Kolejny odcinek z cyklu „Stare, dobre wino”, w którym dogłębnie, sezon po sezonie analizujemy kariery pamiętnych piłkarzy sprzed kilku(nastu) lat, przed Wami. Dziś, pod uwagę wzięliśmy hiszpańsko-madrycki duet Raul & Morientes, występujący ze sobą w klubie przez niespełna 7 lat, a przez 9 trafiający razem w reprezentacji. Przenieśmy się więc w czasie o kilkanaście lat wstecz…
…i sprawdźmy, jak zaczęła się przygodą z piłką tej dwójki. Raul jako dzieciak grał dla… Atletico, z którym jednak pożegnał się jako 15-latek przenosząc się do klubu po tej drugiej stronie miasta. Powód jego odejścia wydaje się dość błahy, mianowicie ówczesny prezydent „Los Indios”, Jesus Gil, uznał prowadzenie szkółki jako działanie nieopłacalne i postanowił ją zlikwidować. Tym oto sposobem pozbył się z klubu wybitnego napastnika, wspomagając jednocześnie swojego największego rywala. Można powiedzieć, że Real – paradoksalnie nic nie robiąc, upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu.
Historia Morientesa jest nieco bardziej złożona, bo Fernando urodził się w Caceres, wychowywał w Toledo, a w lidze debiutował w barwach Albacete Balompie, mając wówczas 17 lat. Pierwszym klubem, z jakim zmierzył się „El Moro” było Tenerife, a wspominam o tym nie bez powodu, bo ten mecz musiał być dla niego sporym przeżyciem. Morientes miał wtedy jeszcze bowiem słabą pozycję w drużynie, a co za tym idzie w sezonie 1993/94 na boisko wybiegł jeszcze tylko raz.
Rozgrywki 1994/95 były już jednak dla obu dosyć przełomowe. Raul, mimo że początek sezonu zaczął w trzeciej drużynie, dzięki niebywałej skuteczności po siedmiu meczach został przeniesiony do tej pierwszej, gdzie grał u boku swego idola – Emilio Butragueno, po którym po sezonie przejął numer na koszulce. Debiutancki sezon kończy ze świetnym jak na 17-latka wynikiem 28 meczów i 9 bramek w lidze. Z kolei Morientes dostawał zdecydowanie więcej szans w Albacete, gdzie jako młody talent zdołał zdobyć pięć goli w sezonie. Okazało się to rezultatem na tyle dobrym, że po „El Moro” skusił się Real Zaragoza i pozyskał napastnika za 350 milionów peset (ok. 2 milionów euro).
Z roku na rok, naszej tytułowej dwójce szło coraz lepiej. W przeciągu dwóch kolejnych sezonów obaj byli podstawowymi piłkarzami swoich zespołów, zaliczając w tym czasie po 30, a nawet 40 występów rocznie. Lepiej co prawda wyglądał Raul, strzelający w tym okresie 40 goli, ale Morientes spisywał się niewiele gorzej. Weźmy poprawkę na to, że grał w słabszej drużynie, a i tak przez dwa lata zdołał zdobyć dla niej 28 bramek. Ponadto, w sezonie 1996/97, Raul sięgnął z Realem po mistrzostwo Hiszpanii, o 2 punkty wyprzedzając wówczas Barcelonę. W międzyczasie zdążył też zadebiutować w dorosłej reprezentacji, a stało się to konkretniej 2.10.1996r., w meczu przeciwko Czechom.
Kolejny sezon przyniósł transfer Morientesa właśnie do Realu, za który „Królewscy” zapłacili 6,5 miliona dolarów. Co ciekawe, w ataku madryckiego klubu występowali wówczas Raul, Davor Suker, Predrag Mijatović i Guti, więc konkurencja i bez „El Moro” była już spora. Ale Fernando dość szybko zdołał przebić się do pierwszej jedenastki, stając się jednocześnie najlepszym strzelcem drużyny i w lidze, i w Lidze Mistrzów, choć trzeba przyznać, że ówczesny trener Realu Jupp Heynckes dość często rotował napastnikami w tamtym okresie. Raul spisywał się wtedy nieco słabiej niż jeszcze przed rokiem, podobnie jak cały zespół, który zajął dopiero czwartą pozycję w La Liga. Zrekompensował to jednak sobie na europejskim podwórku, wygrywając Champions League, w finale pokonując Juventus. W tym też roku nasz duet jedzie z kadrą na Mistrzostwa Świata do Francji, gdzie jednak reprezentacja Hiszpanii nie potrafi wyjść z grupy. Morientes w turnieju strzela dwie bramki, Raul jedną.
