Część z nich dopiero pozna smak ekstraklasy, inni wracają do niej, aby się odbudować, a reszta musi udowodnić, że nie przez przypadek rządzili na jej boiskach w minionym półroczu. W dniu inauguracji rundy wiosennej TME przedstawiamy wam zawodników, na których grę na należy spoglądać czujniejszym okiem niż na pozostałych kopaczy. Jednocześnie zapraszamy na nasz
LIGOWY KONKURS
, w którym do wygrania bardzo atrakcyjne nagrody!
MICHAŁ MASŁOWSKI
Do T-Mobile Ekstraklasy przystosowywał się tak, jak wygląda wychodząc na boisko – ospale, bez pośpiechu, mrużąc oczy, jakby dopiero co zwlókł się z łóżka. Ci, którzy wcześniej oglądali go na pierwszoligowych murawach zgodnie twierdzili, że w piłkę grać potrafi jak mało kto i tylko kwestią czasu było, kiedy odpali. Z początku wystawiany na skrzydle zupełnie sobie nie radził, w 4. kolejce przesunięty za napastnika rozkwitł jak fiołek na wiosnę. Z meczu na mecz grał coraz lepiej, aż w końcu na szczyt wdrapał się w potyczce z Piastem Gliwice, któremu strzelił cztery gole. Dobra postawa zaowocowała powołaniem na styczniowe zgrupowanie reprezentacji w Abu Zabi, gdzie potwierdził nieprzeciętne umiejętności i podbił cenę, jaką trzeba zapłacić za jego usługi. Wiosną musi udowodnić, że dobra runda jesienna nie była jedynie efektem euforii po awansie do ekstraklasy, o co wcale nie będzie łatwo.
PAWEŁ STOLARSKI
Napisano o nim więcej tekstów, niż zdążył zagrać dobrych meczów, co nie stanowi najlepszej rekomendacji. Młodzian odchodząc z Wisły i odmawiając Legii udowodnił, że nie tylko ma łeb na karku, ale także nabiał w spodniach. Smuda mnie nie chce? Dobra, bez łaski, idę szukać szczęścia gdzie indziej. Legia? Nie, dzięki, nasiedziałem się w Wiśle, więc wybieram Lechię, bo tam mam większe szanse na grę i rozwój. Najbliższe miesiące powinny pokazać, czy mamy do czynienia prawdziwym diamentem, czy tylko zwykłym kamyczkiem, o którym przypadkiem zrobiło się głośno.
ORLANDO SA
Na napastnika z utęsknieniem czekał Jan Urban, a dostał go Henning Berg. Tak naprawdę nikt nie wie, czego się spodziewać po Portugalczyku i dlatego czujnym okiem będziemy spoglądać na jego każdy występ. Niby był w Bradze, Porto i Fulham, ale BYŁ to w tym przypadku najlepsze określenie. Dopiero w AEL-u Limassol odżył (13 bramek w 18 meczach) i pytanie, czy zdoła przełożyć skuteczność z Cypru na polskie warunki. Biorąc pod uwagę, że Vasco i Marco Paixao dali sobie w TME radę, kibice na Ł3 powinni mieć sporo pociechy z gry Sa. Więcej o kulisach transferu Orlando i protestach cypryjskich kibiców przeczytacie TUTAJ .
SEWERYN MICHALSKI
Mimo że w Jupiler Pro League przez pół roku zagrał ledwie 36 minut, twardo obstaje, że nie zmarnował czasu i stał się lepszym zawodnikiem niż przed wyjazdem. W Belgii przesiadywał na
przystanku autobusowym
ławce rezerwowych, a po przyjściu Milosa Kosanovicia zapewne zabrakłoby dla niego miejsca nawet tam, więc wypożyczono go do Jagiellonii. Człowiek zagadka – dobra runda w słabym Bełchatowie, fatalne kilka miesięcy w niewiele lepszym Mechelen. Który Michalski jest prawdziwy? W najbliższym czasie powinniśmy się przekonać, czy nadaje się na piłkarza, czy może raczej powinien zająć się czymś innym, np. sypaniem ryżu na ślubach.
