Sztuka wojny

Ancelotti Wielu do Lizbony nie dotarło, pokonanych przez madryckie armie. One, pod dowództwem dwóch jakże różnych strategów skrzyżowały swe miecze i stanęły naprzeciw się w wojnie domowej. Pomysł na walkę, rozeznanie w planach wroga, umiejętne łożenie sił – wszystko to uprościło się do zwykłego szczęścia.

01-640x120

Charakterny argentyński generał był o krok od tytułu geniusza. Jego rekruci mieli po raz kolejny udowodnić, że armia Atlético plądruje, gdzie chce, zbierając skalpy każdego. Na początku spotkania widać było jednak, że stanęła ona na przeciwko weteranów wojny, pod batutą człowieka, który niejeden stadion już zdobywał. W natłoku emocji, rozlanej krwi, pragnienia zwycięstwa – wszystkie odznaczenia, doświadczenie w bitwach prysło w swej wartości. Błąd przy golu dla „Atléti” popełnił kapitan „Królewskich”, Iker Casillas. Słynnemu tercetowi BBC ktoś wyciągnął wtyczkę, bowiem w ogóle nie nadawali. Ich rolę przejął Ángel Di María, który w pojedynkę starał się zaskoczyć przeciwnika. Przewaga Realu przez znaczną część meczu była miażdżąca, ale najlepsza ofensywa w rozgrywkach przez bardzo długi czas nie mogła sprostać najlepszej defensywie.

Żołnierze Diego Simeone byli o 120 sekund od wykonania zadania. Na polu bitwy zostawili płuca, walczyli do upadłego. Po 90 minutach gry żółtą kartkę miało pięciu piłkarzy Atlético. Bardzo szczelnie w obronie, ze świetnym pressingiem z przodu. Napór Realu przebił jednak defensywę rywala i doprowadził do dogrywki. W niej „Królewscy” na fali po bramce, dobili ledwo zipiącego już przeciwnika, w efekcie miażdżąc 4:1.

Najpotężniejsza, największa marka piłkarska czekała dwanaście lat na 10. triumf w Pucharze Europy. Siedmioletnią klątwę 1/8 finału przerwał José Mourinho, ale dopiero Włoch Carlo Ancelotti dał Realowi „La Decimę”. To czwarty obcokrajowiec na ławce trenerskiej „Królewskich”, który sięgnął po te najważniejsze trofeum. Zarazem pierwszy potomek rzymskich Cesarzy.

Kluby z Madrytu stoczyły w stolicy Portugalii bitwę emocjonującą pod każdym względem. Dwa różne style, dwie różne drogi do sukcesu. Na Estádio da Luz, w Koloseum zmagań – walka na śmierć i życie. Simeone zrobił przy linii – zresztą, co chwilę za nią wychodząc – wiele kilometrów, jedenaście lat starszy Ancelotti na chłodno przyjmował boiskowe wydarzenia. By w końcu również samemu zapisać się na kartach historii. Obok Boba Paisleya to drugi w dziejach trener, który trzykrotnie zdobył Puchar Mistrzów.

Trofeum Mistrzów ponownie w Madrycie, u Króla futbolu. Real wraca z Lizbony z tarczą i Pucharem, choć w 93. minucie meczu to kibice Atlético śpiewali pieśni na cześć swoich herosów. Liga Mistrzów, piłka nożna. Za jej nieprzewidywalność tak ją kochamy.

DOMINIK POPEK

fot. image.cdn.haber7.com

01-640x120

Pin It