Lato na Camp Nou rozpoczęło się z wysokiego C – transfer Neymara do tej pory budzi kompleksy u sporej części madryckiego frontu. Do tego stopnia, że wszyscy w Realu wymarzyli sobie podobnie kosmiczny transfer i od tygodni prowadzone są usilne staranie o kupno Garetha Bale’a. Sytuację FC Barcelony można poniekąd porównać ze stylem mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka – po trzęsieniu ziemi nastąpił kolejny skok napięcia.
Mowa tu o odejściu z wiadomych względów Tito Vilanovy z ławki trenerskiej Barcelony i zatrudnieniu na jego miejsce kompletnie anonimowego Gerardo Martino. Człowieka zakochanego w tiki-tace, głoszącego peany na temat nowoczesnej piłki, zamienności pozycji i wysokiego pressingu. Bardzo mocno przypominającego Marcelo Bielsę. Dlaczego więc Barcelona nie zatrudniła Marcelo Bielsy, skoro ten nie przedłużył kontraktu z Athletic Bilbao, a mógł oferować identyczny styl gry co Guardiola, Vilanova czy Martino, i był w przeciwieństwie do Martino doświadczony w prowadzeniu hiszpańskich drużyn? Odpowiedzi należy szukać u Leo Messiego. To Messi zarekomendował Martino na stanowisko szkoleniowca Barcelony; sam ‘Tata’ (jak nazywany jest w Argentynie) przyznał, że Messi bardzo mu w tym pomógł i gdyby nie jego gorące rekomendacje, na jego miejsce zatrudniono by kogoś innego. Jaką rolę w Barcelonie pełni teraz Messi?
On po prostu trzyma cały klub w garści.
Czy dlatego, że skorzystano z jego sugestii i zatrudniono nieznanego nikomu trenera? Nie. Messi ma ogromną władzę w klubie, ponieważ cała Barcelona budowana jest pod niego. Messi i Martino z pewnością dobrze się znają. ‘Tata’ musi wiedzieć, jak wykorzystać do maksimum potencjał Argentyńczyka a przy tym realizować w zamierzeniu perfekcyjny plan na perfekcyjny , piękny, ofensywny futbol. Futbol w którym wymieniane są setki podań, by na końcu i tak podać do Messiego. Cały styl gry Barcelony to tylko alibi dla coraz bardziej odczuwalnej Messidependencii. W biografii ‘Ja, Ibra’ Zlatan Ibrahimović wspomina, że Messi stawiał warunki Guardioli odnośnie tego, kto będzie środkowym napastnikiem i co za tym idzie, kto będzie miał więcej swobody w grze. To swoiste ultimatum było zawoalowanym „ja tu rządzę, więc jeśli chcecie wygrywać ze mną w składzie, nie pozwolę na sprowadzanie kolejnych gwiazd, które mogą grać tak dobrze jak ja” ze strony Messiego.
Jak się ma do tego transfer Neymara?
Ma on swoje plusy i minusy. Po pierwsze, pod nieobecność Messiego grę będzie zdolny – mówiąc kolokwialnie – pociągnąć sam Neymar, znakomity drybler i futbolowy magik. Druga strona jest taka, że dwóch graczy o charakterystyce wolnego elektronu na boisku nie może przebywać i choć nie jest to sprawa wiązań kowalencyjnych, to dwóch całkowicie wyłączonych z zadań defensywnych piłkarzy to spore ryzyko dla Barcelony budującej grę od tyłu i wysokiego pressingu. Jest oczywiście trzecia strona medalu, a właściwie jego krawędź: Messiemu w końcu zacznie przeszkadzać błysk Neymara.
Pamiętam Barcelonę sprzed lat – Barcelonę w której Messi nie wiódł wiodącej roli albo w której po prostu go nie było, bo grali w niej Eto’o , Giuly czy Ronaldinho – drużyna kompletnie nieprzewidywalna, gwiżdżąca na posiadanie piłki. Zabójczo niebezpieczna i najlepsza, jaką pamiętam. Pamiętam też, że w miarę wzrostu umiejętności i eksplozji talentu Messiego poziom Ronaldinho i pozostałych ówczesnych katalońskich cracków zaczął opadać.
Czy Messi jest prawdziwym liderem i filarem Barcelony na jedne z najlepszych lat w jej historii? Tak, Argentyńczyk ma na Camp Nou status permanentnej nietykalności i przyznaję, że piłkarzem jest wyjątkowym. Z jednej strony promowany jest ciepły wizerunek grzecznego, ułożonego profesjonalisty obdarzonego niesamowitym talentem, z drugiej zaś – czytając choćby fragmenty biografii Ibrahimovicia i patrząc na znakomitych piłkarzy, którzy musieli znosić grę w jego cieniu – Villę (choć w jego przypadku to kontuzja skierowała go na ostatnią prostą w Barcelonie), wspomnianego Ibrę, Eto’o czy Ronaldinho, trudno oprzeć się wrażeniu, że choć Barcelona z Messim w składzie osiągnęła niesamowite wyniki, to jej styl gry to budowanie zespołu pod niego. Pomyślmy, co byłoby gdyby w zespole pozostał Ibrahimović, a jego statusu w zespole nie podważał nikt, nawet sam Pulga Atomica..
Messi ma problem , z którym jeszcze tego lata będzie musiał zmierzyć się Cristiano Ronaldo w obliczu zakupu zabawki Pereza – Garetha Bale’a. Ten problem to ktoś, kto może być tak dobry jak on sam. Barcelona ma problem przypuszczalnie jeszcze większy – to apoteoza i uzależnienie od Messiego, który w ma w klubie coraz większą władzę.
MARIUSZ JAROŃ