Stare, dobre wino #4. Ludovic Giuly i Jérôme Rothen

Jako, że w piątek swój mecz rozgrywała reprezentacja, a w sobotę emocje po tym spotkaniu jeszcze nie opadły, „Stare, dobre wino” serwujemy Wam dopiero dziś, w niedzielny poranek. Tym razem przeniesiemy się w nieco mniej odległe czasy niż miało to miejsce w przeszłości, by przypomnieć sobie kariery dwójki francuskich pomocników, grających razem w jednym klubie, łącznie przez niespełna cztery lata. Mowa o duecie Ludovic Giuly-Jérôme Rothen, występujący ze sobą na początku XXI wieku w barwach Monaco i kilka lat później w PSG. Zapraszam.

Wcześniej w piłkę zaczął grać starszy o dwa lata Giuly. Filigranowy, a nawet bardzo filigranowy (164cm wzrostu) zawodnik jako 18-latek debiutował w barwach Olympique Lyon, w którym łącznie występował przez 3,5 roku. W tym czasie, jego klub spisywał się przeciętnie, tylko raz, w sezonie 1994-95 zajął bowiem drugie miejsce w rozgrywkach ówczesnej Division 1, później natomiast balansował między środkiem, a górną połową tabeli. Dla Giuly’ego najbardziej udany był sezon 1996/97, zdołał wówczas strzelić aż 16 bramek w lidze, co – jak już wiemy, okazało się jego najlepszym wynikiem w całej późniejszej karierze. W trakcie swojej przygody w Lyonie, Giuly występował z takimi piłkarzami jak m. in. Gregory Coupet, Frederic Kanoute czy Jacek Bąk. Zimą 1998 roku nasz bohater pożegnał się z Olympique i przeszedł do będącego wówczas pod wodzą Jeana Tigany AS Monaco, za kwotę 7,5 mln euro.

Początek w nowym klubie Giuly miał przeciętny, siedmiokrotnie wychodził w podstawowej jedenastce, zdobył tylko jedną bramkę, ale jego klub – dzięki potężnej sile rażenia w ataku (Trezeguet, Ikpeba, Henry) wywalczył trzecie miejsce w Ligue 1. Z czasem było coraz lepiej, Giuly grał i strzelał dużo, i to zarówno w lidze, jak i Pucharze UEFA. W sezonie 1999/2000 Monaco zostało mistrzem Francji, a Francuz był jednym z najjaśniejszych punktów mistrzowskiej drużyny, jako pomocnik strzelając pięć bramek. Należy też pamiętać o piekielnie mocnej formie ówczesnego duetu napastników Monaco: Trezeguet-Simone (43 bramki). Niestety, kolejny rok, to w wykonaniu Monaco pasmo niepowodzeń. Połączenie rozgrywek ligowych z Ligą Mistrzów kompletnie trenerowi Puelowi nie wyszło, jego zespół zajął bowiem 11. miejsce w Ligue 1, zaś w Champions League uplasował się na ostatnim miejscu w grupie. Giuly jednak swą robotę wykonywał bardzo dobrze, był bardzo mocnym punktem swojej drużyny, strzelił aż siedem bramek, ale ostatecznie – na niewiele się to zdało.

W sezonie 1997/98 swą piłkarską karierę zaczynał Jérôme Rothen. Środkowy pomocnik wystartował jednak kilka klas niżej niż Giuly, bo w Division 2, w barwach SM Caen. Na drugim poziomie rozgrywek spędził trzy lata, podczas których wydatnie pomagał swojej ówczesnej drużynie w awansie do francuskiej ekstraklasy. Na nic się to jednak zdało, bo Caen nie potrafiło wywalczyć miejsca premiowanego przeniesieniem do Division 1, a sam Rothen latem 2000 roku zmienił klub na Troyes. W debiutanckim sezonie gry w ekstraklasie, Jérôme był podstawowym zawodnikiem pierwszego składu, wystąpił w trzydziestu meczach, a jego drużyna zajęła siódme miejsce w rozgrywkach Ligue 1. W następnym sezonie dało jej więc to prawo do gry w Pucharze UEFA, w którym Troyes rozegrało jednak tylko cztery mecze. W pierwszej rundzie bardzo pewnie rozprawiło się ze słowackim Ruzomberokiem, ale już w drugiej okazało się wówczas niewiele gorsze od Leeds United. Sezon 2001/02 Rothen dokończył już w barwach Monaco, do którego – po rozegraniu  szesnastu meczów w barwach Troyes – przeniósł się zimą za 4,5 mln euro.