Sezon 1998/99 był już jednak w wykonaniu bohaterów tego tekstu zdecydowanie lepszy. Bo choć Real znów przegrał rywalizację w Primera Division z Barceloną, a w Lidze Mistrzów odpadł już w ćwierćfinale z Dynamem Kijów, to i Raul, i Morientes grali i strzelali dużo. W odstawkę powoli odchodzili Mijatović i Suker, a ustawienie z cofniętym Raulem i wysuniętym, grającym jako typowy snajper Morientesem, zaczęło przynosić rezultaty. „El Siete” z 25 trafieniami został królem strzelców La Liga, a „El Moro” – dla którego, był to najlepszy pod względem skuteczności sezon w całej karierze – okazał się od niego gorszy tylko o sześć bramek.
Latem klub opuścili Suker i Mijatović, a w ich miejsce sprowadzony z Arsenalu został Nicolas Anelka, który jednak kariery w Madrycie nie zrobił. Zaliczył co prawda tylko jeden mecz mniej od Morientesa, ale Hiszpan wykazywał się trzykrotnie wyższą skutecznością w lidze od niego, dokładając do tego sześć trafień w Europie. Na głowę i tak bił go jednak Raul, który tym razem z dziesięcioma golami został królem strzelców Ligi Mistrzów, w której zresztą Real znów triumfował, pokonując w finale Valencię 3:0 (po golach właśnie Gonzaleza, Morientesa i McManamana). Był to jednak kolejny sezon, w którym dokonania „Królewskich” można traktować ambiwalentnie, bo rozgrywki ligowe zakończyli oni wówczas na niskim, piątym miejscu. W 2000 roku selekcjoner reprezentacji Jose Antonio Camacho zabiera na Euro tylko Raula, sprawiając tym samym wielką niespodziankę. Drużyna – bez Fernando Morientesa odpada w ćwierćfinale z Francją, a będący do tej pory jej liderem Raul w decydującym momencie marnuje rzut karny, jednocześnie przekreślając szanse swojego kraju na awans.
W sezonie 2000/01 pech nie opuszczał Morientesa, który głównie przez urazy, zaliczył łącznie tylko 30 występów, strzelając przy tym 10 bramek. Miejsce w ataku zajął Guti, Raul został przesunięty na szpicę, a sprowadzony do klubu został też Pedro Munitis. Dla „El Siete” były to najbardziej udane pod względem indywidualnym rozgrywki, został on bowiem królem strzelców La Liga oraz Champions League, a łącznie zdołał strzelić aż 32 bramki. Wtedy też został wybrany „Najlepszym piłkarzem roku” w głosowaniu trenerów Primera Division, w której Real wrócił na szczyt tabeli. A pomógł mu w tym również Luis Figo, sprowadzony z Barcelony za 60 milionów euro.
2001 rok przyniósł ze sobą powrót na dobre Fernando Morientesa. Grający na zmianę z Gutim „Moro” spisywał się bardzo dobrze, będąc najlepszym strzelcem klubu w lidze, o cztery bramki lepszym nawet od Raula. W tym też sezonie Real znów zwycięża w Lidze Mistrzów, a gola w finale przeciwko Bayerowi strzela „El Siete”. „Królewscy” po raz kolejny nie mogą jednak połączyć sukcesów na arenie międzynarodowej z tymi w kraju, kończąc sezon La Liga na trzecim miejscu. Na MŚ w Korei i Japonii Morientes i Raul występują razem w ataku reprezentacji, obaj strzelają po trzy bramki, ale przez skandaliczne zachowanie sędziów, Hiszpania odpada w ćwierćfinale z Koreą.
