Lipiec to czas, kiedy większość poważnych drużyn leniwie wychodzi z rytmu wakacyjnego, świńskim truchtem zbliżając się do nowego sezonu. Niestety, nasi piłkarze przez ostatnie lata zrobili bardzo dużo, by do tego grona nie należeć, i gdy ich koledzy z Niemiec czy Francji, a nawet Cypru bądź Czech, w najgorszym razie formę kują na koniec miesiąca, oni muszą być w pełni sił już w jego połowie. Dzisiaj będziemy świadkami pierwszej szansy na choćby delikatną zmianę naszego – bądźmy szczerzy – bardzo niekorzystnego położenia na futbolowej mapie Starego Kontynentu – swoją walkę w Lidze Europy rozpoczynają Lech, Śląsk i Piast.
***
Czy jest sens w ogóle przedstawiać rywali polskich drużyn? Prawda jest taka, że i tak nikt nie zapamięta więcej niż jednego nazwiska, a za miesiąc, góra dwa, mało kto będzie kojarzył z kim to męczył się nasz towar eksportowy. Z dzisiejszymi meczami jest jak z maturą – niespecjalnie chętnie do niej podchodzimy, ale przejść przez to trzeba.
Jeszcze raz to podkreślimy – trzeba, bo jeśli nie zakończymy tradycji gremialnego lania i grupowej dezercji z europejskich pucharów już w lipcu, taka scena może przestać być tylko wytworem zgorzkniałej wyobraźni zawiedzionego kibica…
Dziennikarz: – Panie trenerze, jak to jest, że wygrywamy pierwszą połowę 1:0, ciśniemy, mamy sytuacje na dwa, a nawet trzy do zera, a na koniec przegrywamy 1:3?
Trener: – No wie pan, panie redaktorze. Poziom szalenie się wyrównał. W Europie nie ma już słabych drużyn, nawet te z Polski stać na dobry wynik. Przed nami rewanż…
I żeby było jasne – takich słów nie będzie wypowiadał Pep Guardiola czy Juergen Klopp, a Gurban Gurbanov lub Mika Lehkosuo.
Dobra, przejdźmy do konkretów. Lech zagra na wyjeździe z FC Honka, obecnym wiceliderem fińskiej ekstraklasy. Patrzymy na personalia rywala „Kolejorza” i…nic. Jak to w Finlandii, większość nazwisk kończy się „nen” i tyle. Same anonimy, no może poza jednym nazwiskiem - Abdoulaye Méïté. 32-latek kopał trochę w Premiership i Ligue 1, więc CV ma przyzwoite, jednak podopieczni Mariusza Rumaka nie powinni drżeć przed nim ze strachu. Tym bardziej, że fiński futbol stoi jeszcze niżej od naszego – trzech reprezentantów tego kraju odpadło już w pierwszej rundzie eliminacyjnej i to nie z byle kim, bo z ekipami z Wysp Owczych, Azerbejdżanu i Luksemburga.
Tak więc Hamalainen może sobie mówić, że „Honka to dobry zespół”, a Lech i tak musi zrobić swoje. Rumak ma swoje problemy (pół zespołu na L4), ale to nie ma znaczenia – „Kolejorz” MUSI przejść do następnej rundy. Ma młody, ambitny skład, dobrego trenera, kibiców, finanse, czyli wszystko, by wczłapać do fazy grupowej Ligi Europy. Ostatnie sparingi pokazały, że forma rośnie, więc nie przewidujemy problemów. Jeśli Lovrencsics, Teodorczyk, Kamiński czy Możdżeń zagrają na tym samym poziomie, co w towarzyskiej potyczce z FC Nordsjaelland, Finowie będą przeszkodą nie większą niż krawężnik.
Czas na Śląsk. Podopieczni sympatycznego skądinąd czeskiego szkoleniowca we Wrocławiu zmierzą się czarnogórskim Rudarem Pljevlja. Na teraz możemy powiedzieć, że gra tam kilku kolegów Joveticia oraz Vucinica i mamy nadzieję, że tak samo będzie wyglądała nasza wiedza po zakończeniu dwumeczu. Mila i spółka powinni na tę okazję nieco zmodyfikować studencką zasadę trzech Z – zagrać, zwyciężyć, zapomnieć. Tyle.
Śląsk zrobił naprawdę fajne zakupy (Paixao, Hołota, Dudu Paraiba i Plaku), jest mądrzejszy o zeszłoroczną hańbę, więc mamy nadzieję, że spokojnie upora się z ekipą z Pljevlji. W zasadzie innego scenariusza nie potrafimy sobie wyobrazić. Vuk Sotirović różnicę między wrocławianami a Rudarem określił jednym słowem – przepaść. Oby po meczu nie okazało się, że chodziło mu o ogrom przewagi Czarnogórców…
Warto dodać, że Rudar swoją przygodę z tegoroczną edycją Ligi Europy rozpoczął od I rundy, w której z trudem przeszedł Mikę Erewań (1:0 i 1:1). Poniżej skrót drugiego meczu.
Nasz debiutant na europejskiej scenie, Piast Gliwice, z problemami poleciał do Azerbejdżanu, by tam pokopać z Karabachem Agdam. Tak, z tym samym, który trzy lata temu pokazał Wiśle Kraków, w jakiej gra lidze. Wiemy, że gliwiczanie zapomnieli o wizach, mamy nadzieję, że nie zapomnieli o formie.
„Piastunki” to wielka niewiadoma. Jako beniaminek TME grali naprawdę fajną piłkę, z marszu wywalczyli przepustki do europejskich pucharów, później niby się wzmocnili, więc powinno być dobrze. Ku przestrodze, zamieszczamy skrót potyczki Karabachu z Wisłą.
Na papierze wszystko wygląda fajnie, jednak nie daje nam spokoju jedna myśl – nie ma szans, by nikt się nie zbłaźnił, któraś drużyna musi dać ciała, inaczej piłkarze nie byliby sobą. Pytanie tylko która?
***
Początek meczów Lecha i Piasta zaplanowano na godzinę 18:00, natomiast Śląsk startuje o 20:45.