Szaleństwo w miejsce rozwagi. Paolo Di Canio nowym menedżerem Sunderlandu

FILE--Paolo-Di-Canio-Resigns-As-Manager-Of-Swindon-Town-Gillingham-v-Swindon-Town--npower-League-2-1716706

To nie Prima Aprillis. Paolo Di Canio z hukiem wraca na piłkarskie salony. Zarząd Sunderlandu zamienił gwarantującego spokój i rozwagę Martina O’Neila na Włocha, żywe uosobienie chaosu. Chaosu, z którego wyłonić ma się „Czarnych Kotów” lepsze jutro.

***

44-latek jeszcze na dobre nie zadomowił się w północnej Anglii, jeszcze ani minuty nie poprowadził drużyny w trakcie meczu, jeszcze na dobre nie poznał architektury Stadium of Light, a już wzbudza negatywne emocje. Wywodzący się z klasy robotniczej klasy fani Sunderlandu rozpoczęli bojkot Di Canio. Wiceprezes David Miliband, na znak protestu, rezygnuje ze swojego stanowiska. Powód? Poglądy polityczne nowego menedżera.

article-2301901-01FC42030000044D-827_634x399

O Paolo Di Canio nie byłoby dziś tak głośno, gdyby nie kontrowersje. Włoch bowiem zawodnikiem był najwyżej solidnym, choć na pewno z bardzo dobrą techniką. Kilku pięknych bramek nie odbierze mu nikt. Wychowanek Lazio szczególnych osiągów jednak nie miał. W swoim najlepszym sezonie, we wszystkich rozgrywkach, zdobył 18 bramek. Jeśli chodzi o samą ligę, tylko trzy razy w ciągu 23-letniej kariery uzyskał dwucyfrowy wynik. Sławę napastnikowi przysporzyła za to bardzo skomplikowana, pełna sprzeczności natura. W czasach, gdy znany był między innymi z brutalnej gry, wykazał się niebywałym wręcz gestem fair play, za co dostał nawet stosowną nagrodę. Nietypowe zachowanie, jak na człowieka potrafiącego rozjuszyć fanów lewicowych drużyn faszystowskim gestem. Całe zamieszanie w Sunderlandzie wynika przede wszystkim właśnie z uwielbienia Włocha dla ideologii Benito Mussoliniego. Dyktatora, którego przydomek ma wytatuowany na prawym bicepsie.

Po zawieszeniu butów na kołku Di Canio postanowił odnaleźć się jako trener. Skończywszy kurs UEFA, szybko znalazł zatrudnienie w czwartoligowym Swindon Town. Włoch nie byłby oczywiście sobą, gdyby zachowywał się konwencjonalnie. Krótko mówiąc, wziął nowych podopiecznych mocno za pysk, budując swój autorytet na strachu. Piłkarze „The Robins” porównywali go do autokraty. Były napastnik maniakalnie kontrował u zawodników przestrzeganie diety i wstrzemięźliwości od alkoholu. Wielki Brat ciągle patrzył. Na murawie też nie było różowo. Di Canio potrafił na przykład po 20 minutach zdjąć bramkarza Wesa Foderinghama, na odchodne nadając mu tytuł „Najgorszego zawodnika jakiego widział”.  Totalitarne metody, jakkolwiek nietypowe, przyniosły efekt. Swindon awansowało do League One, a, przed odejściem, 44-latek pozostawił klub z Wiltshire w czubie tabeli. Jak na człowieka z wysokim ego przystało, Di Canio nie miał żadnych sentymentów. Zeszłego lata, po wywalczonej promocji do wyższej ligi, ówczesny trener „The Reds” dał wilczy bilet Paulowi Caddisowi. Kapitanowi zespołu i piłkarzowi wybranemu do najlepszej jedenastki rozgrywek. Szkot rzekomo miał „złe nastawienie”.

Zatrudnienie byłego gracza Milanu poprzedziło zwolnienie Martina O’Neila. Postaci na wyspach szanowanej, z niemałymi sukcesami w trenerce. Zostawił co prawda Sunderland w tym samym miejscu, w którym go przejmował, czyli na 16. pozycji, ale bronią go statystyki. Z ostatnich długoterminowych szkoleniowców tylko Peter Reid miał lepszy procent zwycięstw. Gwoździem do trumny Irlandczyka z Północy, a zarazem główną przyczyną słabszej gry zespołu były chybione transfery. O ile 61-latek trenerem jest dobrym, o tyle menedżerem fatalnym. Na ofensywne trio Steven Fletcher-Adam Johnson – Danny Graham O’Neil wydał prawie 30 milionów funtów. Wspomniany tercet zdobył łącznie 15 bramek, z czego lwia część to dorobek Fletchera. Z początku sezonu. W tym roku Szkot trafia już z częstotliwością jednej bramki na miesiąc. Dodatkowo, zwolniony wczoraj Brytyjczyk otaczał się piłkarzami tyleż utytułowanymi, co zwyczajnie przeciętnymi. Wes Brown, John O’Shea, czy Carlos Cuellar prochu nigdy nie wymyślili i nie już nie wymyślą.

Niemniej, opinia publiczna w zdecydowanej większości uważa wyrzucenie O’Neila za błąd. W ankiecie „Daily Mail”, 70 % czytelników nie popiera decyzji zarządu Sunderlandu. Kevin Killbane, były gracz „Czarnych Kotów”, nazywa klub ze Stadium of Light „Cmentarzem dla trenerów i piłkarzy”. Steve Coppell, niegdyś bardzo dobry skrzydłowy, uważa, że zagraniczni właściciele zespołów z Premier League nie czują atmosfery, ducha brytyjskiego futbolu. Jak na razie, Di Canio ma wszystkich przeciwko sobie. Pytanie, czy poradzi sobie z tak wielką presją, jakiej nie doświadczał od wielu lat.

Niemniej, opinia publiczna w zdecydowanej większości uważa wyrzucenie O’Neila za błąd. W ankiecie „Daily Mail” 70 % czytelników nie popiera decyzji zarządu Sunderlandu. Kevin Killbane, były gracz „Czarnych Kotów”, nazywa klub ze Stadium of Light „Cmentarzem dla trenerów i piłkarzy”. Steve Coppell, niegdyś bardzo dobry skrzydłowy, uważa, że zagraniczni właściciele zespołów z Premier League nie czują atmosfery, ducha brytyjskiego futbolu. Jak na razie, Di Canio ma wszystkich przeciwko sobie. Pytanie, czy poradzi sobie z tak wielką presją, jakiej nie doświadczał od wielu lat.

Sunderland miało do wyboru dwóch menedżerów. Steve McLaren zapewne kontynuowałby drogę swojego poprzednika. Drogę rozsądku, spokoju, rozwagi. Di Canio gwarantuje chaos, kontrowersje, jazdę bez trzymanki, być może nawet rewolucyjne zmiany. Ale czy zmiany na lepsze?

TOMASZ GADAJ

Pin It