Szymański poleca: Oni nadawali kolorytu ekstraklasie, cz. 3 – ost.

Jeżeli polska piłka ma się czymś bronić, to właśnie osobowościami. Efektownych akcji, sztuczek technicznych, wirtuozerii – było przez lata jak na lekarstwo. Jednak oni nadawali naszej lidze specjalne walory. Sprawiali, że ligowa kopanina była intrygująca, ciekawa, specyficzna. Że jednak warto się było pochylać nad tą naszą śmieszną piłką. Kto to taki? Zobaczcie sami.

8. Marek Citko. I wszystko jasne

Jeden z najbardziej niespełnionych talentów w polskiej piłce, ale też postać niezwykle barwna. Zasłynął głównie jako strzelec pięknych goli w meczach przegranych. Czym zyskał tak sporą sympatię ludzi? Po pierwsze skromnością. Citko odbierany był jako „swój chłop”, który przyznał się do błędów z przeszłości i któremu wiara w Boga przywróciła sens życia. Po drugie, pokazywał się z jak najlepszej strony w najważniejszych meczach. Takich, które oglądała cała polska. Niesamowite gole w Lidze Mistrzów i ten historyczny, z Anglią, na Wembley, sprawił, że nasz kraj go pokochał. Dodatkowo udowadniał rodakom, że „Polak też potrafi”. Wyróżniał się na tle innych polskich piłkarzy techniką, czarował dryblingami. Kibice go pokochali do tego stopnia, że wygrał plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski, deklasując wszystkich złotych medalistów z Atlanty. Los jednak chciał, że Citko nie mógł nas cieszyć swoją grą przez długie lata, ale i tak pozostanie legendą, piłkarskim geniuszem, któremu kontuzja pokrzyżowała karierę ma sam szczyt.

Niektórzy twierdzą, że miał jedynie swoje pięć minut, ale jak śpiewał Dżem:.

„Jak na deszczu łza

Cały ten świat nie znaczy nic a nic…

Chwila, która trwa

Może być najlepszą z Twoich chwil…”

I rzeczywiście była.

9. Świerczewski, czyli o przebieraniu się za piłkarza

„Świr” nad świry w polskiej piłce nożnej. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zawsze miał swoje zdanie, imponował luzem, dystansem do życia i – powiedzmy sobie szczerze – uroczą szczerością. Raz w jednym z odcinków „Cafe Futbol” wyznał: – Po powrocie do Polski tylko przebierałem się za piłkarza. Gdy byłem młodym zawodnikiem, to podobał mi się Olympique Marsylia. Na koniec zagranicznej przygody nie tylko trafiłem do Marsylii, ale byłem nawet kapitanem tego zespołu. Oddałem opaskę dopiero Frankowi Leboeufowi, mistrzowi świata i Europy (…)Zrobiłem ponad normę– stwierdził ze stoickim spokojem.

Świerczewski na początku swej kariery – szczególnie w Lechu i Dyskobolii – był czołowym pomocnikiem ekstraklasy, a i na koniec przygody w Polsce nie odstawał, mając często 5-6 kilogramów nadwagi. „Przebierając się za piłkarza” i tak błyszczał na ligowych stadionach. Poziom rozgrywek na to pozwalał.

W 2009 roku wystąpił w teledysku Red & Spinache. Razem z Radosławem Majdanem wcielił się w rolę… policjanta. A skoro o policjantach mowa, to nie można nie wspomnieć o pamiętnym zajściu w Mielnie.

W nocy z 27 na 28 lipca 2008 roku w pensjonacie Villa Siesta w Mielnie „Świr” razem z Giorgio Majdanim Radkiem Majdanem i Jarkiem Chwastkiem, został zatrzymany za rzekome znieważenie policjantów. Coś tam pokrzykiwał w ich stronę. Zdaje się, że do jednego wypalił:

– Piękny królewiczu, po co te nerwy?

Widać królewicz nie był piękny, bo te słowa bardzo go dotknęły.

W istocie rzeczy, jak się później okazało, nic poważnego się nie wydarzyło, chociaż perturbacji i kłopotów piłkarze doświadczyli niemałych. Koniec końców, sąd uznał, że nie są niewinni, jednakowoż reakcję policjantów na zachowanie Świerczewskiego ocenił jako niewspółmierną w stosunku do tego zachowania. Wobec Piotra Świerczewskiego umorzenie było warunkowe przez okres dwóch lat; bezterminowe wobec pozostałych zawodników. Ponadto piłkarz musiał zapłacić 2 tys. zł nawiązki na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach a wszyscy wspólnie pokryć koszty postępowania.

10. Żuraw, władca muraw

Dziewięciokrotnie zdobywał tytuł mistrzowski – takim wynikiem nie może się pochwalić żaden inny polski piłkarz. Był bohaterem eliminacji MŚ 2006. Wywalczył historyczny awans na Euro 2008. Emanował spokojem i skromnością, ale jak już się zdenerwował, to klękajcie narody. Miał znakomicie ułożoną stopę, dzięki czemu strzelał te bramki z rożnych pozycji. Wiele z nich wyglądało naprawdę efektownie (z rzutu rożnego z Irlandią, z Anglią w samo okienko, czy w Wiśle – z przewrotki, woleja) Żuraw, z 23 golami na koncie, pozostaje najskuteczniejszym strzelcem „Białej Gwiazdy” w historii występów klubu w europejskich pucharach. Jeszcze pisząc o „Żurawiu” przypomina się taka anegdota, którą kiedyś opowiadał Kamil Kosowski. Że tuż przed meczem z Lazio w Rzymie, z Maciejem Żurawskim wypili flaszkę Finlandii. „Dobrze zrobiło nam na sen” – podsumował. Po czym dodał: „A myślisz, że nie było Finlandii przed meczem w Gelsenkirchen, gdzie rozbiliśmy Schalke 4:1″? Nie przeszkodziło to „Żurawiowi” w osiągnięciu z Wisłą największych sukcesów w europejskich pucharach…

MARCIN SZYMAŃSKI

Pin It