W sezonie 2002/03, za sprawą przyjścia Ronaldo, następuje śmierć kliniczna Morientesa w Realu. Mimo tego, że był to napastnik gwarantujący kilkanaście goli w sezonie, mimo wszystko miał zbyt mało znane nazwisko i nie w pełni dopasowywał się do wizji Florentino Pereza, chcącego budować galaktyczny zespół oparty na absolutnie najlepszych piłkarzach na świecie. Raul spisywał się nieźle, ale był w cieniu Brazylijczyka, a „Moro” grywał tylko końcówki (w meczu z Rayo w kilka minut strzelił nawet dwie, gwarantujące drużynie zwycięstwo bramki), skutecznością ustępując także Zidane’owi i Figo.
Dlatego też w przyszłym sezonie odszedł na wypożyczenie do Monaco, gdzie znów strzelał jak na zawołanie. Z „Les Rouge et Blanc” doszedł do finału Ligi Mistrzów eliminując po drodze m. in. Real, a do tego został królem strzelców tych rozgrywek. Tymczasem Raul wciąż spisywał się poprawnie, strzelał sporo bramek, ale postacią numer jeden w ataku „Królewskich” w dalszym ciągu był Ronaldo. Sam Real spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań, bo nie dość, że w Champions League odpadł już w ćwierćfinale, to w kraju rozgrywki skończył dopiero na czwartej pozycji. Na ME w Portugalii trener Inaki Saez zabrał i Raula i „Moro”, ale Hiszpania spisywała się bardzo słabo i nie zdołała wyjść z grupy. Morientes zdobył jednego gola, „El Siete” żadnego, ale w tych rozgrywkach był już kapitanem reprezentacji.
W sezonie 2004/05 do Realu trafił Michael Owen, tym samym Morientes stał się w drużynie napastnikiem
numer 4
zbytecznym. Dlatego też, zimą opuścił Bernabeu i przeniósł się do Liverpoolu, tworzącego właśnie zespół oparty na zawodnikach z Hiszpanii. W Anglii, w debiutanckiej rundzie szło mu jednak bardzo przeciętnie. A Raul? Po przyjściu Owena wciąż grał w pierwszym składzie, ale to wchodzący z ławki Anglik mógł pochwalić się lepszymi statystykami. Przed nimi wciąż był jednak niezawodny Ronaldo, a Real, mimo tak mocnej ekipy nie potrafił po raz kolejny zdobyć żadnego trofeum.
Z kolejnym rokiem Madryt opuścił Owen, ale w jego miejsce przyszli Robinho i Cassano, czyli kolejne poważne nazwiska. Raul wypadł z pierwszego składu kosztem Brazylijczyka, który jednak też nie odpalił na tyle, ile od niego oczekiwano. W międzyczasie z kontuzjami borykał się Ronaldo, który mimo wszystko zachował niezłą skuteczność, a Raul przez cały sezon zdołał zdobyć tylko siedem bramek. Niewiele lepiej w Liverpoolu radził sobie Morientes, który okazał się dopiero piątym strzelcem w drużynie, ustępując m. in. pomocnikom – Gerrardowi i Luisowi Garcia. 9 strzelonych bramek na przestrzeni całego roku okazało się wynikiem za słabym i Hiszpan latem mógł szukać sobie nowego klubu. Zabrakło go też w kadrze na mundial w 2006 roku. Znalazł się w niej za to Raul, który wystąpił we wszystkich czterech meczach na turnieju, zdobył jednego gola, a w meczach, w których występował od początku, był jej kapitanem.