WOJCIECH PAWŁOWSKI
Sytuacja niemal bliźniaczo podobna do Michalskiego – w Polsce pozostawił po sobie dobre wrażenie, zagranicą co najwyżej mógł nauczyć się języka. Mówi, że zmądrzał i jego wypowiedzi zdają się to potwierdzać. W Śląsku powinien mieć sporo okazji do przypomnienia, że najpierw mówiono o nim ze względu na łapane piłki, a nie przez zdolności lingwistyczne. We will say what time will tell. TUTAJ możecie przeczytać naszą ocenę ściągnięcia przez Śląsk Pawłowskiego, a TUTAJ nasz wywiad z bramkarzem wrocławian.
MACIEJ MAKUSZEWSKI
Kolejny z marnotrawnych, wracających na polskie murawy po nieudanym podboju świata. Pojechał do Czeczenii grać w piłkę, a zamiast o boiskowych wyczynach opowiada o tygrysie prezesa klubu. W rosnącej w siłę Lechii będzie chciał pokazać, że w Tereku pomylili się co do niego, jak Decca Records co do Beatlesów. Jest stosunkowo młody i ma dużo do udowodnienia, dlatego stawiamy, że w Gdańsku będą z niego zadowoleni. Sporo mówi o głodzie gry i żywimy szczerą nadzieję, że naje się właśnie występami w lidze, a nie wstydem.
PATRYK MAŁECKI
Przed „Małym” runda na dwa uda – albo się uda, albo się nie uda. Jeśli przez kolejne półrocze będzie kopał (bo graniem tego nazwać nie można) tak jak przez ostatnie osiemnaście miesięcy, raczej trudno mu będzie znaleźć pracodawcę gwarantującego równie sowite zarobki, co Pogoń czy Wisła. W Szczecinie w niego wierzą i od początku traktują jak swojego, choć Małecki jeszcze niedawno dumnie deklarował, że w Polsce liczy się tylko jeden klubu i bynajmniej nie chodziło mu o „Dumę Pomorza”. Już podczas drugiego zimowego sparingu z Flotą z trybun dało się słyszeć pieszczotliwe „Mały to, Mały tamto”, zupełnie tak, jakby kibice oglądali 25-latka nie drugi raz w życiu, a od co najmniej dobrych kilku sezonów. Małecki docenił kredyt zaufania, wziął się ostro do roboty i podczas zimowych przygotować harował jak Polak na włoskim polu truskawek. Zaczął dobrze i wiosną musi podtrzymać dobrą passę, by udowodnić, że jednak pamięta jak grać w piłkę. O tym, że „Mały” był za mały na Wisłę przeczytasz TUTAJ .
MATEUSZ ZACHARA
ZA szybki, ZA silny, ZA skuteczny, po prostu ZACHARA. Tak TUTAJ pisaliśmy o napastniku Górnika po jednym z jego świetnych jesiennych meczów. Z braku laku został podstawową „dziewiątką” zabrzan i wykorzystał swoje pięć minut co do sekundy. Jak mawiał Jim Belushi w serialu „Jim wie lepiej”, bohaterowie to ludzie przyparci do muru i przyciśnięty do ściany Zachara kapitalnie dał sobie radę. Casus Masłowskiego – po dobrych kilku występach w drugiej połowie 2013 roku musi dowieść, że to nie dzięki fartowi, a umiejętnościom jego licznik bramkowy wskazuje dwie cyfry. A pamiętajmy, iż był już w Górniku taki napadziorek, co to w jednej rundzie strzelił dziesięć goli, a potem strzelał co najwyżej shoty przy barze. Nazywał się Dawid Jarka i dawno nikt o nim nie słyszał…
PAWEŁ BROŻEK
Tutaj nie mamy wątpliwości – na Brożka trzeba zwracać uwagę, bo prostu dalej będzie strzelać gole. Za słaby na Europę, idealny na Polskę. Wykorzystać sam na sam? Luz. Strzelić gola w stylu kung-fu Pazdana? Żaden problem. Zdobyć bramkę głową? Nic prostszego. Smuda czyni w Wiśle cuda, bo „Brozinho” robi, co do niego należy. Według nas główny faworyt do korony króla strzelców TME.