Najpierw derbowa porażka z Zagłębiem Lubin, później przegrana na własnym stadionie z Legią Warszawa w pierwszym starciu w finale Pucharu Polski. Gdyby doszła do tego porażka z kiepską w rundzie wiosennej Pogonią to mijający tydzień mógłby być dla kibiców Śląska traumatyczny. Kibice WKS-u mogą jednak odetchnąć z ulgą, bo dzięki rezerwowym trzy punkty pozostały we Wrocławiu.
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin 1:0
Ćwielong 85′
***
Ostatnie niedzielne spotkanie w Ekstraklasie przebiegało w iście majówkowej atmosferze. I jednym i drugim nie za bardzo się chciało, a jeśli już się zachciało to mało z tego wychodziło i wynikało. Na słowa uznania zasługują dwa piękne strzały (Bartosza Ławy i Sebastiana Mili), po których chociaż przez moment powiało Europą.
Pogoń, czując oddech zbliżającego się Podbeskidzia i Bełchatowa, chciała wygrać trochę bardziej. Jednak sytuacji bramkowych ,,Portowcy” stworzyli sobie jak na lekarstwo, aż nadto był odczuwalny brak Ediego Andradiny, który (chociaż w tej rundzie też coraz rzadziej) potrafi zrobić coś z niczego. Jak to się ładnie mówi – zabrakło konkretów pod atakowaną bramką.
Konkretny jest za to w bieżącym roku Piotr Ćwielong, który (obok Sebastiana Mili) wyrasta na czołowego gracza Śląska. ,,Pepe” prezentuje się wiosną naprawdę przyzwoicie, tym bardziej dziwne, że nie rozpoczął dzisiejszego spotkania w wyjściowym składzie. Chyba, że Stanislav Levy słyszał już, że jego skrzydłowemu nie zawsze odpowiada do gry w piłkę legendarna ,,niedziela i godzina 17.00” i postanowił go nie forsować, wpuszczając z ławki na ostatni fragment meczu. Joker-Ćwielong odwdzięczył się swojemu trenerowi w najlepszy możliwy sposób i zapewnił wrocławianom zwycięstwo po akcji z innym rezerwowym, Ericiem Moulounguim.
Śląsk zwiększył swoją przewagę nad goniącym (?) go Górnikiem Zabrze, a Pogoń zagra w przyszłą sobotę niezwykle ważny mecz z GKS-em Bełchatów, który może okazać się w końcowym rozrachunku decydującym w kwestii pozostania w T-Mobile Ekstraklasie.
mp