2000), Tarczy Wspólnoty (1971) oraz wicemistrzostwo Anglii w sezonie 1928/29.
Nie każdy Azjata to zły Azjata
Każdy, kto interesuje się Premier League, pamięta zapewne rewolucje, które wprowadził Vincent Tan. Wchodząc swoimi malezyjskimi buciorami do Cardiff City, nagle zamarzyło mu się zastąpić ptaszka smokiem, a niebieskie barwy klubowe – czerwonymi. Takie rzeczy z pewnością godzą w kibiców, dla których liczy się tradycja. Zresztą… Gdyby nagle np. do Lecha przyszedł nowy właściciel i zamiast niebieskich strojów chciał czerwone, nie wkurzylibyście się?
Prezes Leicester również jest Azjatą, jednak bardziej tym dobrym niż złym. Od 2011 roku w fotelu prezesa zasiada – uwaga, będzie trudne - Vichai Srivaddhanaprabha, który pochodzi z Tajlandii. Według „Forbes”, Vichai jest jedenastym najbogatszym człowiekiem w kraju, w którym panuje król Bhumibol Adulyadej. Być może źródłem dobroci prezesa „The Foxes” jest to, że wyznaje buddyzm? Wiecie, Dalajlama i te sprawy. Religia (lub dla niektórych filozofia), w której nawet zabicie komara jest nie na miejscu. Wracając do Vichaia, jest właścicielem firmy King Power – sieci sklepów. Jak nazywa się stadion Leicester? Oczywiście, że „King Power Stadium”. Właścicielowi nie przyszło jednak do głowy, aby zmieniać klubowego lisa na Garudę (symbol Tajlandii, orzeł, który jest wierzchowcem boga Wisznu) albo inne dziwactwo. Choć milioner nie wykłada na klub takich pieniędzy, jak choćby włodarze Manchesteru City, to, jak widać, daje tyle, żeby wystarczyło na awans do Premier League.
Anglik, który dał sukces
Osoba, która znacząco przyczyniła się do awansu Leicester do Premier League, to trener – Nigel Pearson. Anglik, urodzony w mieście lokalnego rywala – Nottingham. Nigel opiekował się drużyną „The Foxes” dwukrotnie. Pierwszy raz latach 2008-2010, kiedy to klub znajdował się w wyjątkowym dołku. Jedyny raz w swojej historii grał w trzeciej klasie rozgrywkowej – League One. Pearson wyciągnął drużynę do Championship, jednak w 2010 roku został zastąpiony przez Portugalczyka Paulo Sousę. Człowiek z Półwyspu Iberyjskiego nie był najlepszym wyborem i szybko w jego miejsce zatrudniono legendarnego Szweda - Svena-Görana Erikssona. Byłemu trenerowi m.in. reprezentacji Anglii nie udało się wyciągnąć „Lisów” na szczyt i po trzynastu kolejkach sezonu 2011/12 został zwolniony, wygrywając tylko pięć meczów.
Wraz ze zmianą w fotelu prezesa w 2011 roku nasz sympatyczny Tajlandczyk postanowił przywrócić pod koniec tego samego roku Nigela Pearsona na stanowisko trenera. W sezonie 2012/13 drużyna pod wodzą Nigela zajęła szóste miejsce, premiowane grą w barażach. Niestety, dramatyczny dwumecz z Watford został ostatecznie przegrany 2:3. Mimo porażki, w nowym sezonie „The Foxes” byli faworytami do awansu. Potwierdzili to kilka dni temu, kiedy na pięć kolejek przed końcem wywalczyli sobie awans do Premier League – jednej z najlepszych lig świata. Wkład Pearsona w ten sukces jest niepodważalny. To, co może szczególnie cieszyć, to fakt, że po meczu z Sheffield Wednesday, po którym jego drużyna uzyskała awans, trener nie zapowiada leżenia jego zespołu brzuchem do góry. Celem jest zdobycie jak największej liczby punktów, mimo pewnej już promocji.
Doświadczona obrona, młoda i kreatywna pomoc
Według portalu Transfermakrt.de:
- Najdroższy zespół Premier League – Manchester City, 451 mln Euro;
- Najtańszy zespół PL – Crystal Palace, 57,5 mln;
- Leicester City – 29,2 mln;
- Legia Warszawa – 20,5 mln.
