Rywalizacja toczy się nie tylko na boisku

Już za moment Ekstraklasa wkracza w decydującą fazę. Zanim jednak rozpocznie się runda finałowa, zaciekawieni przygotowaniami Legii do przyciągnięcia kibiców na cztery ostatnie mecze sezonu u siebie, zaglądamy do niej od wewnątrz  i słuchamy, co w warszawskiej trawie piszczy. Chcieliśmy też zajrzeć do Poznania, ale niestety nie przyjęto nas tam z otwartymi ramionami.

Rzecz nikom Lecha i Legii zadaliśmy te same pytania. Dotyczyły one ilości sprzedanych karnetów na rundę finałową, oczekiwanej frekwencji, cen wejściówek, metod przyciągnięcia widza na stadion oraz tego, czy najlepszy wynik w kraju pod względem ilości sprzedanych karnetów jest dla tych klubów istotny. Oto odpowiedź, jaką uzyskaliśmy od stołecznego klubu:

Na ten moment zostało sprzedanych 8250 karnetów* na rundę mistrzowską. Spodziewamy się bardzo dobrej frekwencji, graniczącej z wyprzedaniem biletów. Wynik jest dla nas bardzo istotny. Biorąc pod uwagę standardy panujące na Pepsi Arenie, lokalizację Klubu oraz wyniki sportowe Legii Warszawa, uważamy, że cena karnetów jest odpowiednia. W dniu meczu, zwłaszcza na Trybunie Południowej, czeka na kibiców wiele atrakcji (spotkanie z zawodnikami, akcje tematyczne dla najmłodszych itp.). Najbardziej zależałoby nam na tym, żeby do przyjścia na mecz zachęcała dobra postawa zawodników na boisku. Dodatkowo zostaną przygotowane inne nośniki np. Program meczowy czy plakaty.


* – sta n na 24.04; dziś legia.com podaje, że na mecz z Zawiszą sprzedanych jest ponad 14 tysięcy miejsc


Biuro prasowe Legii Warszawa

W przypadku Lecha było jed nak trochę inaczej, bo mimo kilkukrotnych prób z naszej strony, tamtejsze biuro prasowe milczy. Wróćmy więc do Legii.

W Warszawie w oczy rzuca się jed na rzecz. Nie wiemy, czy to zwykła dyplomacja, czy przerost ambicji, ale jeśli na Legii w czterech ostatnich meczach u siebie rzeczywiście spodziewają się frekwencji graniczącej z wyprzedaniem biletów, to mogą się trochę rozczarować. W ciągu dotychczasowych 15 spotkań rozegranych przy Łazienkowskiej, na trybunach Pepsi Areny więcej niż 20 tysięcy kibiców zasiadło bowiem tylko dwa razy – podczas meczów z Lechem i Pogonią. Z kolei średnia liczba widzów oglądających potyczki mistrzów Polski w Warszawie to 15 022, a dodajmy, że obiekt Legii dysponuje pojemnością na blisko 31 tysięcy miejsc. Dlaczego więc teraz miałoby się to zmienić?

Być może dlatego, że emocje na koniec sezonu są większe, tego nie wiemy. Wiemy za to, dlaczego na trybunach stadionu Legii może pozostać status quo. Biuro prasowe warszawskiego klubu twierdzi, że cena sprzedawanych przez niego biletów i karnetów jest odpowiednia, biorąc pod uwagę szereg rozmaitych czynników. Pozwolimy sobie jednak poddać tę teorię pod wątpliwość, bo najdroższy karnet na rundę finałową – przypomnijmy, że są to cztery mecze – kosztuje na Legii 335 złotych. Dla porównania, na Lechu kwota ta jest o 125 złotych niższa. Z kolei ci najbardziej zagorzali fani, za obejrzenie czterech spotkań przy Łazienkowskiej zapłacą 190 złotych, zaś ci z Bułgarskiej, tylko 125. W naszych analizach nie bierzemy pod uwagę żadnych zniżek. ( TUTAJ czytaj o najbardziej irytującym piłkarzu Ekstraklasy!).

Kto wygra walkę na trybunach? Któremu klubowi przypadnie tytuł kibicowskiego mistrza Polski? Formalnie większym potencjałem dysponuje Lech, którego obiekt jest o 12 tysięcy miejsc większy, ale Legia może z nim konkurować choćby w kwestii sprzedanych karnetów. Szkoda, że biuro prasowe Lecha nie dało nam szansy na rozbudowanie tematu, ale i bez tego możemy być pewni, że rywalizacja między obiema drużynami rozgrywać się będzie nie tylko na boisku. Walka o kibica wciąż trwa. Najlepszym tego przykładem niech będą poniższe filmiki promujące Lecha i Legię, zamieszczona na kilka dni przed startem rundy finałowej przez oficjalne kanały tych klubów:

WIKTOR DYNDA

fot. Norbert Barczyk/PRESSFOCUS

Pin It