Porozmawialiśmy z Tomaszem Pasiecznym, który w swoim CV ma pracę dla Cracovii jako dyrektor sportowy i Legii Warszawa czy West Bromwich Albion jako skaut. Ponadto jako jeden z trzech Polaków jest absolwentem szkoły FIFA Master, pracował w azjatyckich strukturach piłkarskich i przy Euro 2012. W rozmowie z FootBarem Pasieczny porusza temat skautingu w Polsce (a raczej jego braku), zdradza kogo obserwował dla WBA i ocenia transfer Dominika Furmana do Francji…
Jaką liczbę skautów powinien zatrudnić ekstraklasowy klub, aby jego siatkę można było nazwać profesjonalną i wymagać od niej przyzwoitych wyników w postaci udanych transferów?
Przede wszystkim musimy rozgraniczyć skauting do pierwszej drużyny i ten do akademii. Ważne jest również, jaki obszar chcemy obserwować. Czy jest to jedno województwo, cały kraj czy też zagranica. Wyszukiwanie młodych piłkarzy jest dużo prostsze. Są kadry wojewódzkie, Centralna Liga Juniorów i młodzieżowe reprezentacje Polski, gdzie możemy ocenić i wyciągnąć najlepszych zawodników do naszej akademii. Właściwie to trener każdej grupy młodzieżowej w klubie może czynić pewne obserwacje dotyczące uzdolnionej młodzieży w innych drużynach. Oczywiście dobrze by było, gdyby taki szkoleniowiec miał ogólne pojęcie o wyszukiwaniu piłkarzy, aby przeszedł odpowiednie szkolenie. TUTAJ czytaj mocny i kontrowersyjny blog na temat szkolenia w Polsce!
Natomiast jeżeli mówimy o skautingu dla pierwszej drużyny, to ważne jest czy mamy do czynienia z klubem topowym w polskiej lidze czy typowym średniakiem. Absolutne minimum to czterech skautów zatrudnionych w klubie. Natomiast jeżeli klub ma wizję i strategię działania to liczba ludzi wyszukujących zawodników nie jest najważniejsza. Można wykorzystać wolontariat. Mnóstwo młodych ludzi chce dostać się do świata profesjonalnej piłki nożnej poprzez obserwację zawodników dla klubu z ekstraklasy. Warto z takich osób korzystać. TUTAJ czytaj o tym, co zabija polską piłkę!
Czytałem ostatnio, że Barcelona obserwowała Ter-Stegena od 2009 roku. Stworzyła 25 raportów na jego temat, a w tym czasie oglądało go dziesięciu różnych skautów. Czy taka obserwacja daje gwarancję udanego transferu?
Faktycznie, liczba obserwacji i raportów minimalizuje ryzyko nieudanego transferu, które i tak zawsze istnieje. Mówimy tutaj o topowym klubie, w którym dyrektorem sportowym jest były bramkarz (Andoni Zubizarreta – przyp. red.), więc ocena niemieckiego golkipera pewnie była przeprowadzona nad wyraz profesjonalnie. Jednak oprócz właściwej oceny umiejętności czysto sportowych, równie ważna jest pomoc klubu w aklimatyzacji zawodnika. Musimy pamiętać, iż Ter-Stegen będzie poddany niesamowitej presji, ponadto będzie zmagał się z nowym językiem i kulturą. Jak widzimy, liczba warunków, jakie muszą być spełnione, aby transfer był udany jest całkiem spora. Klub nie tylko musi doprowadzić do transferu nowego zawodnika, ale również zrobić wszystko, aby zapewnić mu miękkie lądowanie w nowym otoczeniu. TUTAJ czytaj o najlepszym modelu szkolenia na świecie!
W Sewilli na skauting wydaje się rocznie 2 mln euro. Jakie fundusze musiałby wyłożyć polski klub, aby móc jego siatkę nazwać profesjonalną?
Milion złotych przeznaczany rocznie na wyszukiwanie piłkarzy to jak na polskie warunki olbrzymi nakład finansowy, który zapewniłyby jednak profesjonalną obserwację piłkarzy. Tak naprawdę już kilkaset tysięcy złotych wystarczyłoby, aby stworzyć kompetentną siatkę „szperaczy”. Po roku pracy można by było zbierać pierwsze żniwa. Prezesi w polskich klubach boją się inwestować takie pieniądze w tę gałąź. Tymczasem wystarczy jeden udany transfer i pieniądze zainwestowane w wyszukiwanie zawodników zwracają się z nawiązką.
