Trudna miłość Fornalika

Fornalik_PZPN

Trudna i niepoprawna jest miłość Waldemara Fornalika do Przemysława Tytonia. Choć ten drugi od prawie sześciu miesięcy ogrzewa ławkę PSV Eindhoven, a niedawno zasilił zespół młodzieżowy Holendrów, selekcjoner ani myśli, by się bez niego obejść i cały czas nie zdejmuje różowych okularów. Tym razem wysłał mu powołanie w miejsce kontuzjowanego Tomasza Kuszczaka. Wiadomo, że to tylko trzeci bramkarz kadry. Pewnie i tak nie zagra. Niemniej jednak o byciu w reprezentacji powinny decydować jasne i przejrzyste kryteria.

***

Przemka Tytonia darzę wielkim szacunkiem. Pamiętam rzut karny obroniony z Grecją, pamiętam świetne wyczyny z Rosją, pamiętam dobre interwencje z Czarnogórą i Anglią.  Mimo że już w październiku powoli staczał się do roli etatowego rezerwowego (ale jeszcze czasami pogrywał), byłem zwolennikiem wystawienia go przeciwko „Synom Albionu”. Dlaczego?  Po prostu wobec kontuzji Wojciecha Szczęsnego nie było wtedy lepszego. Owszem, Tomasz Kuszczak miał stałe miejsce w bramce Brighton, ale w reprezentacji nie był od zarania dziejów i nie znał się tak dobrze z kadrowiczami jak jego rywal. W związku z tym nie było innego, bardziej rozsądnego wyboru.

Jednak od tamtego czasu minęło pięć miesięcy.  Sytuacja Tytonia pozostała niezmienna, od października ani razu nie pojawił się na boisku. Ba, stała się jeszcze gorsza, po tym jak  dwa tygodnie temu został cofnięty do zespołu młodzieżowego i w ostatnich dwóch spotkaniach zagrał w rozgrywkach będących odpowiednikiem… naszej Młodej Ekstraklasy. Na domiar złego nawet tam nie potrafi zachować czystego konta. Dla uczestnika Euro 2012 to przecież strzał w piętę. Degradacja niesamowita, wręcz skreślająca go z myślenia o drużynie narodowej.

Niestety realia są dla niego brutalne. Bramkarz z – nazwijmy to -  holenderskiej Młodej Ekstraklasy otrzymuje powołanie na mecze eliminacji do mistrzostw świata. Ale za co? Za Euro 2012? Z czystej grzeczności?  Powiecie, że się czepiam, nie mam pomysłu na tematy, szukam sensacji na siłę. Wszak został dowołany w miejsce Kuszczaka, szykowanego na numer trzy… Mam pełną świadomość, że szanse na występ przeciwko Ukrainie, czy nawet San Marino ma naprawdę nikłe.

Jednak, gdy Fornalik zastępował Franciszka Smudę, miałem cichą nadzieję, że – w przeciwieństwie do poprzednika – nie będzie miał swoich ulubieńców, a wytycznymi decydującymi o powołaniach będą aktualnie prezentowana forma i regularna gra w klubach. Roztoczyła się przede mną wielka wizja stabilnej reprezentacji dla naprawdę wyróżniających się zawodników, bez jakichkolwiek kompromisów czy sentymentów za czyny z przeszłości. Liczyć miała się teraźniejszość, ewentualnie niedaleka przyszłość. Niestety szybko się przekonałem jak bardzo byłem naiwny.

Tak z innej beczki,  jestem ciekaw, jak wyglądałaby bramka reprezentacji Polski, gdyby nie… dziennikarze. Przypominam, że Artur Boruc dołączył do grona desygnowanych na Irlandię, dopiero po tym, jak na Fornalika wylała się fala krytyki za niedostrzeżenie progresu u „Holy Goalie”. Nie wierzę, że od tak mu się zapomniało. A to niestety o czymś świadczy…

Kontynuujmy jednak temat. Nietrudno rozejrzeć się dookoła i dostrzec bramkarzy na ten moment o wiele lepszych niż Tytoń.  Co za nimi przemawia? Grają! Grają bez ustanku i to na niezłym poziomie. Najlepszy przykład –  Dariusz Trela.  Golkiper Piasta Gliwice ma niesamowity potencjał, bez dwóch zdań to jeden z najlepiej zapowiadających się młodych golkiperów w Ekstraklasie. Wysoką formę udowadnia na każdym kroku: w czterech pierwszych kolejkach Ekstraklasy puścił dwie bramki, przy których absolutnie nie zawinił.  Przede wszystkim jest gwarancją pewności. Prędzej czy później i tak będzie dostrzeżony.

Na miejscu Fornalika nigdy nie powołałbym Tytonia, nawet na trzeciego bramkarza.  Gdybym już jednak miał kierować się zagranicznym ograniem, zaprosiłbym… Łukasza Fabiańskiego. Opcja na pewno lepsza niż Tytoń. Po kilku meczach w drużynie młodzieżowej Arsenalu, Fabian – ni stąd ni zowąd -  tak nagle zagrał z Bayernem Monachium  w Lidze Mistrzów i – trzeba przyznać – spisał się znakomicie. W weekend dostał szansę w Premier League. Wiele pracy nie miał, ale zachował czyste konto. Arsene Wenger musiał wiedzieć co robi.

Szkoda, że Fornalik zamiast podążać ku nowemu, preferuje rutyniarzy niezależnie od formy i sytuacji. Rzecz jasna nie ma się co rozwodzić nad trzecim bramkarzem, ale warto się zastanowić, czy ta decyzja nie wpływa źle na rywalizację o miejsce w kadrze. Lepiej przecież dać do zrozumienia, że nie ma tam  nietykalnych świętych krów.

DANIEL KAWCZYŃSKI

Pin It

  • mane

    Gdyby selekcjoner Fornalik zmieniał bramkarzy i powołałby np wspomnianego Trelę, albo Fabiańskiego… a w kolejnym meczu dajmy na to Janukiewicza czy Skorupskiego – to byłaby okazja, że Fornalik postępuje jak Łazarek, który co mecz skład zmieniał…. Dziennikarzynie nie dogodzisz…. Zawsze coś nie tak…. Jest Boruc, jest Szczęsny… Trzeci bramkarz i tak się w tej sytuacji nie liczy, prawda?

  • Pingback: Piwo, Salamon, Totti i Clough | PodPressingiem.com