Co można napisać o takim meczu? I tak wszyscy już pewnie zasnęli, a jeśli nie, to i tak nie mają zamiaru czytać o tym, czego byli świadkami. To był półfinał jak z najgorszych koszmarów. Zmarnowane ponad dwie godziny życia, po których pozostanie tylko niesmak, że na tym poziomie dwie z czterech najlepszych drużyn świata były w stanie zaproponować nam widowisko, po którym futbolu ma się dosyć na najbliższy rok.
Holandia – Argentyna 0:0 (0:0, 0:0, k. 4:2)
***
1. Taktyka, głupcze?
Zacierali ręce eksperci i fani taktycznych niuansów, których w naszym kraju coraz więcej. Niewątpliwie – rozrysowywać i opisywać ustawienie obu drużyn będą pewnie przez kolejne dwa dni. Może i faktycznie dyscyplina piłkarzy obu drużyn była na poziomie najwyższym z możliwych, nikt nie popełnił błędu i nikogo nie sparaliżowała stawka spotkania, ale nie oszukujmy się – dla kibiców było to tak emocjonujące jak mecz Nigerii z Iranem.
2. Moda na sukces
Taką Argentynę oglądaliśmy od początku mistrzostw, jednak pojęcie jak kadra naszpikowana takimi nazwiskami wśród graczy ofensywnych w ataku może grać tak topornie, nadal okazuje się zbyt trudne. Argentyna Sabelli gra na tym turnieju jak Śląsk Wrocław Lenczyka. Mecz „Albiceleste” z „Oranje” to była taka „Moda na sukces” – tam jak nie obejrzysz 26 odcinków, to i tak nie masz problemów, żeby połapać się o co chodzi. Tutaj, jak ktoś się akurat na godzinę zdrzemnął, też nic nie stracił. Mieć w ofensywie Messiego, Lavezziego i Higuaina i grać tak jak gra Argentyna, to tak jakby obsadzić De Niro, Hoffmana i Pacino w roli drzew.
3. Piłka do Messiego/Robbena i jakoś to będzie
Gdzie byłaby Argentyna bez Messiego? Albo Holandia bez Robbena? Bardzo prawdopodobne, że nie w półfinale mistrzostw świata. Momentami uzależnienie Argentyńczyków od Messiego jest nawet zabawne. Nie było chyba ataku, w którym piłka nie przeszłaby przez gracza Barcelony. Ten biegał tam i z powrotem, szukał kolegów, ale spotykał tylko ich spojrzenia mówiące „Leo, zrób coś!”. Leo jak to Leo – jak już piłkę stracił, to pomysł, żeby spróbować ją odzyskać, pewnie przez myśl mu nie przemknął. A Robben? Robbena Argentyńczycy wyłączyli jak mołdawscy obrońcy Lewandowskiego.
4. Z czym do finału?
„To będzie zupełnie inne spotkanie”, „damy z siebie wszystko”, „chcemy zostać mistrzami świata za wszelką cenę” – podobnych frazesów pewnie w najbliższych godzinach nie zabraknie. Ktoś się nabierze? Za to co pokazali dzisiaj piłkarze obu drużyn na miejsce kolejnych spotkań powinni za karę udać się na hulajnogach. Lepiej byłoby chyba wyłonić finalistę w drodze losowania spośród drużyn, które kibicom na mundialu podobały się najbardziej.
5. Ktoś to wygrać jednak musiał
Merytoryczne podsumowania sobie oszczędzę – ktoś wygrać ten mecz, niestety, musiał i ktoś, niestety, zagra w niedzielnym finale. Ktoś tę dzisiejszą parodię powinien przerwać w 15 minucie i od razu zarządzić strzelanie karnych.