Fenomenalne wyniki osiąga w drugiej lidze zachodniej Energetyk ROW Rybnik dowodzony przez doświadczonego trenera, Ryszarda Wieczorka. Jego ekipa zdecydowanie przewodzi ligowej stawce i pewnym krokiem zmierza w kierunku pierwszej ligi. W parze z rezultatami stricte sportowymi idą zdecydowane ruchy działaczy, którzy po przerwie zimowej podjęli decyzję o rozpoczęciu realnej walki o awans do pierwszej ligi. Jeszcze w czerwcu, na starcie letnich przygotowań, nikt takiej ewentualności nie brał nawet pod uwagę, a gdyby ktoś powiedział, że ROW będzie po rundzie jesiennej na czele ligowej stawki, działacze mocno puknęli by go w głowę. Rzeczywistość trochę te nieśmiałe plany walki o górną połowę tabeli jednak zweryfikowała…
***
Po ostatnim zwycięstwie 5:0 nad Rakowem Częstochowa trener częstochowian, Jerzy Brzęczek serdecznie pogratulował Wieczorkowi wygranej i … awansu do pierwszej ligi. Szkoleniowiec rybniczan mocno się obruszył i powiedział dobitnie, że gratulacji nie przyjmie. Jak zapewnia, chętnie zrobi to wówczas, gdy już matematycznie jego Energetyk będzie stuprocentowym pierwszoligowcem. Co na to działacze? W Rybniku problem jest tej natury, że jedynym poważnym sponsorem jest urząd miasta i dlatego nie ma silnej podpory finansowej. Władze Rybnika zobowiązały się jednak zimą poprzeć sportowe działania swojego piłkarskiego przedstawiciela w drugiej lidze i zapowiedziały poważny zastrzyk gotówki, a także infrastrukturalną pomoc. Pierwszy test został jednak oblany. Na mecz z Rakowem przyszło na stadion w Rybniku ponad 2000 widzów. Niestety, większa część z nich, z powodu otwarcia tylko dwóch bram, weszła na stadion dopiero w drugiej połowie. Działacze szybko się jednak pokajali, przeprosili fanów i zapowiedzieli, że takie coś już się nigdy nie powtórzy. Zapewniają jednocześnie, że Energetyk jest już gotowy na pierwszą ligę. Co bardziej śmiali przebąkują nawet o… Ekstraklasie. Do tej grupy zalicza się między innymi szkoleniowiec rybniczan, Ryszard Wieczorek. Architektowi wielkiego sukcesu ROW-u zadaliśmy parę pytań. Zapraszamy do lektury!
- Po ostatnim triumfie nad Rakowem Częstochowa awansu pogratulował panu Jerzy Brzęczek…
- Do ostatecznej realizacji naszego celu jeszcze bardzo daleka droga.
- Daleka? Energetyk ma 10 punktów przewagi nad trzecim zespołem…
- Trudno, żeby nie było daleko, skoro do zdobycia jest jeszcze trochę punktów. Nie mamy wystarczającej przewagi, aby móc przyjmować gratulacje. Jeśli będziemy mieli taką przewagą na trzy kolejki przed końcem, możemy się cieszyć. Na razie nie mamy prawa nawet wspominać o awansie.
- Rozumiem kurtuazję, ale…
- …To nie jest kurtuazja. Gdybym był w piłce od wczoraj, to może byśmy się zachłysnęli tym sukcesem. Jestem w niej jednak od dłuższego czasu. Przeżyłem już wzloty i upadki i nie ma mowy o gadaniu o awansie, jeśli takowego nie ma. Koniec tematu.
- Ok, inna sprawa, że udało się panu stworzyć w Rybniku zespół, który pokrzyżował plany działaczom.
- To akurat fakt. W czerwcu, na starcie przygotowań, nikt nie myślał nawet, że po rundzie jesiennym będziemy na pierwszym miejscu. Stało się inaczej i musieliśmy nasze przedsezonowe plany trochę modyfikować. Deklarację dotyczącą naszej walki o pierwszą ligę złożyliśmy po okresie przygotowawczym, w którym miasto zadeklarowało się wspomagać nasz klub. Na razie jest zapewnienie do końca rundy wiosennej. Zobaczymy co będzie z tego dalej, ale na dzień dzisiejszy nie mam prawa narzekać. Jedynym i głównym sponsorem jest miasto i dzięki temu, że urząd zobowiązał się pomóc, możemy myśleć o awansie. Jeszcze w czerwcu nasze plany były zgoła odmienne. O pierwszej lidze nawet słowo nie padło!
