Środa z Ligą Mistrzów. Pozamiatane? [WIDEO]

Koledzy z drużyny zrobili „Lewemu” spóźnionego psikusa. Polak musi powtórzyć wyczyn sprzed roku, jeśli znowu chce awansować z Borussią do półfinału. Tymczasem w Paryżu popis dał wyjątkowo nie Zlatan, a – częściej wyśmiewany niż wychwalany – Javier Pastore.

HDP-RGOL-640x120

Real Madryt – Borussia Dortmund 3:0 (2:0)

1:0 – Bale 3′
2:0 – Isco 27′
3:0 – Ronaldo 57′

Prawie rok temu te drużyny mierzyły się w półfinale Ligi Mistrzów. Wtedy zwycięsko z tej konfrontacji wyszła Borussia Dortmund, która w dwumeczu pokonała Hiszpanów 4:3. Głównym i chyba jedynym aktorem tamtej konfrontacji był Robert Lewandowski, który strzelił aż cztery bramki. O tym, że dzisiejszy mecz będzie zupełnie inny, wiedzieliśmy już od rewanżowego meczy BVB z Zenit em St. Petersburg i żółtej kartki dla „Lewego”, która wyeliminowała go z pierwszego starcia na Santiago Bernabeu . Zastąpił go, przynajmniej w teorii, Pierre-Emerick Aubameyang, który podobnie jak pozostali zawodnicy ekipy wicemistrzów Niemiec, w pierwszych 45 minutach był tylko tłem dla dobrze grających zawodników Realu Madryt, którzy ukąsili dwa razy.

Po pierwszej połowie brakowało tylko gola Cristiano Ronaldo. Gola, który pozwoliłby mu  zrównać się z Leo Messim w rekordowej liczbie bramek zdobytych w jednej edycji Ligi Mistrzów. Czego nie zrobił w pierwsze, zrobił w drugiej i strzelił swoją 14. bramkę w tym sezonie na europejskich stadionach. A wyglądało to tak:

Po tym golu drużyna Borussii Dortmund dwoiła się i troiła, aby strzelić kontaktową bramkę. Pomóc miał w tym Julian Schieber, który zastąpił na boisku… Łukasza Piszczka. Mimo tej zmiany w drużynie z Zagłębia Ruhry ewidentnie brakowało klasowego napastnika. Nie został nim ani wspomniany wcześniej  Aubameyang, ani Schiber. Żaden z nich nie strzelił bramki. Ba, nie strzelił jej żaden piłkarz Borussii i mecz zakończyli oni z zerowym dorobkiem bramkowym.

Dzisiejsze spotkanie pokazało, jak ważną postacią w układance Kloppa jest Lewandowski. Bez niego, to nie ta sama drużyna, która rok temu wbiła w ziemie Real i o mały włos nie wygrała Ligi Mistrzów. Jeśli  włodarze Borussii myśleli, że zdołają oszczędzić na następcy „Lewego”, to dzisiejszy mecz pozbawił ich tych złudzeń. Jeśli jeszcze kiedyś chcą powtórzenie wyniku z sezonu 2012/2013 muszą sięgnąć głęboko do kieszeni…

EMIL CICHOŃSKI

* * *

PSG – Chelsea Londyn 3:1 (1:1)

1:0 – Lavezzi 4′
1:1 – Hazard 27′ (k)
2:1 – Luiz 61′ (s)
3:1 – Pastore 90+3′

* * *

Najciekawsze wydarzenie pierwszej połowy to fakt, że i w Paryżu i w Madrycie bramki padały prawie w tym samym czasie… A tak na poważnie, to najbardziej zastanawiająca była kolejna pomyłka Johna Terry’ego. W minioną sobotę samobój, który „zagwarantował” Chelsea spore problemy w walce o tytuł Mistrza Anglii, a dzisiaj fatalne wybicie wprost pod nogi Lavezziego. Miejmy nadzieję, że kapitan „The Blues” przeżywa tylko chwilowy kryzys. Kto jak kto, ale on mógłby jeszcze trochę pokopać…

Kiedy zdecydowana większość myślała, że od bramki na 1:0 zacznie się rozstrzelanie Chelsea, to zespół Jose Mourinho nie schował głowy w piasek – przynajmniej do końca pierwszej połowy. Udało im się wywalczyć karnego, a Hazard przedłużył nadzieje kibiców. Jeden gol, w perspektywie rewanżu u siebie, wydawał się nie być taki zły. Druga połowa to pokaz kryzysu „The Blues”. Drugi mecz z rzędu i drugi samobój. Od soboty gracze z Londynu strzelili trzy bramki, z czego dwie na swoją szkodę. Tym razem nie sknocił Terry, a David Luiz.

Gdy zawodnicy Chelsea byli już myślami przy swoich dziewczynach i żonach w Londynie, Pastore wykorzystał tę chwilę zamyślenia. Minął trzech zawodników jak tyczki na treningu i w naszym mniemaniu rozwiał szanse zespołu Jose Mourinho na awans. Z drugiej strony, problem z pewnością mają również paryżanie. Kontuzji nabawił się Zlatan i bardzo możliwe, że nie wyzdrowieje do rewanżu. Na plus jest jednak to, że z bardzo dobrej strony pokazał się dzisiaj Lavezzi, który był o wiele bardziej widoczny od szwedzkiego napastnika.

Oby Mourinho i jego zespół przeżywali tylko kilka gorszych dni. Inaczej wyjdzie na to, że przestraszyli się finiszowania. Zarówno w Premier League jak i w Lidze Mistrzów.

PAWEŁ WILAMOWSKI

HDP-RGOL-640x120

Pin It