Szachista buduje potęgę Miedzi

Gdyby kilka sezonów temu ktoś powiedział kibicom w Legnicy, że niebawem ich Miedź będzie budowana pod kątem gry w ekstraklasie, zostałoby to odebrane jako niesmaczny żart. Borykający się z problemami natury finansowej klub w pewnym momencie znalazł się w takiej zapaści, że groził mu upadek. Wtedy jednak na horyzoncie pojawił się człowiek z pieniędzmi, wizją i olbrzymim zapałem. Andrzej Dadełło od początku wiedział czego chce,  dlatego dzisiaj na hasło „ekstraklasa w Legnicy” nikt nie reaguje już drwiącym uśmiechem. Każdy ma świadomość, że właściciel Miedzi jest zdeterminowany aby w niedługim czasie do miasta liczącego nieco ponad 100 tysięcy mieszkańców przyjeżdżały najlepsze polskie kluby, z Legią, Lechem i Śląskiem na czele.

Oficjalnie wszystko zaczęło się na początku 2011 roku, kiedy ogłoszono, że międzynarodowa grupa kapitałowa DSA Financial Group, której właścicielem jest Dadełło, przejęła sto procent akcji klubu. „Romans” biznesmena z Miedzią rozpoczął się jednak kilka miesięcy wcześniej. – Losami klubu zainteresowałem się po przeczytaniu artykułu, mówiącego o poważnych problemach finansowo-organizacyjnych. Z racji tego, że już w czasach szkoły średniej chodziłem na mecze Miedzi i jej kibicowałem postanowiłem przyjrzeć się, jak dokładnie wygląda sytuacja klubu, a następnie podjąłem decyzję o zainwestowaniu – wspomina Andrzej Dadełło, który oprócz piłki mocno interesuje się również… szachami.

Nikt nie żałuje

Niektórzy twierdzą, że to właśnie dzięki zamiłowaniu do szachów właściciel „Miedzianki” posiada umiejętność analizowania i podejmowania właściwych decyzji. Patrząc na budowanie klubu w Legnicy nie można powiedzieć, że jest to robione na siłę albo z przypadku. Każdy krok wydaje się być przemyślany i w ostatecznym rozrachunku ma przynieść realizację sztandarowego celu, czyli awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Z tą myślą zaczęto tworzyć drużynę jeszcze kiedy legniczanie występowali w drugiej lidze. W sezonie 2010/2011 promocji do pierwszej ligi nie udało się wywalczyć, ale w kolejnym – już ze znacznie silniejszą kadrą – prowadzoną przez Bogusława Baniaka, Miedź zameldowała się na zapleczu ekstraklasy.

Jednym z pierwszych piłkarzy z ekstraklasową przeszłością, który zdecydował się związać wtedy z klubem z Legnicy był Jakub Grzegorzewski. – Jestem zadowolony z tego, że zdecydowałem się podpisać kontrakt z drugoligową jeszcze Miedzią. Czas pokazał, że to był właściwy krok – przyznaje popularny „Gonzo”, który jest jednym z najważniejszych graczy w układance trenera Baniaka. – Mamy silną drużynę, klub cały czas się rozwija i ma świetne perspektywy. Kiedy przychodziłem do Legnicy nie było tu jeszcze boiska ze sztuczną trawą. Teraz już jest, niebawem będzie stadion z oświetleniem, więc jak widać, wszystko idzie do przodu – zachwala Grzegorzewski.

Piłkarzom w Legnicy nie brakuje ptasiego mleka, więc w podobnym tonie wypowiadają się również koledzy napastnika „Miedzianki”. Z dotychczasowej pracy w klubie zadowolony jest również sam trener Baniak. Z nim, po świetnej rundzie wiosennej w sezonie 2010/2011 w Warcie Poznań kontaktowały się ponoć kluby z elity, ale „Bebeto” zaryzykował i wybrał konkretną ofertę Miedzi, którą prowadzi już drugi sezon.

– Z  perspektywy czasu śmiało mogę powiedzieć, że była to dobra decyzja. W dobrym stylu awansowaliśmy z drugiej do pierwszej ligi, teraz można nas uznać za rewelację rozgrywek. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Cieszę się, że wspólnie budujemy w Legnicy profesjonalny futbol. Duża w tym zasługa właściciela, pana Andrzeja Dadełło, który mocno się w to zaangażował. Mi praca w Miedzi daje dużo satysfakcji – mówi Bogusław Baniak.