Jak długo i przez jaką grupę osób powinien być obserwowany zawodnik, aby jego umiejętności mogły zostać rzetelnie ocenione?
Lech Poznań ma dwie zasady, którymi kierują się w klubie przed zakupem nowego piłkarza. Pierwsza mówi, iż jednego piłkarza muszą obserwować minimum przez pół rok. Są na tyle pewni swojego skautingu, że w ogóle nie testują zawodników do gry w klubie. Szanuję poznaniaków za wprowadzenie tych zasad, ja jednak kieruje się innymi sposobami, które są w stanie zapewnić rzetelną ocenę piłkarza. Po pierwsze – monitorować, a następnie ocenić gracza powinno minimum dwóch skautów. Następnie warto zobaczyć zawodnika w różnych warunkach. Na wyjeździe, u siebie, wtedy kiedy drużyna prowadzi grę, w momencie, gdy zespół musi się bronić. Kolejnym papierkiem lakmusowym umiejętności interesującego nas gracza są jego występy w europejskich pucharach. Dla największych klubów dyspozycja obserwowanego zawodnika w europejskich rozgrywkach ma decydujący wpływ na transfer.
Pracując w West Bromwich Albion mogłeś obserwować jak funkcjonuje skauting na najwyższym poziomie. Czy można cokolwiek przenieść z angielskiej Premier League do polskiej ekstraklasy?
Oczywiście, że tak. Jest bardzo wiele pomysłów, które można by było wcielić w życie w Polsce. Przede wszystkim klub musi mieć plan, strategię i pomysł na wyszukiwanie piłkarzy. Powinien mieć stworzoną listę pozycji priorytetowych, na których potrzebuje nowych graczy, aby podnieść poziom drużyny. Równie ważne jest przygotowanie potencjalnych zastępców dla wiodących piłkarzy klubu. Nie wiemy, kiedy przydarzy się naszemu czołowemu graczowi poważna kontuzja, bądź kiedy zgłosi się po niego silniejszy i bogatszy klub. W takiej sytuacji warto mieć gotowy pomysł kim tych graczy zastąpić. David Moyes, jeszcze pracując dla Evertonu, w swoim pokoju miał cztery tablice. Na jednej z nich był skład The Toffees za dwa lata. Moyes wiedział już, na jakiej pozycji jakość jest niewystarczająca, gdzie trzeba będzie poczynić wzmocnienia, aby wznieść drużynę na wyższy poziom. Do takiej formy funkcjonowania klubu powinniśmy dążyć w Polsce, gdzie ważne będzie nie tylko najbliższe okienko transferowe, ale również to, co wydarzy się w dwuletniej perspektywie.
Był jakiś piłkarz z polskiej ekstraklasy, którego obserwowałeś dla WBA?
W polskiej lidze nie ma wielu piłkarzy, którymi mógłby zainteresować się klub z Premier League. Mój szef powtarza: „Nie mów mi, że w twoim kraju nie ma nikogo interesującego, bo wtedy twoja praca nie ma sensu”. Wcielając tę maksymę w życie, mogę przyznać, iż w ostatniej rundzie obserwowaliśmy trzech zawodników z polskiej ekstraklasy. Dla kibiców ich nazwiska nie byłyby zaskoczeniem, ponieważ są to wyróżniający się gracze, o uznanej marce w Polsce.
Patrząc na dotychczasowe transfery w polskiej lidze można wyróżnić jakiś klub, dostrzec strategię, przemyślane zakupy?
Oczywiście obserwuję rynek transferowy w polskiej lidze i w niektórych przypadkach śmiem wątpić czy zespoły z ekstraklasy oglądały sprowadzanych piłkarzy wystarczająco rzetelnie i długo. Tak naprawdę dopiero po zakończonym sezonie będzie można zaobserwować, jaki zespół dokonał faktycznych wzmocnień. Ja na pewno będę przyglądał się Semirowi Stiliciowi. Jego pierwszy udany rok w Lechu sprawił, iż był obserwowany przez kilku skautów z WBA. Bośniak robił wtedy wrażenie piłkarza, który w lepszym klubie byłby w stanie jeszcze bardziej wyeksponować swoje zalety. Jak się potoczyła jego kariera, wszyscy wiemy. Pytanie czy w Wiśle się odbuduje, co de facto nie będzie zbyt dobrze świadczyć o naszej lidze.