Tam trafił do drużyny niepoukładanej, będącej w rozsypce, mającej na ławce trenerskiej 32-letniego Didiera Deschampsa. Giuly w tym sezonie więcej leczył się niż grał, przez rok nie zaliczył nawet tysiąca minut w lidze, zaś Rothen po dołączeniu do zespołu wyszedł w jedenastu meczach w podstawowym składzie, strzelając przy tym jedną bramkę. W ataku Monaco normę wyrabiał tylko Shabani Nonda, zaś Oliver Bierhoff czy Dado Prso, zawodzili. Drużyna z Księstwa zakończyła więc sezon na bardzo niskim, piętnastym miejscu, dość szczęśliwie unikając spadku o klasę niżej.

Latem 2002 roku do Monaco przyszli m. in. Patrice Evra, Sebastien Squillaci czy Jaroslav Plasil, a drużyna zanotowała zdecydowaną poprawę w grze. Wartością dodaną znów był Giuly, mózgiem drużyny został Rothen, a zespół mający w składzie tak skutecznego snajpera jak Nonda zajął w Ligue 1 drugie miejsce, ustępując o punkt bardzo silnemu wówczas Lyonowi. Gwoli ścisłości, na 38  kolejek rozegranych we francuskiej lidze, Giuly zagrał w 36, a Rothen w 37 meczach. Razem strzelili dla drużyny 15 bramek (11-4 na korzyść Giuly’ego). Monaco wywalczyło więc sobie miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów w sezonie 2003/04….

…w której spisało się fenomenalnie. Najpierw, piłkarze Deschampsa wyszli z grupy z pierwszego miejsca, później – już w fazie pucharowej – eliminowali po kolei Lokomotiv Moskwę, Real i Chelsea, by w finale zmierzyć się z Porto. Drużyna prowadzona przez Jose Mourinho wygrała w nim jednak 3:0, ale Monaco i tak swoją postawą sprawiło gigantyczną niespodziankę. Pechowcem meczu finałowego okazał się Giuly, który z powodu kontuzji opuścił boisko już w 23. minucie. Cały sezon dla tytułowej dwójki był udany, Ludovic okazał się być najlepszym strzelcem drużyny (13 bramek), Rothen nawet na chwilę nie oddawał miejsca w pierwszym składzie, a klub rozgrywki ligowe ukończył na trzecim miejscu.

Po tym sezonie obaj nasi bohaterowie zmienili otoczenie. Giuly za 8,5 mln euro powędrował do Barcelony, zaś Rothen za kwotę o 1,5 mln wyższą trafił do PSG. W nowym klubie lepiej radził sobie niski skrzydłowy, rozegrał on bowiem prawie 30 meczów w pierwszym składzie i nastrzelał 11 bramek. Trzeba powiedzieć, że był to okres, kiedy hiszpański klub powoli się odradzał i po sześciu latach przerwy znów zdobył mistrzostwo kraju, a w jego składzie znajdowali się wówczas tacy piłkarze jak Samuel Eto’o, Ronaldinho, Deco czy Henrik Larsson. Rothenowi szło przeciętnie, w podstawowej jedenastce znalazł się tylko 18 razy, zdobył jedną bramkę, a PSG Ligue 1 ukończyło dopiero na dziewiątym miejscu. W Lidze Mistrzów słabo spisały się oba kluby, odpadając w fazie grupowej (PSG) i 1/8 finału (Barcelona).