Gołym okiem widać, że wartość zawodników Leicester jest blisko dwukrotnie mniejsza od Crystal Palace i aż 15 razy od Manchesteru City. Jednak czy pieniądze grają? Miejmy nadzieję, że zespół „Wasyla” pokaże wszystkim w przyszłym sezonie, że nie. Legia została w tym zestawieniu umieszczona celowo, aby pokazać, że jednak nie trzeba ogromnych pieniędzy, aby grać na dobrym poziomie. Zanim kilka słów o poszczególnych liniach zespołu „Lisów”, polecamy popatrzeć jak cieszyli się zawodnicy, po awansie do Premier League.
Bramki „Lisów” pilnuje Kasper Schmeichel (27 l.) – Duńczyk z polskimi korzeniami. W tym sezonie zagrał we wszystkich 41(!) meczach ligowych. Raczej nie zanosi się na to, że klub w letnim okienku pozbędzie się jednego ze swoich filarów i przedłuży wygasający z nim kontrakt, toteż prawdopodobnie ujrzymy go w przyszłym sezonie na boiskach Premier League.
Filarami defensywy jest trójka doświadczonych i wcale nie młodych już zawodników: Marcin Wasilewski (33 l., 27/0), Paul Konchesky (32 l., 28/1) oraz kapitan zespołu, Jamajczyk Wes Morgan (30 l., 40/1). Dwóch pierwszych ma imponujące CV, jak na zespół z Championship. O Marcinie wiemy prawie wszystko (CZYTAJ TAKŻE: Polska duma na obczyźnie. Wasilewski wyważa drzwi do Premier League) , natomiast Paul Konchesky większość piłkarskiego życia spędził na boiskach Premier League (m.in. Charlton, Tottenham, Fulham). Morgan choć nigdy poza ligę Championship nie wyszedł, to liczba meczów, jaką rozegrał w trwających rozgrywkach i opaska kapitana mogą sugerować, że i na tego zawodnika postawi trener Pearson w przyszłym sezonie. Oprócz wymienionej trójki, jako czwarty obrońca najczęściej w tym sezonie grali: Belg Ritchie de Laet (25 l., 32/2). oraz Anglik Liam Moore (21 l., 28/1). Drużynie przydałby się dodatkowo jeden lub dwóch doświadczonych obrońców, ponieważ po sezonie do Liverpoolu przechodzi niewątpliwy talent, Hiszpan Miguel (21 l.)
W linii pomocy grają głównie młodzi i kreatywni faceci, jednak niedoświadczeni w rozgrywkach lepszych, niż angielska Championship. Na tym etapie rozgrywek prezentowali się w obecnym sezonie nieźle, ale czy poradzą sobie w starciach z najlepszymi zawodnikami na świecie? Niewykluczone, że i tutaj przydałby się jeden dodatkowy, doświadczony pomocnik. Największym objawieniem jest z pewnością Francuz Anthony Knockaert, który jeśli będzie się rozwijał we właściwym kierunku, to za niedługo będą starać się o niego największe marki futbolu.
- Danny Drinkwater – Anglik, 24 l., 40/6;
- Matthew James – Anglik, 22 l., 32/1;
- Andy King – Walijczyk, 25 l., 25/4;
- Anthony Knockaert – Francuz, 22 l., 39/5;
- Dean Hammond – Anglik, 31 l., 24/1;
- Lloyd Dyer – Anglik, 31 l., 35/6.
Napastników, którzy czasami występują i w pomocy lub na skrzydłach, zespół Leicester ma dużo, jednak mało który wybił się w tym sezonie ponad resztę. Dwóch najbardziej bramkostrzelnych piłkarzy w tym sezonie to: David Nugent (28 l., 41/18) oraz Jamie Vardy (27 l., 36/16). Ten pierwszy rozegrał w PL cztery sezony, w trakcie których zdobył tylko dziewięć bramek. Wśród 7-8 napastników tylko Ci wyróżnili się znacząco w stosunku do reszty i naszym zdaniem i tutaj w przyszłym sezonie należałoby poszukać jakiegoś wzmocnienia. Chociażby dla zwiększenia rywalizacji o miejsce w składzie. Są to wyłącznie czysto teoretyczne rozważania pismaka, więc czas pokaże, kogo i na jaką pozycję ściągną włodarze klubu w letnim okienku transferowym. Bo wątpliwości co do tego, że prezes Vichai udostępni większą kwotę na transfery, raczej nie ma.
Po blisko dekadzie, „The Foxes” wracają na angielskie salony. Jak sobie w tych rozgrywkach poradzą? Czy uda im się zagościć w jednej z najlepszych lig świata na dłuższy okres czasu? Aby poznać odpowiedzi na te pytania, musimy obserwować poczynania Leicester w przyszłym sezonie. Trzymamy kciuki za „Wasyla” i jego drużynę!