Subiektywne podsumowanie kolejki – odcinek 3.

ekstraklasa_new_brand

Podczas kolejnego upalnego weekendu polscy ligowcy zaprezentowali nam swoje umiejętności, a w przeważającej większości ich brak. Na szczęście tam gdzie było brak jakości czysto piłkarskiej, tam nasi kopacze nadrabiali charakterem. Jednym się chciało mniej, innym bardziej – jak w życiu. Dzisiejsze SPK będzie nieco inne niż dwie poprzednie. W różnych przyczyn nie dane mi było od deski do deski obejrzeć zmagania naszych ekstraklasowych drużyn – z czego zadowolony/zmartwiony jestem połowicznie, ale weekendu bez TME bym nie przeżył. Zapraszam na kolejne – nieco krótsze − „Subiektywne podsumowanie kolejki”.

***

Tym razem zacznę od końca. Lechia – Jagiellonia. Udając się na stadion PGE Arena przekonany byłem, że faworytem tego spotkania są goście z Białegostoku. Ekipa trenowana przez Piotra Stokowca dobrze zaprezentowała się w Bydgoszczy, a jeszcze lepiej we Wrocławiu. Dlatego też nie sądziłem, że w Gdańsku zobaczę zupełnie bezradną drużynę. Szczególnie, że lechiści na pewno byli mocno wypompowani pojedynkiem z wielką Barceloną. Stało się jednak inaczej.

Kierowana przez Michała Pazdana defensywa „Jagi” grała bardzo źle i tylko dzięki widocznie słabszej formie Daisuke Matsuiego może zawdzięczać, że po pół godzinie gry przegrywali zaledwie 0:1. Japończyk miał dwie „patelnie”, ale jego strzały były – krótko mówiąc – niskiej próby. Sam Matsui świadomy swojego marnego występu przeprosił kibiców na swoim facebook’owym fanpage’u: − Grałem bardzo źle… Przepraszam kibice. Teraz dam z siebie wszystko! Rzadko który piłkarz gotowy jest do takiej samokrytyki.

Oddać trzeba, że bardzo duży udział w zwycięstwie nad Jagiellonią mieli dwaj stoperzy Lechii. Sebastian Madera nakrył czapką grającego od początku meczu Bekima Balaja. Albańczyk nie stworzył sobie nawet ćwierć sytuacji, w czym ogromna zasługa wspomnianego defensora. Madera dołożył do tego bramkę na 2:0 podsumowując tym samym bardzo dobry występ Lechii.

Bardzo dobrą decyzją trenera Probierza było postawienia na prawym skrzydle na młodego Przemka Frankowskiego. Filigranowy piłkarz nieźle współpracuje z Deleu, wymieniając się pozycjami potrafi stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Na lewej stronie – podobnie jak z „Barcą” − pojawił się Adam Pazio i zaprezentował się równie dobrze, co w pojedynku z hiszpańską drużyną. Wydaję się, że były piłkarz Polonii Warszawa na dłuższy czas zastąpi grającego do tej pory na lewej stronie obrony Christophera Oualembo.

Parę zdań należy poświęcić również Piotrowi Grzelczakowi. Bardzo źle oglądało się występ lewoskrzydłowego Lechii. Grzelczak był mało dynamiczny, miał problemy z opanowanie piłki i dokładnym odegraniem. Kolorystyka jego piłkarskich butów (biało-czarna) powodowała, że z trybun wydawało się jakby grał w … klapkach. I tak się też poruszał. Oddać mu trzeba znakomite podanie do Matsuiego w pierwszej połowie meczu, ale na cały mecz to zdecydowanie za mało. Sam Grzelczak mógł wpisać się na listę strzelców, ale miał chyba za dużo czasu i przestrzeni żeby oddać celny strzał. Oby towarzyski pojedynek z Barceloną nie wypompował go na cały sezon.

***

Sporo zachwytów słychać po trzecim z rzędu ligowym triumfie Legii Warszawa. Ja jednak nie przeceniałbym zwycięstw legionistów na Widzewem, Pogonią i Podbeskidziem. Czy ktoś wychwala motorniczego tramwaju po przejechaniu jego trasy? Oczywiście, że nie. To jego obowiązek. Takim samym obowiązkiem jest wygrywanie zespołu, z największym budżetem, najszerszym składem i jeszcze większymi ambicjami z drużynami, które będą walczyć o utrzymanie. Prawdziwa weryfikacja Legii już w środę. Z Molde.

***

Za nami dopiero 3. kolejka rozgrywek, a z pracą pożegnał się już drugi szkoleniowiec. Po trenerze Hapalu, ze stanowiskiem rozstał się Leszek Ojrzyński. Moim skromnym zdaniem takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Pracy trenera nie można ocenić po tak krótkim czasie. Nic dziwnego, że w Kielcach się zagotowało. Jak zwykle brak cierpliwości. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Choćby w Gliwicach. Marcin Brosz był już na takim etapie, że z klubu chciano go wywozić na taczkach. Trener jednak został, a Piast mógł cieszyć się ze znakomitego sezonu zakończonego prawem gry w europejskich pucharach. Tak więc panowie działacze – więcej lodu na głowy w ten upalny czas!

Jakub Kowalewski

Pin It