„Balotelli jest wart tyle, co Mona Lisa” – powiedział swego czasu Mino Raiola reprezentujący interesy włoskiego napastnika. Podobnie, jak uwieczniony na płótnie uśmiech Mony Lisy intryguje od wieków, tak samo zwykła ciekawość każe nam próbować intuicyjnie zgadywać, co dzieje się w głowie jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy ostatnich lat. Błyskotliwego napastnika, który przepiękne gole kwituje pełnym powagi spojrzeniem, zaś najprostsze żarty szerokim uśmiechem. Od pewnego czasu Super Mario nie jest jednak skory do żartów.
Piątkowy wieczór na San Siro miał jednego bohatera i choć Balotelli przez 85 minut pałętał się po boisku prowokując kibiców Milanu do niewybrednych komentarzy pod swoim adresem, odkupił swoje winy fenomenalnym strzałem z 40 metrów. Piłka z prędkością 90 km/h trafił w okienko bramki gości i Rossoneri rzutem na taśmę zgarnęli tak potrzebny komplet punktów. W trakcie eksplozji radości tifosich czarnoskóry napastnik nie cieszył się z bramki, nie prężył muskułów jak w pamiętnym meczu z Niemcami, po prostu powiódł wzrokiem po trybunach i ruszył w stronę połowy boiska, żeby wznowić grę. Zatrzymali go koledzy z zespołu, ale Mario odebrał gratulacje i uściski niewzruszony. Adil Rami podniósł jego policzki, by na twarzy nieobliczalnego napastnika pojawił się choć cień uśmiechu.
Balotelli nie ma ostatnio najlepszej passy. Efektownie zatopił Bolognę, ale wcześniejszych kilkanaście jego strzałów z dystansu nie było nawet blisko bramki rywala. Transfer reprezentanta Włoch za 20 milionów wydawał się świetną okazją i początkowo Super Mario pociągnął Milan za uszy do Ligi Mistrzów (12 bramek w 13 wiosennych meczach i prześcignięcie Fiorentiny o punkt). W obecnym sezonie były zawodnik Interu i Manchesteru City wyraźnie zawodzi. Styl prezentowany przez niego kiedy drużynie nie idzie, można opisać jako wybitnie irytujący. Wszystko robi jakby od niechcenia, nie przemęcza się jeśli piłka nie zmierza w jego kierunku. Strzela z nieprzygotowanych pozycji, jakby nie zwracał większej uwagi na uwagi i śpieszył się gdzie indziej. Sędziowie niezbyt chętnie odgwizdują przewinienia na upadającym w co drugiej akcji Balotellim. Do tej pory stuprocentowo pewny w wykorzystywaniu rzutów karnych, przestrzelił już dwie jedenastki.
Znów przypomniał wszystkim, że bez odpowiedniego bodźca nie wykorzystuje nawet w połowie swojego ogromnego talentu. Kiedy Pepe Reina zatrzymał na linii bramkowej niedbale kopniętą piłkę, Balotelli poprzysiągł zemstę i kilkadziesiąt minut później nie dał Hiszpanowi żadnych szans ze skraju pola karnego pakując futbolówkę idealnie w okienko strzeżonej przez niego bramki. Niewiele to jednak już dało, bo dobiegał końca doliczony czas gry i Milan przegrał z Napoli. Rozgrywany przed tygodniem ligowy rewnaż obu ekip znów był przykry dla Mario, który sobie kompletnie nie radził i został zmieniony przy niekorzystnym wyniku, a realizator uchwycił go zalanego łzami na ławce rezerwowych. Pierwsze doniesienia mówiły o rasistowskich wyzwiskach z trybun San Paolo, które miały poruszyć Włocha o afrykańskich korzeniach. Zaprzeczyły temu słowa Clarence’a Seedorfa.
„Cóż mogę powiedzieć? To były łzy sportowca, takie rzeczy często zdarzają się w piłce i na swój sposób było to coś pięknego.”
Clarence Seedorf
Wersję Holendra potwierdzają również fakty: Napoli zaprzeczyło takim incydentom, Milan nie wniósł żadnej skargi. W całej sprawie istnieje jednak jeszcze trzeci trop, według którego ojcostwo mocno wpłynęło na psychikę Balotellego. Kilkanaście dni temu testy DNA potwierdziły, że niepokorny piłkarz jest ojcem dziewczynki urodzonej przez jego byłą dziewczynę. Czyżby żarty się skończyły?
Może to jednak faktycznie wpływ Seedorfa, u którego Super Mario zdobył cztery bramki w pięciu spotkaniach. Holender stwierdził przed meczem z Bologną, że jego podopieczny nie jest czempionem, ale ma szansę nim zostać w przyszłości. Balotelli odpowiedział jedną z najpiękniejszych bramek tego sezonu, a w pomeczowych wywiadach przyznał, że dobrze dogaduje się z nowym trenerem.
„ Seedorf naprawdę mnie nakręca. Mamy dobre relacje, bo mówi wszystko bez ogródek prosto w twarz. Czy jestem czempionem? Takie rzeczy piszecie w gazetach. Ja wierzę, że prawdziwego czempiona poznaje się po czynach na boisku. „
Mario Balotelli po meczu z Bologną
Tak jak u Mony Lisy, tak samo u Balotellego istota sprawy pozostaje w sferze domysłów i interpretacji, choć Włosi raczej woleliby żeby pojechał do Brazylii w dobrym humorze i wrócił uśmiechnięty od ucha do ucha.