W sezonie 2005/06 Barcelona ponownie triumfowała w Primera Division, a do tego dołożyła także zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Giuly, do tego sukcesu także dołożył swoją cegiełkę, strzelając jedyną bramkę w półfinałowym dwumeczu z Milanem. Do tego wciąż dużo grał w lidze, strzelił w niej pięć bramek i był dość mocnym punktem drużyny. Za to gorzej wiodło się Rothenowi i jego PSG, które po raz kolejny zajęło dziewiątą lokatę w lidze. Jednak Francuz wywalczył sobie w tym sezonie dość mocną pozycję w zespole, biorąc udział w zdecydowanej większości meczów paryżan i notując wysoką ilość asyst. Słabą pozycję w lidze PSG nadrobiło sobie jednak zwycięstwem w Pucharze Francji, czego następstwem była gra drużyny trenera Lacombe w Pucharze UEFA w sezonie 2006/07.

W nim, zespół z Paryża dobrnął do 1/8 finału, gdzie odpadł po dwumeczu z Benficą Lizbona. Znacznie gorzej piłkarze PSG radzili sobie w lidze, w której zajęli fatalne, piętnaste miejsce, niebezpiecznie balansując na granicy spadku. A Rothen wręcz przeciwnie – zagrał w 27 meczach, strzelił dwie bramki i zaliczył aż osiem asyst, śmiało można więc powiedzieć, że indywidualnie Francuz wyrobił wynik ponad stan. W Barcelonie coraz słabszą pozycję miał Giuly, często zaczynał mecze na ławce, jego statystyki też nie były imponujące – 3 gole, 2 asysty. Nic więc dziwnego, że 30-letni wówczas Francuz po sezonie zdecydował się na zmianę barw klubowych.

Za 4,5 mln euro trafił do Romy, w której jednak spędził tylko jeden rok. Co prawda wystąpił w większości meczów, jednak nie można powiedzieć, by miał pewne miejsce w składzie. Dosyć często był rezerwowym, na boisku pojawiał się w roli „jokera”, a ostatecznie zdołał w tym okresie strzelić sześć bramek. Roma zdobyła wicemistrzostwo Włoch, a Giuly ponownie przeniósł się do innego klubu. Ale wcześniej jeszcze słówko o Rothenie, który coraz lepiej radził sobie w coraz słabszym PSG. Tym razem paryżanie – już pod wodzą Paula le Guena – sezon w Ligue 1 zakończyli na 16. miejscu, mając tylko punkt przewagi nad siedemnastą Tuluzą. Ale Rothen swój wynik z roku poprzedniego jeszcze poprawił, dokładając do niego po bramce i asyście. Paris Saint Germain doszło jednak do finału Pucharu Francji, w którym co prawda przegrało z Lyonem, ale dzięki temu i tak zyskało awans do fazy grupowej Pucharu UEFA.

Giuly od sezonu 2008/09 reprezentował już barwy PSG, do którego trafił za 2,5 mln euro. Razem z Rothenem spisywali się w nim bardzo dobrze, obaj byli pierwszoplanowymi postaciami drużyny Antoine’a Kombouare’a. Giuly strzelił aż 9 goli, do tego dołożył 6 asyst, a Rothen zachował niezwykłą powtarzalność, trzeci sezon z rzędu zachowując podobne, a nawet identyczne statystyki. Sam klub zanotował ogromny progres w porównaniu z poprzednimi latami, w Pucharze UEFA doszedł bowiem do ćwierćfinału, a ligę ukończył na szóstym miejscu.

