Manuel Pellegrini na sobotniej konferencji potwierdził wypożyczenie Franka Lamparda, najdziwniejszą transakcję tego lata w Premier League. Anglik, przenosząc się – choćby tymczasowo – na Etihad Stadium może zyskać sobie wrogów już nie tylko we wschodnim Newham, ale też w centrum Londynu, gdzie urzędują kibice Chelsea. Sytuacja jest zagadkowa, bo, według The Guardian, Anglik odrzucił propozycje kilkumiesięcznego związania się z Melbourne City oraz Queens Park Rangers, a więc opcji bezpieczniejszych, nie narażających 36-latka na gniew fanów The Blues. Być może jednak Lampard nie miał wyboru. Po prostu, razem z Davidem Villą, wpadł do sieci pewnego arabskiego potentata naftowego.
Futbolowe imperium Mansoura bin Zayed al-Nahyana sięga trzech krajów oraz tercetu kontynentów. Dorobek rodziny City Football Group zamyka się na dwóch mistrzostwach Premier League i pojedynczych triumfach w FA Cup, Pucharze Ligi oraz meczu o Tarczę Dobroczynności. To wszystko skalpy Almy Mater potęgi arabskiego biznesmena – Manchesteru City. Potęgę innych włości szejka Mansoura mozolnie budują piłkarscy gubernatorzy. W USA Claudio Reyna, ruchomo na wszystkich posiadłościach zaś Ferran Soriano oraz Khaldoon Al Mubarak, marionetka obecnego szefa rządu Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
A to wcale nie koniec ekspansji City Football Group. Brytyjsko-arabski syndykat od maja jest również mniejszościowym udziałowcem w japońskim Yokahama F. Marinos.
Mając we władaniu kilka zespołów, naturalną sprawą jest swobodny przepływ ich podmiotów. W tym wypadku – kart zawodniczych. David Villa czas posuchy do marcowego startu Major Soccer League wypełni zatem w Melbourne. Tam również na saksy miał udać się Lampard, lecz ten niespodziewanie wybrał ogrzewanie ławki Manchesteru City. Wybrał lub do wyboru go zmuszono, bo nieco groteskowe wypożyczenie 36-latka do „Obywateli” może mieć drugie dno.
Jedną z sankcji narzuconych na City przez FIFA w ramach Financial Fair Play jest zmniejszenie do 21 graczy składu zgłoszonego na nadchodzące rozgrywki Ligi Mistrzów. Wśród nich musi być pięciu Anglików. W Premier League – jeszcze dodatkowo trzech rodaków Elżbiety II. Kosmopolityczni „Obywatele”, wobec klinczu w negocjacjach nowej umowy Jamesa Milnera, nie angażując Lamparda, musieliby posiłkować się nieopierzonymi juniorami albo szybkim kupnem mniej renomowanej niż legenda Chelsea. Jeśli pomocnik chciał trochę rozruszać się przed nowym rozdaniem w Stanach Zjednoczonych, to jego aktywność zapewne zredukuje się do kopania na treningach, ewentualnie w Pucharze Ligi. W ulubionym systemie Manuela Pellegriniego, 4-2-3-1, wychowanek West Hamu nie ma już sił, podobnie jak w Chelsea, by efektywnie odgrywać rolę któregoś z ofensywnych pomocników. Żelazną dwójką zabezpieczającą środek chilijskiej maszynerii byli sprowadzony za 16 milionów funtów Javi Garcia oraz, po realizacji katalońskiego snu Luisa Suareza, najlepszy gracz Premier League, a jednocześnie kapitan „Obywateli”, Yaya Toure. A w odwodzie są jeszcze Fernandinho, wciąż uchodzący za sporą nadzieję Jack Rodwell i świeży nabytek, niezmordowane płuca FC Porto, Fernando Reges. 36-letni, zeszłosezonowy rezerwowy The Blues, ściągnięty właściwie na finiszu przygotowań, byłby w najlepszym razie czwartym wyborem szkoleniowca mistrzów Anglii.
Najlepszy piłkarz w historii Chelsea został sprowadzony do roli surogata, czy raczej wygodnego sposobu na ominięcie niewygodnych dla City reguł. Lecz to wypożyczenie, tak samo zresztą jak australijska transakcja Villi, może stworzyć niebezpieczny precedens. Bezgotówkową wymianę między klubami. W dowolnym momencie. Oczywiście, na dzisiaj istnieje zbyt wielki dysonans sportowy między ekipami z Manchesteru i Nowego Jorku, nie wspominając już o Melbourne, ale w przyszłości, gdy NYCFC osiągnie chociaż chociaż Los Angeles Galaxy, a Australia ciągle będzie zwiększała poziom, to City Football Group da każdemu ze swych członków ogromną przewagę nad resztą stawki.
Wyobraźmy sobie nagłą plagę kontuzji w Manchesterze City w październiku lub grudniu. Czy nawet w lutym, już po zakończeniu okienka transferowego w zachodnich klubach. „Obywatele” mogą w każdej chwili ściągnąć kogoś z NYCFC lub z Melbourne. Napastnicy się wykruszają? Przyjdzie na miesiąc lub więcej Villa. Yaya Toure zerwie więzadła, a Fernandinho pozna ciemnie strefy Manchesteru, co skutkuje brakiem snu? Zza oceanu przyleci Lampard. Inne drużyny, po miesiącach lata oraz po styczniu mogą liczyć jedynie na juniorów bądź graczy z kartą zawodniczą w ręku. Nawet jeśli na drodze stanęłyby przepisy, nie będzie problemu aby błyskawicznie anulować umowę z jednym klubem i podpisać z innym będących w strefie wpływów Mansoura.
To póki co jest niewinne, bo raczej City nie potrzeba Davida Williamsa czy Roberta Korena, ale wraz z napływem świetnych – nawet nieco przeterminowanych – zawodników „Obywatele” zyskają pokaźny spichlerz graczy, możliwy właśnie dzięki osi Manchester – Nowy Jork – Melbourne. A o mistrzostwie, szczególnie w lidze angielskiej, często decydują detale. „Obywatele” zyskali właśnie narzędzie, do modyfikowania lub zastępowania detali kadrowych w dowolnym momencie.