Trójka do zera, Paderborn żegna frajera, czyli co i kto wpadło nam w oko w 2. kolejce Bundesligi

Bundesliga zalicza start jakiego chyba mało kto się spodziewał. Tylko Bayer Leverkusen wygrał oba swoje dotychczasowe mecze i tylko Augsburg oba spotkania przegrał. Punkty stracił już i Bayern, i Borussia, a bez zwycięstwa są Schalke, Wolfsburg i Borussia Moenchengladbach. Skazywany na spadek beniaminek z Paderborn leje na wyjeździe HSV 3-0 i jest wiceliderem, a Julian Schieber dorzuca kolejną bramkę, samodzielnie przewodząc klasyfikacji najlepszych strzelców. Wróżbita Maciej by tego nie przewidział.

***

1. Klopp przestawia pionki

Jeszcze niedawno, żeby sklecić meczową jedenastkę Borussia Dortmund podpisywała kontrakt z Manuelem Friedrichem, facetem przygotowującym się do życia na piłkarskiej emeryturze, a na partnera do gry na środku obrony dorzucała mu chłopaka z juniorów, który mógłby mówić do niego per „Pan”. Utalentowanego, ale nie aż tak, żeby z miejsca stał się pewnym punktem walczącej w Lidze Mistrzów drużyny.

Juergena Kloppa do kombinowania zmusiła plaga kontuzji, jednak może się okazać, że w dłuższej perspektywie na tych problemach całkiem dobrze wyszedł. Dał szansę częstszych występów Durmowi i Hoffmanowi, w ekspresowym tempie ściągnięty został Milos Jojić, odkurzono też Olivera Kircha. Okazało się, że potencjału na zostanie gwiazdami ligi może i nie mają, ale mogą być całkiem sensownym uzupełnieniem zespołu.

fot. twitter.com

O ile jeszcze kilka miesięcy temu można było wytypować w ciemno wyjściową jedenastkę BVB, tak dziś jest już o to coraz trudniej. Systematycznie zmniejsza się grono piłkarzy odwiedzających centrum rehabilitacyjne klubu, a działacze sięgnęli do portfela i postarali się o wzmocnienie zespołu. W pełni zdrowa Borussia to dziś pięciu środkowych obrońców, sześciu środkowych pomocników i spore grono piłkarzy odpowiadających za ofensywę, w tym trzech nominalnych napastników. To duże pole manewru i wreszcie szansa dla Kloppa na dobieranie taktyki pod rywala, czy jej zmianę w trakcie meczu.

Widać to było w piątkowym spotkaniu z Augsburgiem, w którym Borussia swobodnie zmieniała swoje ustawienie. Z tego wyjściowego, 4-1-4-1, płynnie przechodziła do 4-1-3-1-1 z Marco Reusem biegającym niemal na wysokości Pierre Emericka Aubameyanga. Po zmianie Jojicia na Bendera BVB pograło nawet chwilę starym, dobrym 4-2-3-1, żeby po wejściu Adriana Ramosa przejść na 4-3-3.

Wyglądało to całkiem nieźle, choć nad ulepszeniem tych chwiejnych momentami konstrukcji, Klopp będzie musiał jeszcze popracować. Pewnie z dużą satysfakcją, bo jeśli Borussii nie nawiedzi kolejna plaga kontuzji, będzie miał spore pole do popisu dla wcielania swoich pomysłów w boiskowe życie.

2. Wicelider z Paderborn i hamburska suma wszystkich strachów

W 1. kolejce zwycięstwo wymknęło im się z rąk w ostatniej minucie spotkania z Mainz i wydawało się, że na pierwszą wygraną w historii występów w Bundeslidze drużyna Paderborn trochę poczeka. Ku zaskoczeniu wielu,  w sobotę w Hamburgu piłkarze Andre Breitenreitera nie pozostawili złudzeń ekipie HSV. To oni wyglądali jakby w Bundeslidze grali od lat, a po drodze zahaczyli o kilka poważnych klubów. Wola walki to jedno, ale Paderborn przede wszystkim wyglądało też dobrze pod względem piłkarskim. Bez tremy beniaminka, na dużym spokoju, tak jak przy drugiej bramce zrobił  to Mario Vrancić.

Inna sprawa, ile w tym bardzo dobrym występie Paderborn było zasługi ich sobotniego rywala. Trudno racjonalnie wytłumaczyć, to co od dłuższego czasu wyprawiają goście w koszulkach HSV. W Hamburgu zmieniło się powietrze i oddychający nim na co dzień piłkarze zapomnieli jak się gra? Przecież jeżeli wziąć tylko nazwisko, każdego z nich z osobna, to przy chłopakach z Paderborn są gwiazdami. Byli reprezentanci Niemiec, uczestnicy mundialu, wicemistrz świata. Jest tam paru chłopaków, którzy potrafią grać w piłkę. Do tego kilku kolejnych, za których zapłacono latem spore pieniądze. Cała ta zgraja wychodzi razem na boisko i zaczyna się parodia, profanacja zakładanych przez nich koszulek.

