Runda zasadnicza Ekstraklasy to już historia, więc bierzemy się za pierwsze podsumowania. W najbliższym tygodniu nieco szerzej skupimy się na naszej lidze, która wkroczyła na ostatnią prostą, a zaczniemy od tego, co w 30 dotychczasowych kolejkach nas najbardziej zaskoczyło biorąc pod uwagę oczekiwania z początku sezonu.
***
1. Dwunaste miejsce Śląska Wrocław
Latem, gdy drużyna prowadzona jeszcze przez Stanislava Levy’ego rywalizowała w europejskich pucharach z Club Brugge i Sevillą, a do Wrocławia ściągnięci zostali Sebino Plaku i Marco Paixao, Śląsk chyba przez wszystkich traktowany był jako kandydat do miejsca na podium Ekstraklasy. Niemrawy początek rundy jesiennej (3 punkty w 4 meczach) niczego w tej kwestii nie zmienił, bo mówiło się, że drużyna się dociera i w końcu musi zaskoczyć. Ale spodziewane „w końcu” nie nastąpiło. Najpierw ze Śląskiem pożegnał się Waldemar Sobota, za chwilę okazało się, że od Plaka lepszy jest nawet Patejuk, a w międzyczasie kontuzji doznał Sebastian Mila, który po powrocie na boisko znalazł się pod formą. W tym roku kontuzje eliminują z gry Przemysława Kaźmierczaka i Tomasza Hołotę, a nowy trener wrocławian, Tadeusz Pawłowski może liczyć tylko na niezawodnego Paixao. Śląsk jest w trudnej sytuacji, ale gdyby włodarze tego klubu zimą ruszyli głową i Levy’ego wykopali po ostatnim meczu w 2013 roku, dziś wrocławianie mogliby się bić nawet o europejskie puchary. A tak pozostaje im rywalizacja z Widzewem i Podbeskidziem.
2. Ruch na najniższym stopniu podium
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, polskie media były zgodne – z ligi polecą Widzew, Ruch lub Podbeskidzie. I o ile wraz z początkiem rundy jesiennej czarny scenariusz tych drużyn się potwierdzał, o tyle chorzowianie po klęsce w Białymstoku w siódmej kolejce, już pod wodzą Jana Kociana, rozpoczęli marsz w górę tabeli. Zespół czeskiego trenera w 14 pozostałych spotkaniach 2013 roku zdobył 23 punkty, a wiosną tego roku prezentował się jeszcze bardziej okazale – 18 oczek w 9 meczach i koniec rundy zasadniczej na trzecim miejscu w tabeli. Odkąd w Ruchu pojawił się Kocian, strzelcem wyborowym został Grzegorz Kuświk, eksplodował talent Daniela Dziwniela, a kolejną młodość przeżywają Łukasz Surma i Marcin Malinowski, wspierani przez Bartłomieja Babiarza. Bez względu więc na to, co chorzowianie pokażą w ostatnich siedmiu kolejkach, mogą być z siebie dumni. Oni już wykonali swoje zadanie ponad stan. Oby tylko nie odbiło im się to czkawką w przyszłym sezonie, gdy kibice i włodarze klubu będą oczekiwać podobnych wyników.
3. Miejsce Wisły w pierwszej ósemce
Niby Wisła to wciąż potęga, organizacyjnie top Ekstraklasy, ale bądźmy uczciwi – kto przed rozpoczęciem sezonu widział rozbitą drużynę z trenerem, który z ostatnimi dwiema ekipami poniósł klęski, w walce o najwyższe cele? No właśnie, chyba tylko kibice „Białej Gwiazdy”, i to w dodatku ci lekko oderwani od rzeczywistości. „Franz” mając do dyspozycji mniej więcej 15 piłkarzy pokazał jednak, że czego się w Polsce nie dotknie, zamienia to w złoto (poza reprezentacją rzecz jasna). Rundę jesienną wiślacy kończyli na trzecim miejscu w tabeli, tylko 6 punktów za liderującą Legią, a stadion przy Reymonta stał się ich prawdziwą twierdzą. Wiosną niestety wszystko się posypało, bo Miśkiewicz nie bronił już tak jak wcześniej, Brożek nie strzelił ani jednego gola, Guerrier stał się jeźdźcem bez głowy, a w koszulce Chrapka biegał jakiś inny zawodnik. W ostatnich siedmiu meczach Wisła zdobyła tylko 2 punkty, ale to nic – po 30 kolejkach zajmuje piąte miejsce w tabeli i bez względu na wszystko, ten sezon – biorąc pod uwagę obawy na początku lipca – może zaliczyć do udanych.