- Czyja to zasługa?
- Zespół dobrze gra, wiele rzeczy się udało zrobić. Nie tylko pod względem samej dyspozycji, ale przede wszystkim mocna kadra, połączenie rutyny z młodością, wiele wewnętrznej dyscypliny w drużynie. Wiem, o czym mówię, bo byłem w kilku klubach i trochę rzeczy w sporcie widziałem. Poza tym wiem, jak się robi w piłce wynik, bo takowy też już parę razy robiłem. Nie da się pstryknąć palcem i powiedzieć, że jutro awansujemy do pierwszej ligi. Nie, to musi być długofalowa praca. Jestem w Rybniku od września 2011 roku i od tego czasu buduje ten zespół. ROW nie zaczął dobrze grać z dnia na dzień. Stworzyłem sobie drużynę, która pasuje mi pod względem piłkarskim, ale także osobowościowym. Pewnych rzeczy moich piłkarzy nauczyłem, bo – znowu się do tego odniosę – miałem do czynienia z wieloma lepszymi zawodnikami od tych w Rybniku. Cieszę się, że Energetyk funkcjonuje prawidłowo, bo to też dobrze świadczy o trenerze. Ale oczywiście cudotwórcą nie jestem. ROW jest w tej chwili na tyle poukładany, że na pewno będziemy do końca sezonu zaciekle walczyć o awans do pierwszej ligi.
- Mówi pan, że na piłce zjadł zęby. Czy bazując na swoim doświadczeniu, może pan powiedzieć, że Rybnik jako miasto, ale też klub jest w stu procentach przygotowany na powitanie wyższej klasy rozgrywkowej?
- Na bieżąco tworzy się przyjazny klimat. Tak jak mówiłem, jeszcze w czerwcu tutaj nikt nawet nie marzył o awansie! Po rundzie usiedliśmy z działaczami i panem prezydentem i okazało się, że zabezpieczenie finansowe pozwala na pierwszą ligę. Zrobiliśmy kosmetyczne ruchy i próbujemy walczyć. Czy starania działaczy pójdą za tym, żeby ten zespół skutecznie i dobrze grał po ewentualnym awansie? Nie wiem, co będzie po 1 lipca. Wtedy kończy się moja umowa i nie mam pojęcia, co potem. Wkrótce będzie robiona podgrzewana płyta, miasto pomaga pod względem infrastruktury. Widzę, że ludzie chcą pracować i się starają. To połowa sukcesu.
- Ludzie w Rybniku pchają ten wózek w jedną stronę?
- Tak, jak najbardziej. Znam to miasto i mogę powiedzieć, że przychylność władz miasta może nie tylko dać spokojny byt w pierwszej lidze, ale powiem więcej. Przy naprawdę dużej pomocy z miejskiej strony ten zespół w niedalekiej przyszłości może powalczyć o Ekstraklasę. Mówię serio.
- Kibice chyba też się powoli przekonują. Na ostatnim meczu z Rakowem było na stadionie, pomimo okropnej pogody, ponad 2000 ludzi.
- Ale to też nie wzięło się z powietrza. Fanów na stadion przyciąga nasza dobra gra. Piłkarze, którzy tworzą widowisko. Na stadion nigdy nie przyjdą ludzie, którzy będą oglądać kiszkę. Nieważne czy w Rybniku, Warszawie, czy Poznaniu. A u nas? Miasto się angażuje, władze klubu, piłkarze, trener – wszyscy mamy klapki na oczach z napisem „awans”. Z tego wynika coś dobrego. Trochę w piłce widziałem i inaczej się nie da nic zbudować. Byłem w wielu klubach, w których działacze walczyli o stołki w zarządzie i te drużyny potem upadały. W Rybniku wszystko jest na dobrej drodze, ale jest jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
- Na przykład?
- Dajmy na to stadion. Niby jest okazały, ale trochę trzeba na nim jeszcze udoskonalić. Miasto zrobi nam podgrzewaną murawę z prawdziwego zdarzenia, to już będzie pomocne. Tak jak mówię, byłem w wielu klubach i to, co dzieje się teraz w ROW-ie bardzo pozytywnie mnie nastraja. Będzie dobrze!
Rozmawiał KAMIL SZENDERA