Praktycznie codziennie słuchamy wieści o nowych nazwiskach łączonych z Legią. Czy jest to profesjonalne, że przed podpisaniem kontraktu do prasy wycieka tyle informacji na temat obserwowanych zawodników?
Musimy sobie zadać pytanie, czy to są piłkarze, których faktycznie Legia obserwowała. Z taką liczbą skautów i nazwisk padających w mediach jest to logistycznie wręcz niemożliwe. Liczba informacji, jaka wycieka z klubu faktycznie jest jednak dość niepokojąca. Sam prezes Leśnodorski przyznał, iż w następnym okienku transferowym z Łazienkowskiej nie wydostanie się już żadna informacja dotycząca potencjalnych wzmocnień. Na pewno taka sytuacja nie ułatwia negocjacji z zawodnikami i ich menadżerami, więc niewątpliwie jest to jakiś problem.
Ostatnio głośno było o transferze Dominika Furmana do Tuluzy za 2,7 mln euro. Uważasz, że to dobry ruch Francuzów?
Wielu ludzi ocenia Furmana tylko i wyłącznie przez pryzmat ostatniego, słabszego w jego wykonaniu, pół roku. Z moich informacji wynika, iż Dominik przez Francuzów był oglądany bardzo długo i uważam, iż ma on wszelkie predyspozycje, aby sprawdzić się nad Sekwaną. Warto zauważyć, iż w ostatnim czasie, bądź co bądź, ciągle młody zawodnik występował na trzech różnych pozycjach. Zaczynał jako ofensywny pomocnik, następnie grał jako pomocnik z zadaniami w obronie i w ataku, a zdarzały się mecze, gdzie występował również jako defensywny pomocnik. Tuluza na pewno zwróciła uwagę na jego występy w młodzieżowej reprezentacji Polski, gdzie jest kapitanem i wyróżniającym się piłkarzem. Dlatego warto wziąć pod uwagę większe spectrum niż jego ostanie pół roku w Legii.
Jak oceniasz transfery „Wojskowych” z poprzedniego okienka, czyli Dossę Juniora, Helio Pinto i Henrika Ojameę?
Cała trójka udowodniła, iż w polskiej ekstraklasie jest w stanie zrobić różnicę i dać zespołowi jakość. U każdego można było zaobserwować również mankamenty i wady. Są w klubie dopiero pół roku, gdzie musieli zmagać się z aklimatyzacją w naszym kraju, nowym językiem i nowymi wymaganiami. Rzetelnie będzie można ich ocenić po zakończeniu obecnego sezonu. Warto jednak się zastanowić, czy są to zawodnicy, którzy będą w stanie dać Legii coś więcej niż mistrzostwo Polski. Śmiem wątpić, iż ich poziom sportowy będzie na tyle wysoki, aby osiągać zadowalające rezultaty w europejskich pucharach.
Na koniec pofantazjujmy przez chwilę. Wyczytałem na twoim Twitterze, że jedyną brakującą częścią Barcelony jest Wayne Rooney. Co takiego byłby on w stanie dać zespołowi z Katalonii?
Obserwuję oczywiście ten najwyższy światowy poziom i każdy ma jakieś przemyślenia i pomysły. Wydaje mi się, że Wayne Rooney ze swoim kapitalnym przerzutem, umiejętnością gry w tłoku, niezłym strzałem z dystansu i dużą agresją, wniósłby do zespołu z Katalonii świeżość i jakość. Co ciekawe, w Barcelonie widziałbym go w środku pola, na pozycji defensywnego pomocnika. Oczywiście nie jest powiedziane, iż moja teoria by się sprawdziła, ale może kiedyś Rooney odejdzie z Manchesteru i przekonamy się czy miałem rację.
Rozmawiał DAWID SZWARGA
Partnerem artykułu jest fanpage „Piłka nożna”
fot. legia.net