W czerwcu pisaliśmy
TEKST NA TEMAT VALENCII
, w której właśnie zmieniał się właściciel. Fani „Nietoperzy” wiązali wówczas duże nadzieje z przyjściem do klubu Amadeo Salvo, licząc przede wszystkim na wyprowadzenie klubu z problemów finansowych. Minęło kilka miesięcy, a sytuacja Valencii nie uległa znaczącej poprawie. Zespół słabo radzi sobie w La Liga, a klub nie ma poważnego sponsora, który zapewniłby mu możliwość powrotu na szczyt, a przede wszystkim dokończenie budowy Nuevo Mestalla.
Początek roszad w sztabie drużyny zaczęto od Braulio Vazqueza, który do tej pory, w Valencii odpowiedzialny był głównie za transfery – pełnił funkcję dyrektora sportowego. Jednak po kompromitującej porażce u siebie z Almerią, w jedenastej kolejce rozgrywek Primera Division, miarka się przebrała. Salvo zrezygnował z usług Braulio, który od początku „nie był jego człowiekiem”, w Walencji pracował bowiem od 2010 roku i opowiadał się za zwolnieniem pierwszego trenera, Miroslava Dukicia. Vazquez poleciał, a Dukić pozostał na swoim stanowisku. Prezydent klubu, Amadeo Salvo wielokrotnie podkreślał już, że Serb bez względu na osiągane przez drużynę wyniki, pozostanie szkoleniowcem Valencii przynajmniej do końca sezonu.
A jeśli już przy wynikach jesteśmy – te, jak można było się zresztą spodziewać, „Los Ches” osiągają słabe. 5 zwycięstw, 2 remisy i aż 6 porażek - nie ma co ukrywać, Valencia stała się ligowym średniakiem. Zespołem, z którym może wygrać nawet słabeusz, pałętający się gdzieś w dolnych rejonach tabeli. W niej, „Nietoperze” zajmują dziewiąte miejsce, z trzypunktową stratą do szóstego Getafe. Zostając jeszcze w tematyce stricte sportowej, przypomnijmy, że do niedawna czołowy obrońca Valencii, Francuz Adil Rami od stycznia zostanie wypożyczony do Milanu. 27-latek otwarcie skrytykował postawę Miroslava Dukicia, i mimo późniejszych przeprosin za te słowa, wiadome było, że obaj panowie już się nie dogadają. Zimą z Hiszpanii może też odejść Ever Banega, którym – jak donosi jego agent – poważnie interesuje się Juventus, PSG oraz Napoli.
Wróćmy do spraw organizacyjnych. O następcy Braulio, (który w końcu dogadał się z władzami klubu, co do rozwiązania jego umowy – dostanie 400 tysięcy euro odszkodowania) a więc o nowym już nie dyrektorze sportowym, a sekretarzu technicznym, najwięcej mówi się w kontekście byłego piłkarza Valencii, Rufete, a także Duńczyka Franka Arnesena. Obaj panowie cieszą się zdecydowanie większym szacunkiem wśród fanów „Nietoperzy” niż Vazquez, więc tę zmianę – bez względu na to, na kogo finalnie postawi zarząd - niewątpliwie zapisujemy na konto plusów.
Zmianą organizacyjną na korzyść VCF, było także ściągnięcie do klubu nowego dyrektora ds. marketingu, którym został Louis Douwens, uprzednio pracujący w Ferrari i Manchesterze City. Douwens, wraz z Salvo wybrali się ostatnio na wycieczkę po Azji w poszukiwaniu nowych inwestorów. W jej trakcie, ten drugi wystąpił nawet w Al-Jazeerze, by szukać pomocy finansowej dla klubu przy budowie Nuevo Mestalla, którą wstrzymano cztery lata temu. Salvo spotkał się z architektem tego stadionu, Markiem Fenwickiem, który przedstawił nowy projekt, redukujący liczbę kosztów o 60 milionów euro. Po tej zmianie, nowy stadion miałby liczyć 61 500 miejsc.
O innych, wymiernych skutkach wyprawy do Azji szefów Valencii niewiele jeszcze wiemy, jasne natomiast jest to, że w tym czasie renegocjowano umowę z firmą Jinko Solar, która pojawia się na koszulkach piłkarzy. Chińczycy poszerzyli swoją ofertę sponsoringu, i będą płacić klubowi 3,5 miliona euro rocznie. Kilka dni temu Valencia dogadała się także z Jomą co do rozwiązania panującego kontraktu i podpisania pięcioletniej umowy z Adidasem, który zamierza poszerzyć swoją działalność wśród hiszpańskich drużyn. To dobry marketingowo ruch dla klubu, który ma podnieść nieco jego rangę, a także zwiększyć dochody .
Jak widać, w Valencii spory ruch. Jedni odchodzą, inni przychodzą, na twitterowych kontach VCF wciąż pojawiają się pogłoski o potencjalnych nabytkach transferowych „Nietoperzy”. Ostatnie zmiany i aktywna działalność prezydenta klubu, Amadeo Salvo, może jednak cieszyć fanów Valencii. Oby tylko za drobnymi sukcesami organizacyjnymi szły kolejne, większe, a także – co chyba najważniejsze, powrót do czołówki w Primera Division.
WIKTOR DYNDA
fot. intereconomia.com