Testy ciążowe wskazane po meczu

alaves-liverpool-final-uefa Śląsk Wrocław zebrał wpierdziel od GKS-u Bełchatów. Ktoś powie, że to niespodzianka, ale ja szczerze mówiąc spodziewałem się tego. Ustępujący mistrz Polski wyglądał bezradnie na tle drużyny broniącej się przed spadkiem. We wrocławskim zespole nie ma w tej chwili nikogo kreatywnego w ofensywie. No bo przecież za takiego nie można uznać Piotra Ćwielonga, Waldemara Sobotę (jeźdźca bez głowy) czy Sebastiana Milę (grającego ostatnio regularnie na pozycji pierwszego do zmiany).  W ataku natomiast zawodnik od zawodzenia Łukasz Gikiewicz. Może to i sympatyczny chłopak, ale piłkarsko – bramkowy impotent. No bo jak inaczej nazwać napastnika, który jeszcze nigdy nie strzelił goli w dwóch meczach z rzędu?

***
Bramkową impotencję przełamał natomiast Ireneusz Jeleń. – A dlaczego nie Barcelona? – westchnąłem po efektownym trafieniu. Ale po chwili wytrzeźwiałem i zgłębiłem się w statystyki snajpera Górnika Zabrze. Wniosek? Jeleń na listę strzelców w Ekstraklasie wpisał się po siedmiu latach! Aby zagrać w Barcelonie trzeba będzie skopiować ten wyczyn jeszcze kilkadziesiąt razy. Tym bardziej szacunek należy się trenerowi Adamowi Nawałce za to, że potrafił wskrzesić przekreślanego już na starcie Jelenia. Coś czuję, że szkoleniowiec zabrzańskiego zespołu to i ze mnie jeszcze by zrobił niezłego grajka. Ten sok z gumijagód naprawdę działa.

***
W stanie krytycznym znajduje się Wisła Kraków. Ponieważ klub ma problemy z wypłacaniem pensji nieutalentowanym zawodnikom zwolniono właśnie ośmiu pracowników. Taki zabieg byłby być może uzasadniony, gdyby mieli oni podpisane lukratywne kontrakty. Tymczasem jak się udało mi dowiedzieć, sprzątaczka, magazynier, pracownicy biura prasowego w krakowskim klubie zarabiali niewiele powyżej… tysiąca złotych. Zarządzanie „Białą Gwiazdą” również wyceniam na niewiele powyżej tysiąca złotych. Wstyd na całą Polskę.
***
Awans do elity wymyka się natomiast z rąk Floty Świnoujście. To gorzka pigułka do przełknięcia, a to ze względu na to, że już miałem przedwczesne zaproszenie na fetę z okazji awansu do Ekstraklasy. I niestety, ale wszystko wskazuje na to, że będę musiał obejść się smakiem. Ale na Wyspę Uznam i tak się w końcu wybiorę do mojej serdecznej przyjaciółki. Szczerą przyjaźń cenię sobie o wiele bardziej niż futbol.

***
Figurująca na stanowisku prezesa Warty Poznań Izabella Łukomska-Pyżalska ogłosiła, że jej pierwszoligowa drużyna w meczu sparingowym zmierzy się z reprezentacją Polski kobiet. Tak poza tym wszyscy podobno zdrowi. Podkreślam – podobno. Mam nadzieję, że żaden z „Warciarzy” nie zrobi na boisku dziecka. Testy ciążowe po meczu będą jak najbardziej wskazane. Skandal wisi w powietrzu.

***
Na livescorze przeczytałem na szybko, że Bayern Monachium rozgromił Hamburger SV 9:2. Akurat nie miałem przyjemności śledzić tego spotkania (w tym czasie oglądałem na żywo mecz Stomil Olsztyn – Cracovia), więc dla pewności was pytam – oni tam grali w hokeja na trawie?

***
W Ostródzie na meczu spotkałem jednego z moich ulubionych trenerów młodszego pokolenia – Marcina Sasala. Jeśli się nie przesłyszałem mówił, że na święta wybiera się do Szczecina. Wracam do domu i nasłuchuję, że ma być on jutro również gościem w Cafe Futbol. Pan Bóg był w trzech osobach, ale trener Sasal przynajmniej potrafi się rozdwoić. Dobre i to.

KONRAD „KAZ” KAŹMIERCZAK

Pin It