Tego nie da się naprawić. Urban musi odejść z Legii

Od jakiegoś czasu nastroje kibiców Legii to ciągła sinusoida. Niby klub wywalczył mistrzostwo, niby był o krok od Ligi Mistrzów i niby zdominował rozgrywki ekstraklasy w tym sezonie. Cóż jednak z tego, skoro od dłuższego czasu gra drużyny Jana Urbana woła o pomstę do nieba…

Brak stylu w stołecznej drużynie zauważalny był już w minionym sezonie, kiedy to o punktach Legii decydowały przebłyski jednostek, przeważnie Jakuba Koseckiego i Miroslava Radovicia. Wówczas nie przywiązywano do tego jednak zbyt dużej uwagi, mówiło się bowiem, że lepsze operowanie piłką przyjdzie wraz z nowym sezonem, gdy do Warszawy dołączą nowi, zagraniczni zawodnicy. Całości takiego postawienia sprawy dopełnił wysoko wygrany, ostatni mecz sezonu, kiedy Legia po hattricku Marka Saganowskiego ograła u siebie Śląsk 5:0. Przez cały rok warszawianie zdobywali punkty, ale grali bez polotu, na co jednak zarówno w zarządzie, jak i w mediach przymykano oko, bo drużyna spełniła założone cele – Mistrzostwo oraz Puchar Polski.

Przed Janem Urbanem postawiono kolejne wymagania – Legia miała awansować do Ligi Europy, a przy odrobinie szczęścia może nawet do Champions League. Były trener Zagłębia ściągnął kilku piłkarzy z zagranicy, dostał jednego Brazylijczyka w ramach współpracy z Fluminense i miał ruszyć na podbój Europy, w której jednak już latem mistrzom Polski szło jak po grudzie. Zaledwie dwa zwycięstwa z amatorami z Walii i prześlizgnięcie się do IV rundy w dwumeczu z Molde. Mimo że legioniści już wtedy wyglądali jak drużyna grająca w piłkę bez pomysłu,  większość nie marudziła, powtarzając w kółko, że przecież styl się nie liczy.

To, że jednak w tym jakże popularnym w Polsce powiedzeniu niewiele jest prawdy, okazało się już wkrótce. Najpierw lekcję utrzymywania się przy piłce i pełnej kontroli nad nią dała Legii Steaua, a w kolejnej czesci sezonu, także pozostałe drużyny w Europie. Najbardziej wymowną statystyką jest rzecz jasna bilans legionistów w Lidze Europy – zero punktów, zero goli strzelonych. Gorszej drużyny od Legii w europejskich pucharach nie znajdziemy. Także w lidze drużyna Jana Urbana, mimo że przoduje w tabeli, paradoksalnie nie zachwyca. W ostatnich meczach legioniści wymęczyli zwycięstwa z beznadziejnym Zagłębiem oraz Widzewem, a także przegrali z Zawiszą i Podbeskidziem.

W grze Legii nie ma żadnego schematu, wypracowanego stylu, którym stołeczna drużyna charakteryzowałaby się w ekstraklasie, tak jak choćby Wisła czy Cracovia. Nie wiemy, czego można się po niej spodziewać, bo cały sukces zespołu Jana Urbana opiera się na zrywach pojedynczych zawodników, wśród których w obecnym sezonie prym wiedzie Radović. Gdy Serb miał kontuzję, gra Legii wyglądała już całkowicie do kitu. Bez Koseckiego w formie, z osowiałym Dwaliszwilim na środku ataku, leniwym Vrdoljakiem w drugiej linii i wreszcie „pierdołowatym” trenerem na ławce, nie oczekujmy od Legii niczego więcej niż sukcesy na krajowym podwórku.

Czy Bogusław Leśnodorski w końcu przejrzy na oczy i zrozumie, że Urban NIE JEST „najlepszym polskim trenerem”? Jeśli chce mieć solidną europejską drużynę, nie ma wyjścia. Przerwa w rozgrywkach ekstraklasy będzie najlepszym momentem na zmianę trenera w Legii. W przeciwnym wypadku, znów – o ile warszawianie doczłapią do czerwca na pierwszym miejscu w lidze – będziemy wstydzić się latem w Europie. Bo Jan Urban prochu już w Legii nie wymyśli.

WIKTOR DYNDA

***

***

fot. legia.net

Pin It