Subiektywne podsumowanie kolejki – odcinek 4.

ekstraklasa_new_brand

Czwarty weekend z T-Mobile Ekstraklasą  jest już historią. Co z niej zapamiętam? Niewiele. Na pewno nie mecz w Bielsku-Białej. Zapamiętają ją za to piłkarze Legii Warszawa, którym drużyna chorzowskiego Ruchu przypomniała, że poziom Ligi Mistrzów jest im jeszcze zupełnie obcy. Zapraszam do kolejny odcinek SPK!

Piątek

Weekend w ekstraklasie zaczął się bardzo słabo. Podbeskidzie Michniewicza grało, jak Podbeskidzie późnego Kasperczyka, a Zagłębie Buczka grało jako… Zagłębie Hapala. W zespole „Miedziowych” zmieniło się bardzo niewiele. Dalej jest nędza. Po co więc była ta zmiana? Chyba, że jest w tym jakiś ukryty cel. Oby.

W Krakowie wiślacy już witali się z trzema punktami, ale nie spodziewali się, że Balaj potrafi uderzyć z rzutu wolnego. Przez mur i prawie w sam środek bramki, ale zawsze. Gol to Gol. Miśkiewicz będzie musiał jeszcze trochę nad sobą popracować. Pozytywem jest gra Pawła Brożka. Nie trafił on wprawdzie jeszcze do bramki − po prawidłowej akcji − ale wydaje się to tylko kwestią czasu.

Sobota

Sobota to najfajniejszy dzień tygodnia. Po piątkowej nocy można sobie spokojnie odpocząć przy ligowych meczach. Na szczęście tego dnia ekstraklasowe pjedynki nie były bardzo usypiające. Najpierw Górnik „trójką” odprawił widzewiaków. Kolejny dobry mecz rozegrał Olkowski, a w nagrodę pojedzie na zgrupowanie kadry. Prawy obrońca zabrzan mimo iż nie czytał „Trylogii”, to umiejętności szarżowania po skrzydle ma niczym sienkiewiczowski Bohun. Będzie wyjazd na obczyznę? Solidnie na to pracuje.

Po laniu w Łodzi przenieśliśmy się nad morze, a tam miejscowa Lechia po raz drugi z rzędu wygrała na PGE Arena. Historyczny moment. Do tego trzecia bramka „Biało-zielonych” po akcji Matsui − Buzała… Weltklasse! Ciekawy czy to trener Probierz czy sparing z Barceloną sprawił, że Lechia zaczęła grać w piłkę. Mam nadzieję, że to jednak „polski Guardiola” jest tego przyczyną.

I na koniec Chorzów, a tam opromieniona awansem do ostatniej fazy eliminacji Ligi Mistrzów została brutalnie sprowadzona na ziemię. W sumie to bardzo dobrze. Legioniści przypomną sobie, że nadal są „tylko” piłkarzami mistrza Polski i do poziomu Champions League jeszcze deko im brakuje.

Niedziela

Dzień święty należy święcić. O tym dobrze wiedzieli piłkarze Pogoni Szczecin, którzy zaaplikowali w pierwszej połowie dwie bramki Śląskowi Wrocław. Piłkarze Levego zdali sobie sprawę, że po wyeliminowaniu Brugii wstydem będzie przegrać w stolicy Paprykarzu, więc wzięli się do roboty i wycisnęli remis. Piękną bramkę strzelił Kaźmierczak – naprawdę przy takich gabarytach złożyć się do tak ekwilibrystycznego strzału – szacun. Swoją drogą jakby zmontować filmik z wszystkimi bramkami „Kaza”, to parę bramek typu „stadiony świata” by się znalazło. Ekspert od pięknych bramek.

Trenerze Rumak czy nie można było takim ustawieniem wyjść w czwartkowy wieczór? Trzeba było nas katować środkiem pola Drewniak – Trałka, którzy są równie kreatywni co student na kacu?  Tak Pan zagęścił środek, że nie miał kto strzelać bramek… Ale to już było. I nie wróci więcej. Szkoda. Teraz pozostały tylko zmagania z Podbeskidziem, Piastem i Jagiellonią. A miało być tak pięknie.

Poniedziałek

Na koniec Zawisza mógł odnieść premierowe zwycięstwo, ale Trela odkupił swoje winy przy straconej bramce i wybronił rzut karny. Bydgoszczanie powinni wygrać, ale wciąż brakuje im szczęścia. Jest za to na Kujawach niezły napastnik – Vasco. Portugalczyk na pewno nowych lądów nie odkryje, ale parę bramek może strzelić.  Piast natomiast zanotował słaby występ i powinien cieszyć się ze zdobytego punktu.

Jakub Kowalewski

Pin It