Kolejny sezon ponownie rozdzielił naszą tytułową dwójkę. Jérôme Rothen odszedł bowiem na wypożyczenie najpierw do Glasgow Rangers, gdzie jednak kariery nie zrobił i po ośmiu rozegranych w Szkocji meczach, zimą przeniósł się do tureckiego Ankaragucu. Tamtejszych boisk również nie zawojował, zagrał w dwunastu meczach, ale nie zachwycał i można powiedzieć, że sezon 2009/10 – mimo zdobytego zagranicznego doświadczenia – mógł spisać na straty. Giuly zaś spisywał się nieco słabiej niż rok wcześniej, ale wciąż nie oddawał miejsca w składzie. Nie dało się jednak ukryć, że lata lecą, więc szybkość i dynamika  nie były już takie same, jak jeszcze kilka lat wcześniej. PSG znów zaczęło pikować, wróciło do dolnej połowy tabeli, ale po raz kolejny dzięki dobrej postawie w krajowym pucharze mogło reprezentować Francję na arenie międzynarodowej w sezonie następnym.

W sezonie, w którym do Paryża wrócił Rothen, ale przez konflikt z władzami, jego kontrakt z klubem został rozwiązany. Lewonożny pomocnik był bliski Valenciennes czy AEK Ateny, ale ostatecznie nie wylądował… nigdzie i w jego CV sezon 2010/11 można powiedzieć, że nie figuruje. Z kolei Giuly wciąż radził sobie nadspodziewanie dobrze, zagrał aż w 35 meczach w lidze, do tego strzelał i asystował – co jak na 34-letniego zawodnika, było wynikiem ponadnormatywnym. Dodajmy również, że w ostatnim sezonie występowania naszej dwójki w PSG, klub ten na poważnie wrócił do ligowego grania, kończąc sezon na czwartym miejscu w Ligue 1.

Rozgrywki 2011/12 Giuly spędził tym razem w Ligue 2, na starych śmieciach w Monaco, zaś Rothen w Bastii, występującej na tym samym poziomie rozgrywek. Drobny skrzydłowy został kapitanem swojej drużyny, grał nieźle, ale jego zespół sezon zakończył dopiero na ósmym miejscu w tabeli. Awans z Bastią wywalczył za to Rothen, absolutny pewniak w składzie, autor 11 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej.

W tym samym klubie blondwłosy pomocnik został też rok później i… na poziomie Ligue 1 radził sobie jeszcze lepiej. Strzelił trzy bramki, zaliczył dziewięć asyst, a jego Bastia spokojnie utrzymała się w lidze. W sezonie 2012/13 w tej samej klasie grał Giuly, po odejściu z Monaco i domniemanym konflikcie z Claudio Ranierim, reprezentant barw Lorient. Ale w nowym klubie nie miał już tak mocnej pozycji, był tylko rezerwowym i po nieudanym roku, w maju 2013 zdecydował się zakończyć piłkarską karierę. Ostatni raz na murawę wybiegł 26 maja, w przegranym przez jego drużynę meczu z PSG. Z kolei 35-letni Rothen od tego sezonu ponownie gra w Caen, czyli klubie, od którego wszystko się zaczęło. Do tej pory zagrał we wszystkich pięciu meczach swojego zespołu i zanotował dwie asysty.

W reprezentacji ani Giuly, ani Rothen nigdy nie grali pierwszoplanowych ról. Obaj w 2003 roku z drużyną Jacquesa Santiniego zdobyli Puchar Konfederacji i obaj zostali przez niego powołani na rozgrywane rok później Mistrzostwa Europy w Portugalii. Giuly, z powodu kontuzji na tym turnieju jednak nie zagrał, a Rothen w czterech meczach kadry nie pojawił się na boisku nawet na chwilę. Obaj więc, z gry w reprezentacji Francji mogą pochwalić się bardzo skromnymi statystykami: Giuly 17-3, Rothen 13-1.

Tym samym dobrnęliśmy do końca historii pamiętnego duetu – co tu dużo mówić, przede wszystkim z AS Monaco. Nie bez kozery kojarzeni są głównie z tym klubem, Giuly został bowiem nazwany „Małym Księciem”, a Rothen po dziś dzień aktywnie bierze udział w życiu drużyny i na bieżąco komentuje sytuacje, jakie panują w klubie. A za to, co obaj wyprawiali na skrzydłach Monaco zwłaszcza w sezonie 2003/04, bez wątpienia należy im się miejsce w naszym cyklu.

WIKTOR DYNDA

Pin It