Ostatecznie, Morientes za 5 milionów euro wylądował w Valencii, gdzie początek miał naprawdę obiecujący. Grając u boki Davida Villi, a za plecami mając Davida Silvę, „Moro”, jako 30-latek był naprawdę skuteczny, osiągając dobry wynik 19 goli w sezonie. Tymczasem z Realem pożegnał się Ronaldo, którego bardzo skutecznie zastąpił van Nistelrooy. W klubie pojawił się też Higuain, pukający powoli do drzwi pierwszej drużyny. Raul grał więcej od Robinho, ale w dalszym ciągu nie mógł wrócić do swojej niebywałej skuteczności z poprzednich lat. Choć uczciwie trzeba przyznać, że w każdym z sezonów, Hiszpan trafiał w Lidze Mistrzów, sukcesywnie poprawiając swój wynik bramek w europejskich pucharach. A Real, po czterech latach przerwy wrócił na szczyt La Liga…
… z którego nie zszedł i rok później. W 2007 roku na dobre wrócił też Raul, osiągający fenomenalną dyspozycję przez cały sezon. Był skuteczniejszy i od van Nistelrooya i od Robinho, zaliczył też ponad 3000 minut na boisku w lidze. Nie został co prawda indywidualnie nagrodzony, ale 24 bramki w sezonie to naprawdę dobry rezultat. Słabiej szło za to jego, byłemu już, partnerowi z reprezentacji, który w Valencii był tylko rezerwowym. Pierwsze skrzypce grali w niej bowiem wówczas wspomniani Villa i Silva, a także Juan Mata. W efekcie „Moro” za sezon 07/08 mógł sobie w CV wpisać tylko sześć bramek w Primera Division.
W rozgrywkach 2008/09 tempa nie zwalniał Raul, popisując się niemal identycznymi statystykami strzeleckimi jak przed rokiem. Zmienił się jednak jego partner w ataku, bo w pierwszym składzie na dobre zadomowił się Gonzalo Higuain, a van Nistelrooy i sprowadzony Huntelaar grali naprawdę niewiele. Z kolei jedynym sukcesem Realu w tym sezonie był tylko Superpuchar Hiszpanii, w La Liga triumfowała bowiem Barcelona. Za to w Valencii wciąż brylowała wspomniana już wyżej trójka, Morientes zaś, został definitywnie odstawiony na boczny tor. W lidze grał sporadycznie, swoje szanse dostawał w pucharze krajowym i UEFA Cup, ale po sezonie i tak opuścił Hiszpanię. Jak się później okazało – był to ostatni transfer w jego bogatej karierze.
CZYTAJ TAKŻE: ODCINEK #1. FILIPPO INZAGHI
ODCINEK #2. DWIGHT YORKE I ANDY COLE
Morientes wrócił do Francji, trafił do Marsylii, gdzie występował w barwach Olympique. Choć występował to stwierdzenie nieco na wyrost, bo Hiszpan zagrał raptem w dwunastu meczach, trafiając przy tym tylko raz. Po nieudanym sezonie 2009/10, podjął decyzję o zakończeniu kariery. Dla Raula, te rozgrywki też były przełomowe. „El Siete”, po przyjściu do klubu Ronaldo i Benzemy i w konsekwencji wciąż rosnącej formy Higuaina, częściej niż w pierwszej jedenastce, zaczynał spotkania na ławce. W efekcie, zdobył tylko 7 goli w i po sezonie, po 17 latach, zdecydował się odejść z Realu Madryt. W 2010 roku trafił do Schalke, gdzie przez 2 lata strzelił 40 goli, a od lipca 2012 występuje w katarskim Al-Sadd, z którym w kwietniu zdobył mistrzostwo kraju.
Raul i Morientes tworzyli razem skuteczny, niezwykle uzupełniający się duet. Przez całą karierę ten pierwszy, w rozgrywkach klubowych wystąpił dotychczas w 875 meczach, strzelając przy tym 375 goli (bilans w Realu: 741-323) i po dziś dzień będąc najlepszym strzelcem w historii europejskich pucharów (77 bramek) . Z kolei „El Moro” może legitymować się statystykami rzędu 572-202, a w samym Realu 259-98. Do tego obaj przez dziesięć lat występowali w reprezentacji Hiszpanii, ale na tym tle, zdecydowanie lepiej wygląda już Raul (102-44), choć Morientes, mimo dwukrotnie mniejszej liczby meczów, może pochwalić się wysoką średnią zdobywanych bramek (47-27). I obaj – mimo młodego wciąż wieku – stali się już piłkarzami, których Real będzie wspominał jeszcze długo. Tym bardziej teraz, gdy w ataku „Królewskich” panuje spory deficyt.
WIKTOR DYNDA