Z korupcją w tle

W Legnicy postawili na budowanie drużyny w oparciu o mieszankę rutyny z młodością. W kadrze znajdują się zarówno ligowi wyjadacze jak: Zbigniew Zakrzewski, Krzysztof Wołczek czy Andrzej Bledzewski, ale również młodzi, perspektywiczni gracze, jak chociażby Mateusz Bany czy Damian Lenkiewicz. O tym, że działacze „Miedzianki” myślą długofalowo najlepiej świadczy fakt, iż z większością zawodników kontrakty podpisywane są na kilka lat. A jak wygląda praca w klubie nad transferami? – Stworzyliśmy czteroosobowy komitet transferowy, w którego skład wchodzi m.in. trener Baniak i ja. Jego zadaniem jest obradowanie i podejmowanie decyzji dotyczących pozyskiwania nowych piłkarzy, ale ostateczna decyzja odnośnie zatrudnienia należy już do mnie – wyjaśnia Dadełło.

W zasadzie jedyną kontrowersyjną, ale dosyć istotną kwestią, jest podpisywanie kontraktów z zawodnikami, którzy niegdyś byli zamieszani w korupcję w polskim futbolu. Mimo że wiele osób ze środowiska potępia takie działania, to właściciel Miedzi nie widzi w tym nic złego. – Nie zwracam szczególnej uwagi na przeszłość zawodników. Dla mnie to nie ma znaczenia. Dobieramy piłkarzy pod względem formy sportowej i charakteru, takich, którzy pasują do naszej drużyny. Wychodzę z założenia, że nie można przekreślać zawodników, którzy kiedyś uczestniczyli w korupcji, ponieważ cała polska piłka była chora – argumentuje Dadełło i dodaje: – W reprezentacji Polski też jest piłkarz mający na sumieniu udział w korupcji. Obłudą byłoby, gdybym kibicował kadrze, w której jest ten piłkarz, a w klubie zamykał drogę tym, którzy kiedyś popełnili błąd. W 30-osobowej kadrze naszego zespołu jest zaledwie czterech piłkarzy z „przeszłością”, co stanowi niewielki procent.

Przed sezonem działacze i sztab szkoleniowy założyli, że celem drużyny jest zajęcie miejsca w pierwszej szóstce. Po rundzie jesiennej Miedź zajmowała 5. miejsce ze stratą trzech punktów do premiowanej awansem drugiej lokaty. Siłą rzeczy apetyty kibiców w Legnicy się wyostrzyły i zimą mówiło się już tylko o szansach na wywalczenie promocji. Dwa punkty w trzech wiosennych meczach ostudziły jednak nieco zapędy legniczan. – Początek rundy wiosennej to dla nas kubeł zimnej wody. Wprawdzie nie ciąży na nas presja związana z awansem, ale jeśli będzie szansa zajęcia na koniec sezonu lokaty premiowanej awansem, to zrobimy wszystko, aby ją wykorzystać – deklaruje trener Baniak.

Gotowi na ekstraklasę

Sami piłkarze też przekonują, że nie zamierzają składać broni. – Jesteśmy gotowi włączyć się do walki o awans. Po tych pierwszych meczach rundy wiosennej czołówka nam trochę uciekła, ale wciąż mamy szanse. Sama gra nie wygląda tak źle, brakuje przede wszystkim punktów. Ale przypomnę, że w poprzedniej rundzie też kiepsko zaczęliśmy, a później się rozkręciliśmy. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie – mówi optymistycznie Grzegorzewski, który z ośmioma bramkami na koncie jest najlepszym strzelcem Miedzi w tym sezonie.

Jeżeli legniczanom udałoby się wejść do ekstraklasy, to klub nie powinien mieć problemów ze spełnieniem licencyjnych wymogów. Wprawdzie na dzień dzisiejszy stadion nie zostałby dopuszczony do rozgrywek, ale infrastruktura w Legnicy cały czas się rozwija. – Nie mamy na co narzekać. W Legnicy jest dobre zaplecze, boiska treningowe, zarówno ze sztuczną, jak i naturalną nawierzchnią. Obecnie trwa instalacja sztucznego oświetlenia na stadionie. Nie boję się powiedzieć, że warunki są ekstraklasowe – kończy trener Baniak.

Zdjęcia: miedzlegnica.eu

MARCIN MICHALEWSKI

Pin It