Właśnie w takim momencie, przy pięciu punktach przewagi nad Lechem Poznań, ekipa dowodzona przez Jana Urbana mogła pokazać pełnię swoich możliwości. Grając na luzie, bez zbędnej spiny, powinna zaprezentować to, co potrafi. Niestety dla niej, zagrała katastrofalnie i zaczynamy się zastanawiać, czy jej mistrzostwo aby na pewno jest takie pewne…
***
Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:1
Broź (k) 19′ – Saganowski 55′
Już pierwsza połowa zapowiadała się sensacyjnie. Łodzianie prowadzili i nie było to przypadkowe prowadzenie. Mądra, skuteczna gra w defensywie i regularne kontry, które dość poważnie zagrażały bramce Dusana Kuciaka. Legia była bezradna, nie potrafiła stworzyć sobie żadnej dogodnej okazji do zdobycia gola. Grała nieporadnie, nieskutecznie, niechlujnie… Słowem: nie dało się na to patrzeć. Przerwa chyba nie wpłynęła na warszawian zbyt dobrze, bo obraz gry zbytnio się nie zmienił. I choć ekipa Urbana zdobyła za sprawą Marka Saganowskiego gola na wagę remisu, to niesmak pozostał. Widzew grał jak równy z równym, stwarzał sobie piekielnie groźne okazje, a Legia nie wiedziała, co się dzieje. To kolejny słaby, wręcz toporny mecz w wykonaniu tego zespołu. Niby Legia nie przegrała od 11 spotkań, ale ile spośród nich było rzeczywiście dobrych? Który z nich pamiętacie, mając przed oczami świetne akcje, niesamowite zrywy, czy przepiękne gole? My żadnego…
I to jest właśnie różnica pomiędzy Lechem a Legią. Warszawianie są bardziej regularni, dzięki czemu najprawdopodobniej wygrają ligę i będą walczyć w eliminacjach Ligi Mistrzów. Ale w niej nie wróżymy im niczego dobrego. To lechici grają efektowniej. Ich najlepsze mecze to prawdziwe koncerty. A Legia? Gra schematycznie, bez pomysłu, wygrywa indywidualnościami. Ale to na ligę wystarczy. Co będzie dalej? To już zmartwienie Urbana, Leśnodorskiego, Mazurka i spółki…
Dla Widzewa brawa. Za młodzieńczą fantazję, odwagę, ambicję i momenty polotu. Właśnie tak gra się z Legią – odważnie, ale bez szaleństw. W sytuacjach, gdy młodzieńcy z Łodzi zaczęli przesadnie atakować, warszawianie mieli zdecydowanie więcej miejsca na boisku. Zespół Radosława Mroczkowskiego zagrał jednak chyba najlepszy mecz w rundzie wiosennej i to wystarczyło na przyszłego mistrza Polski. Skoro przeciwstawić Legii potrafi się Widzew, to aż strach pomyśleć, co z podopiecznymi Urbana zrobią prawdziwi piłkarze…
ks