4. Czterech trenerów w Górniku Zabrze
Rundę jesienną na ławce trenerskiej przy Roosevelta zaczynał niezawodny Adam Nawałka, który po 14 kolejkach zostawił zabrzan na drugim miejscu w tabeli z rewelacyjnym wynikiem 28 punktów. Niestety, Zbigniew Boniek zrobił coś, co jest zaprzeczeniem przysłowia „upiec dwie pieczenie na jednym ogniu”, bo oferując Nawałce pracę w reprezentacji osłabił Górnika i zachował w kadrze status quo. Od tego momentu zabrzanie zaczęli pikować, mimo że próby ratowania schedy po selekcjonerze podjęło się trzech szkoleniowców: Bogdan Zając, Ryszard Wieczorek i Robert Warzycha. Zwłaszcza bilans tych dwóch ostatnich jest żenujący, bo pod ich wodzą Górnik zdobywał średnio 1,1 i 0,5 pkt/mecz, co wyjątkowo blado wypada przy 2 oczkach Nawałki. Na całe szczęście dla zabrzan, brak jakiegokolwiek zwycięstwa w 2014 roku nie sprawił, że przy Roosevelta zaczęli obawiać się o utrzymanie, bo na wysokości zadania nie stanęli również piłkarze Cracovii i Jagiellonii. Ale Górnik, mimo że uratował miejsce w pierwszej ósemce już raczej nie będzie liczył się w walce o puchary, więc w Zabrzu dyskutują pewnie o tym, kto zastąpi Roberta Warzychę od nowego sezonu.
5. Zagłębie Lubin w strefie spadkowej
Działacze Zagłębia nie są najbardziej rozsądnymi ludźmi w polskim futbolu – taki wniosek nasuwał nam się od dłuższego czasu, gdy obserwowaliśmy zagraniczny zaciąg do Lubina, a w swoim przekonaniu utwierdziliśmy się już 30 lipca. Wtedy z pracą, po zaledwie dwóch kolejkach nowego sezonu pożegnał się Pavel Hapal, a dość niespodziewanie zastąpił go Adam Buczek. „Miedziowi” już na początku mieli więc pod górkę, ale słaba runda jesienna w ich wykonaniu nie mogła być dla nikogo zaskoczeniem, wszak w Lubinie wszyscy budzą się dopiero wiosną, mając już nóż na gardle. W tym sezonie jest jednak inaczej i choć Zagłębie w tym roku prezentuje się przyzwoicie, to jednak mając w szeregach takiego Rymaniaka nie może myśleć o niczym więcej, niż o utrzymaniu. Ale i o nie będzie niezwykle ciężko, bo będące na fali Podbeskidzie w ostatniej kolejce przeskoczyło lubinian i widmo spadku po raz kolejny spojrzało w oczy Zagłębiu. Czy jeden z najbogatszych klubów w Polsce wykorzystał już więc limit szczęścia i w końcu poleci z ligi? Cóż, okazuje się, że nawet Orest Lenczyk nie jest cudotwórcą.
6. Nic dwa razy się nie zdarza, a jednak… Podbeskidzie znów rewelacyjne wiosną
Chyba wszyscy pamiętamy, co w rundzie wiosennej sezonu 2012/13 działo się na dole tabeli, kiedy świetną formą popisywały się drużyny desperacko broniące się przed spadkiem – GKS Bełchatów i Podbeskidzie. Ostatecznie z ligi spadli tylko ci pierwsi, a bielszczanie pod wodzą Czesława Michniewicza mogli cieszyć się z utrzymania, które zapewniło im 26 punktów w piętnastu wiosennych meczach (co było trzecim wynikiem w lidze). W tym sezonie sytuacja była bliźniaczo podobna – po 21 spotkaniach rundy jesiennej bielszczanie mieli na koncie zaledwie 17 oczek, co dawało im przedostatnią pozycję w tabeli. Ale przyszły zima, podopieczni Leszka Ojrzyńskiego przemienili się w Super-Saiyan i wiosną znów grali jak z nut – 14 punktów, piąty wynik w Ekstraklasie w 2014 roku i opuszczenie strefy spadkowej. Czy szczęścia wystarczy im jednak na tyle, by znów uniknąć spadku? Nowy stadion budujący się w Bielsku i kibice, którzy wkrótce na nim zasiądą, z pewnością by sobie tego życzyli.
7. Jeden punkt Widzewa w piętnastu wyjazdowych meczach
Co prawda już przed sezonem zdawaliśmy sobie sprawę, że mecze na wyjeździe nie są domeną łodzian, wszak w poprzednich rozgrywkach byli oni przedostatnią drużyną w lidze biorąc pod uwagę tę klasyfikację (11 punktów), ale to, co łodzianie wyprawiali na obcych terenach w tej kampanii, woła o pomstę do nieba. Widzewiacy przegrywali niemal z każdym, ostatnio ratując tylko punkt w starciu z Cracovią, a ich passa meczów bez zwycięstwa na wyjeździe wynosi dziś już ponad półtora roku. Ostatni raz łodzianie na obczyźnie wygrali bowiem 20 października, pokonując 2:1 Piasta. W tym sezonie jeszcze im się ta sztuka nie udała, a ich bilans bramek na wyjeździe wygląda równie słabo: 8-33. Najbliższe siedem kolejek może być pożegnaniem Widzewa z ekstraklasą, więc trzymajmy kciuki, żeby podopieczni Artura Skowronka zdołali w tym czasie chociaż raz wygrać na wyjeździe. Do osiągnięcia tego zadania, mają jeszcze cztery szanse. Dadzą radę?
WIKTOR DYNDA
fot. slaskwroclaw.pl