Sporo osób chwaliło HSV za to okienko, dostrzegając, że wreszcie transfery do Hamburga mają jakiś sens. Trudno jednak podzielać tę opinię, skoro na środku obrony Slomka wciąż ma do dyspozycji Westermanna i Djourou i zanim do zdrowia wróci Gojko Kacar najpewniej to oni bawić nas będą swoimi występami. Przy tej parze na Imtech Arenę mógłby pewnie trafić i sam Cristiano Ronaldo, a tylu goli ile oni zawalą, on by nie zdobył. Szkoda takiego klubu, szkoda tych tysięcy fanatycznych kibiców, którzy przechodzą przez te tortury.

3. Szpital w Gelsenkirchen

Fot. twitter.com/BL_Latest

Sierpień to chyba nie jest ulubiony miesiąc Jensa Kellera. Tegoroczny to najpierw porażka Schalke w DFB Pokal z Dynamem Drezno, później przegrana inauguracja z Hannoverem 96 i mecz z Bayernem w perspektywie. Tyle wystarczyło, żeby niemieckie media wróciły do debaty „kto za Kellera?”. Ten jednak uciekanie spod opadającego topora ma opanowane do perfekcji i udowodnił to kolejny już raz, bo remis z mistrzem kraju trzeba uznać za jego sukces. Tym wynikiem kupił sobie pewnie kilka tygodni spokoju, jednak koszt okazał się znaczny – o kolejne cztery nazwiska powiększyła się lista kontuzjowanych graczy Schalke.

Wciąż nie wiadomo ile potrwa przerwa Jana Kirchoffa, choć z Gelsenkirchen dopływają głosy, że nie będzie ona aż tak długa jak ta w zeszłym sezonie. Z problemami Kaana Ayhana i Ralfa Fahrmanna lekarze Schalke powinni poradzić sobie w czasie przerwy na mecze reprezentacji. Najpoważniej wygląda uraz Felipe Santany, ale paradoksalnie, akurat jego absencja może wyjść zespołowi na dobre, bo od dłuższego czasu Brazylijczyk to piąta kolumna w obronie Schalke. Keller będzie zmuszony kombinować. I bardzo dobrze, bo w odwodzie ma do dyspozycji bardzo zdolną młodzież, która gorsza od brazylijskiego pozoranta na pewno nie jest.

4. Myślę, że nie stało się nic

Długich trzynaście lat trzeba było czekać, żeby w niedzielnych spotkaniach Bundesligi nie zobaczyć ani jednego gola. 9 grudnia 2001 r. bezbramkowymi remisami zakończyły się spotkania Schalke – Hertha i Freiburg – FC Koeln.

W meczu Mainz z Hannoverem – 25 strzałów na bramkę, 8 celnych. We Freiburgu, gdzie miejscowi podejmowali Borussię Moenchengladbach, strzałów naliczono 26, ale celnych tylko 7. I nic, zero w sieci. A przecież strzelać te drużyny potrafią, bo taka Borussia jeszcze w czwartek wbiła 7 goli w meczu Ligi Europejskiej.

Spore fragmenty obu spotkań nadawałyby się do leczenie bezsenności. Hannover, wiadomo, na obcych boiskach ma problemy od dłuższego czasu. W Mainz zorganizowano łapankę, bo dorobek Tomasa Tuchela udało się roztrwonić zaskakująco szybko. Na jej efekty jeszcze trochę pewnie poczekamy. Freiburg jest oczko bliżej utrzymania, a Borussia… Borussia to jest na razie zagadka. Potencjał bardzo duży, ale dwa punkty w dwóch meczach to nie jest dla „Źrebaków” wymarzony start.

5. Czarodziejska stopa

Hakan Calhanoglu po raz pierwszy…

https://vine.co/v/OBhT6IhtXx5

… i Hakan Calhanoglu po raz drugi:

https://vine.co/v/OBhEtIZZOaM

Pokażcie mi drugiego piłkarza w tak młodym wieku, który biłby stałe fragmenty porównywalnie do Hakana Calhanoglu. Chłopak ma 20 lat, a piłki dogrywa tak, jakby bicie rożnych, czy wolnych trenował jeszcze zanim nauczył się mówić. Powtarzalność wyćwiczona na godzinach treningów i w tysiącach powtórzeń. Jak Daniel Łukasik zdecyduje się kiedyś jednak te stałe fragmenty potrenować, to niech korepetycje weźmie właśnie u Calhanoglu.

MATEUSZ KOWALSKI

Pin It