Piotr Rzepka: W tej grze przegrywający odpada

„Chodzi o to, żeby się odblokować i umieć pozbyć się ciężaru ostatnich wyników. Wyjść na mecz z czystą głową, żeby nie było żadnych zakłóceń w stylu „przegraliśmy” albo „straciliśmy punkty” – mówi Piotr Rzepka. Tak, jak zapowiadaliśmy, oddajemy do Waszej dyspozycji wywiad z nowym trenerem Arki Gdynia.

Trener Piotr Rzepka wrócił do gry.

Minęło ładnych parę miesięcy, ale nie ma co narzekać. Cały czas wychodzę z założenia, że trener musi patrzeć pozytywnie i przekazywać pozytywną energię zawodnikom. Powinien chodzić zadowolony, wierzyć w siebie, w piłkarzy oraz w to, że sport to pozytywne wartości. To tak, jak kiedyś mówił Laskowik – kiedy pęknie ci opona w samochodzie, nie mów, że jest popsuta jedna opona, tylko że trzy są dobre.

Ale chyba zgodzi się pan ze mną, że sytuacja, w której pan się znalazł, jest trochę dziwna. Jeszcze nie zdarzyło się panu przejmować drużyny pięć kolejek przed końcem sezonu.

Miałem już takie wejścia po pięciu czy siedmiu kolejkach, ale na sam koniec sezonu jeszcze nie. Tyle, że tutaj jest trochę inna specyfika. Jestem z Gdyni i jako kibic chodziłem i na Arkę, i na inne mecze rozgrywane w regionie. Poza tym śledziłem pierwszą ligę, oglądałem telewizyjne transmisje. Cały czas byłem na bieżąco.

Czym kierował się zarząd Arki, zwalniając Pawła Sikorę, a zatrudniając pana?

Nie wiem, czym się kierował zwalniając Pawła, natomiast w temacie mojego zatrudnienia sprawa była prosta: chodziło o to, czy ja się tego podejmę, czy wierzę w awans i czy mam pomysł na drużynę. Piłkarzom przede wszystkim trzeba wyczyścić głowy. Oni już trochę chodzili zamyśleni, jakby trochę im ubyło tej wiary w awans. Wiadomo, że każdy piłkarz chce wygrywać, a Arka w ostatnich ośmiu meczach odniosła tylko dwa zwycięstwa.

Podpisał pan umowę do końca obecnego sezonu. Co się stanie w przypadku awansu, a co w razie jego braku?

W przypadku awansu umowa będzie automatycznie przedłużona, a jeśli nie awansujemy, zarząd przeprowadzi analizę w zespole: jaki wpływ miałem na piłkarzy, jak przebiegała współpraca, itd.

W Gdyni jest ogromna presja na awans. Pan w ten awans wierzy?

Nie ma innej możliwości. Jeżeli ja nie będę wierzył, zawodnicy od razu to wyczują. Znałem ten zespół, teraz jestem już po pierwszym treningu i małej odprawie. To jest typowy przypadek, jaki zdarza się w wielu polskich klubach. Sam też tego doświadczyłem, kiedy byłem piłkarzem. Po prostu przychodzą takie momenty, że człowiek się podłamuje. Ten zespół musi znów uwierzyć, że jego praca może przynosić pozytywne efekty.

Kolejarz, Puszcza, Chojniczanka, Olimpia i Termalica. Terminarz nie jest ciężki, a rywale – poza klubem z Grudziądza – z dolnej połowy tabeli.

Chojniczanka ma bardzo dobrą wiosnę. Kilka razy urwała punkty faworytom. Termalica też ma mocny skład. Początek sezonu im nie wyszedł, ale jest to drużyna o dużym potencjale. Muszę przyznać, że teraz już nie patrzę na to jak na pięć meczów ligowych, tylko na pięć pucharowych. Gramy na zasadzie „przegrywający odpada”. Jeśli będziemy udanie przechodzić przez poszczególne etapy, końcówka sezonu może być nasza.

Skoro już zaczął pan temat rozgrywek pucharowych – nie uważa pan, że Puchar Polski trochę odbił się Arce czkawką? Może lepiej było odpuścić tamte rozgrywki, a skupić się na walce o awans do Ekstraklasy?

To są znowu takie hipotetyczne rozważania, bo gdyby Arka odpuściła, zaraz znalazłby się ktoś, kto by narzekał, dlaczego odpuściła. To nie jest zgodne z duchem sportu. Wiem, że pewne rzeczy dobrze jest przekalkulować, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś przyszedł i powiedział: panowie, nie wygrywamy, bo coś tam… Albo żeby zmieniać skład i grać juniorami. Tutaj należy tylko gratulować Arce, że tak daleko zaszli w Pucharze Polski, zwłaszcza, że te rozgrywki są coraz poważniej traktowane.

Dziś poprowadził Pan pierwszy trening, poznał wszystkich piłkarzy. Co może pan o nich powiedzieć?

Tak jak mówiłem, to jest typowa sytuacja po porażce, kiedy ta radość z grania w piłkę jest trochę mniejsza. Kwestia tego, żeby się odblokować i umieć pozbyć się tego ciężaru ostatnich wyników. Wyjść na mecz z czystą głową, żeby nie było żadnych zakłóceń w stylu „przegraliśmy mecz” albo „straciliśmy punkty”, bo to przekłada się na zachowanie podczas gry. W każdym klubie, w jakim byłem, zawsze walczyłem o to, by piłkarze zajęli się wyłącznie piłką, bo jakiekolwiek czynniki z zewnątrz zakłócają umysł i sprawiają, że piłkarz nie może w pełni korzystać ze swoich predyspozycji.

Do tej pory stawiał pan na ofensywny styl gry i taktykę z dwoma napastnikami. W Arce będzie tak samo?

Zawsze byłem zwolennikiem gry z dwoma napastnikami, ale też zawsze dopasowuję taktykę do zawodników. Nie chciałbym teraz o wszystkim mówić, bo może nasi przeciwnicy będą to czytać, a wolę nie ułatwiać im zadania. Na pewno będziemy patrzeć na naszych rywali, ale to my będziemy chcieli dyktować warunki gry.

Do pana należy rekord największej ilości bramek zdobytych dla Arki w jednym sezonie (27). Gdyby teraz udało się awansować, miałby pan w Gdyni status bohatera.

Nie wiem czy bohatera, ale na pewno miałbym z tego dużą satysfakcję. To byłby nieprawdopodobny sukces całego klubu.

Jedenaście miesięcy temu pożegnano pana w Łęcznej. Jeśli teraz Arka wejdzie do Ekstraklasy kosztem Górnika, byłaby to bardzo przewrotna sytuacja.

To by pokazało, że w piłce tak naprawdę nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć. Właśnie dlatego tak dużo ludzi na całym świecie uwielbia tę dyscyplinę. Tutaj nie da się niczego wyreżyserować. Ale mnie Łęczna już nie interesuje. Raz, że z nimi nie gramy, a dwa, że nie mogę teraz odwrócić uwagi od swojego zespołu. Teraz najważniejsza jest dla mnie Arka oraz to, żeby te chłopaki grały na miarę swoich możliwości.

Rozmawiał: PAWEŁ JAKUBOWSKI

Fot. Pressfocus/Norbert Barczyk

Pin It