W Poznaniu 31 tysięcy zakazów

kibicerepr

31 tysięcy gardeł rozpoczęło mecz Polska – Irlandia od wspólnego wykonania „Mazurka Dąbrowskiego”. Pomimo że kadra od lat regularnie notuje fatalne wyniki kibice w każdym spotkaniu wierzą. Był Franek Smuda co miał czynić cuda, był Waldek King Fornalik. Teraz swoje rządy rozpoczął Adam Nawałka przed którym morze porażek ma się rozstąpić, a kadra ma zacząć wygrywać.

W Poznaniu choć nie było kompletu – kibice spisali się dobrze. „Byle zjeść i ponapierdalać” nabrało nowego znaczenia, bo co niektórzy… nie mogli nawet usiąść na swoim miejscu.

„Specjalnie kupowaliśmy karty kibica. Bilety też nabyliśmy wcześniej, za 55 złotych. Braliśmy dzień wolny w pracy, przejechaliśmy 500 kilometrów” – mówił jeden ze sfrustrowanych kibiców. Przyjechał z grupą kilkunastu kolegów specjalnie na to spotkanie. Na miejscu okazało się, że PZPN popełnił błąd i sprzedał fanom bilety na lożę prasową. Trybunę, która w każdym kolejnym meczu jest wyłączona z dystrybucji wejściówek, gdyż zasiadają tam akredytowani dziennikarze. Kibice nie ukrywali złości, dyskutowali z dziennikarzami i rzecz jasna zgłaszali zażalenie związane z tą sprawą do stewardów. Nikt jednak nie potrafił usadzić gdzieś tych kibiców, kilkunastu z nich całą pierwszą połowę stało na schodach. Dopiero w przerwie niektórzy znaleźli miejsca, pojedyncze osoby wcisnęły się między żurnalistów. Na konferencji pomeczowej przedstawiciel PZPN przeprosił dziennikarzy za zamieszanie, sprawa ma być wyjaśniana. Kibice nie ukrywali rozgoryczenia i chęci reklamacji sprawy. Trudno się dziwić skoro nie dość, że popełnia się błąd w sprzedaży, to jeszcze ciężko zająć się sprawą – która podobno wyszła tuż przed meczem – i zorganizować kibicom miejsca.

Fani zjechali się z całego kraju – Trzebiatów, Żytniów, Dobrosławice, Rzepin, Siciny, Będusz, Gardzko… Wsparcie jakie otrzymali piłkarze przy Bułgarskiej w Poznaniu nie zaowocowało jednak dobrą grą ani pozytywnym wynikiem. Kibice naprawdę wiele wybaczają. Gorycz porażki ze Słowacją poszła w niepamięć w trakcie wczorajszego sparingu z Irlandią. Głupie straty, niecelne podania, których nie brakowało fani komentowali – „aj, no chciał dobrze”. Ale… ile można. Doping był. Po ostatnim gwizdku sędziego również gwizdy, jak najbardziej zasłużone. Kibice mają prawo skarcić piłkarzy za słabą grę i beznadziejne wyniki. Płacą za bilety i oczekują dobrej gry. Nie dość, że chodzą na kadrę i wciąż w nią wierzą pomimo tak wielu meczów, w których biało-czerwoni nie dają ku temu żadnych powodów – jeszcze obrywają. Jeśli Mateusz Klich oglądał mecz z pewnością możemy spodziewać się kolejnych zakazów stadionowych, tym razem dla 31 tysięcy fanów. W końcu nie dość, że gwizdali to jeszcze siedzieli na miejscach niezgodnych z biletami.

Na konferencji prasowej Adam Nawałka mówił, że na grę reprezentacji patrzy jak na szklankę do połowy pełną. Cieszy się, że zagraliśmy na zero z tyłu, oczywiście nie zapominając, że znów nie strzeliliśmy gola. To już czwartek spotkanie (Irlandia, Słowacja, Anglia, Ukraina), kiedy biało-czerwoni nie mogą trafić do siatki rywala. 375 minut… Ostatnim bramkarzem, który skapitulował przed polską ofensywą był księgowy z San Marino, Aldo Simoncini. Niezawodny internet jednak podpowiada, kiedy Polska się przełamie. W grudniu. Opłatkiem.

DOMINIK POPEK

Pin It