Na temat tych starć można napisać kronikę. Schemat jest niby ten sam. Na boisko wychodzą piłkarze w białych i granatowo-bordowych koszulkach, a setki milionów widzów uważnie śledzą ich zmagania. Nie ma znaczenia, czy Gran Derbi rozgrywane jest co tydzień, czy co pół roku. Dziś, o 21:00 na Santiago Bernabeu, pomiędzy Realem Madryt a FC Barcelona rozegra się bezpośrednia walka o mistrzostwo Hiszpanii. Jest też inny, równie ważny kontekst – to walka o świadomość dominacji nad rywalem, to walka także o honor.
Krótkimi komentarzami na temat gości i gospodarzy podzielą się z nami Michał Siwek i Mariusz Jaroń.
***
Nie ma co się czarować – faworytem tego El Clasico bezdyskusyjnie jest Real. Ale z faworytami różnie bywa. Szczególnie, że warto by rozróżnić bezdyskusyjne bycie faworytem, od bycia bezdyskusyjnym faworytem. Bo choć zespół Ancelottiego z pewnością u bukmacherów będzie miał sporą przewagę, to jednak nie znaczy, że szanse Barcelony na zwycięstwo możemy nazwać małymi. Ale po kolei.
Przygnębiający dla kibiców Barcy może być fakt, że niemal na każdej płaszczyźnie, na której kataloński klub ma problemy, Real może pochwalić się dużym powodzeniem. Poczynając od wizerunku medialnego, atmosfery w szatni i wokół zespołu, poprzez stabilizację w klubie i pozycję w tabeli i wreszcie kończąc na prezentowanej w ostatnim czasie jakości piłkarskiej. Rozwijać każdej z tych kwestii nie będziemy, bo to materiał na całkiem spory reportaż a nie zapowiedź Gran Derbi, ale zapewne i tak z grubsza większość z nas wie o co chodzi.
Co zatem Barca może Realowi przeciwstawić? Przede wszystkim powracającego do formy Messiego i bogactwo w ataku. Bo do trzech miejsc w linii ofensywnej Dumy Katalonii aspiruje aż pięciu zawodników, którzy w tym sezonie zdobyli razem już tyle bramek co trzy ostatnie zespoły tabeli La Liga łącznie. Mowa o Sanchezie, Pedro, Fabregasie, Neymarze i rzecz jasna Messim.
W pomocy Blaugrany, choć panuje raczej ubóstwo można też doszukać się pozytywów. Xavi Hernandez, mimo że ostatnio krytykowany i rzekomo za stary na najwyższy poziom futbolu, wciąż notuje ogromne ilości celnych podań w każdym meczu. Sergio Busguets – tytan taktycznej pracy defensywnej,przy dobrym dniu Pique i Mascherano, może naprawdę utrudnić życie graczom Realu. I wreszcie Andres Iniesta, który po rodzinnej tragedii zdaje się być paradoksalnie, niesamowicie naładowany energią i notować progres formy.
Pozostaje nam więc tylko czekać do pierwszego gwizdka sędziego i na własne oczy przekonać się jak skończy się kolejna bitwa w tej nie kończącej się wojnie.
MICHAŁ SIWEK
***
W Gran Derbi podobno nigdy nie ma faworytów. To nieprawda, w dzisiejszym spotkaniu wszystko zależy od Realu Madryt. To Królewscy będą rozdawać karty i to oni są wyraźnym faworytem El Clasico. Jeśli można powiedzieć, że Barcelona Taty Martino imponuje koncentracją i świetną dyspozycją w najważniejszych meczach sezonu (co udowodniła, pokazując Manchesterowi City miejsce w szeregu), tym bardziej nie można odmówić tego Realowi Carlo Ancelottiego. Z drugiej strony pewność siebie Realu nie może przerodzić się w zbytnią zuchwałość i wiarę w zwycięstwo z przydziału. Blancos muszą wyjść na boisko ze świadomością, że w pełni skoncentrowana Barca gotowa będzie zmiażdżyć przeciwnika, jeśli ten tylko jej na to pozwoli.
Niewątpliwym atutem na korzyść Realu jest dyspozycja linii ofensywnej. Portugalczyk w tym momencie jest asem w talii Carletto. W ogóle pierwsza i druga linia Realu to istny poker królewski – rewelacyjny Modrić, waleczny i szybki Di Maria, coraz lepszy Bale, drapieżny Benzema… Pragmatyczny Ancelotti nie pozwoli sobie na wybujałe eksperymenty taktyczne i nie powinien delegować do gry Sergio Ramosa na środku pomocy.
Wysnuję ryzykowną teorię – w tym spotkaniu, przynajmniej przez pierwszą połowę, to Real będzie częściej utrzymywać się przy piłce. Spodziewam się Realu, powiedziałbym, powściągliwego w konstruowaniu akcji, spokojniejszego i bardziej konsekwentnego. Nie będzie szybkich kontr, w miejsce których pojawi się raczej atak pozycyjny. Mam jedynie obawy odnośnie lewego defensora – zbyt aktywny w ofensywie i niepewny w obronie Marcelo może nie poradzić sobie z nacierającymi z prawej flanki Alvesem i Neymarem czy Pedro. Widziałbym tam mocno niedocenianego w Madrycie Fabio Coentrao, który na swojej pozycji jest chyba najlepiej broniącym zawodnikiem na świecie.
Czego się więc spodziewać? Oczekuję, że zobaczymy najlepsze wersje Realu i Barcelony w tym sezonie i nie skończy się na nudnym 1:1. Podkreślam jeszcze raz: to Real jest faworytem. Barcelona nie zaskoczy Realu odmiennym stylem gry. Jej atutów można upatrywać w motywacji, chęci udowodnienia, że nadal liczy się w walce o ligę – a to aspekty tylko czysto psychologiczne. Może to wystarczy?…
Santiago Bernabeu, godzina 21:00. Pozostańmy przy tym, że Real Madryt ma teoretycznie większe szanse na zwycięstwo. Praktycznie… Rzeczywistość potrafi pokazać, jak stanowczo się nie zgadza z takimi prognozami.
MARIUSZ JAROŃ
Fot. Marca.com, Sport.es