Rynsztokowy poziom zarówno na boisku, jak i poza nim

Rumak

Skandal wisiał w powietrzu i z hukiem wylądował. Nie dość, że polskie zespoły błaźnią się na boisku, to ci, którzy ich do tej żenady przygotowują, dają ciała poza murawą. Mariusz Rumak najpierw przegrał mistrzostwo, potem w żółwim tempie wystartował w lidze, a wczoraj uległ wicemistrzowi Litwy. Jakby tego było mało, dał spektakularny pokaz chamstwa, w ordynarny sposób odmawiając pomeczowego wywiadu. Chapeau bas, panie Rumak!

***

Po ostatnim gwizdku sędziego reporter Polsatu Sport podszedł do opiekuna Kolejorza, prosząc o komentarz do meczu. Co usłyszał? Ano to:

„Kurwa, już raz powiedziałem, że nie, kurwa, nie rozumiesz?”

„Grzeczniej już było. Idź, kurwa, sobie tam, z nimi (wskazał na piłkarzy Žalgirisu- przyp.red.) sobie gadaj, a nie ze mną”

Kultura pełną gębą. Pojechać na futbolowy zaścianek, gdzie rezerwowy Śląska urasta do miana super strzelca, przegrać w fatalnym stylu i jeszcze po tym wszystkim zbluzgać dziennikarza? Szczyt uprzejmości, wręcz kodeksowe zachowanie lwa salonowego.

Nie ma co rozpatrywać braków w wychowaniu szkoleniowca Lecha, bo te są widoczne gołym okiem. Natomiast należy zadać fundamentalne pytanie – kiedy piłkarze i trenerzy zrozumieją, że rozmowa z żurnalistą, reporterem czy jakkolwiek by go nie nazwać, jest ich zasranym obowiązkiem. Sponsorzy nie lgną do klubów ze względu na fantastyczne widowiska czy nieszablonowe osobowości głównych aktorów, ale przez telewizje, gazety i internet, które pozwalają dotrzeć do szerszego grona odbiorców.

Pepsi, Active Jet czy STS płacą gruby hajs, by jakiś Janusz zobaczył na ekranie ich logo, by otwierając poranną gazetę widział emblemat ich firmy, a przeglądając sieć ich znak walił go po oczach. Gdyby zrezygnować z mediów, reklamodawcy wyparowaliby z szybkością wódki na studenckiej imprezie. Bo kto chciałby płacić miliony czy nawet tysiące za to, by cztery razy w miesiącu promować firmę tylko podczas meczów, gdzie i tak mało kto zwraca uwagę co też piłkarz ma na koszulce?

Ponadto świat piłki zdaje się nie rozumieć, że dziennikarz nie występuje we własnym imieniu, ale jest przedłużeniem kibica. Reporter nie zadaje pytań piłkarzowi, bo akurat ma ochotę, lecz tego oczekuje odbiorca. Pewnie niejednokrotnie darowałby sobie banalną gadkę z kopaczem, który i tak rzuci jakimś sztampowym tekstem o staraniach bądź pogodzie, ale nie może, ponieważ fan zasługuje na wyjaśnienie. Rumak odpowiadając na pytania dziennikarza Polsatu Sport nie tłumaczyłby się gościowi z mikrofonem, ale tysiącom kibiców Lecha, którzy oglądali jak ich drużyna ściąga majtki przed anonimami z Litwy.

Jednak Pan Trener był zły, bo Żalgiris zamiast stać, wolał pograć w piłkę, więc wszyscy dajcie mu święty spokój.

Na szczęście powagę sytuacji rozumieją władzę Lecha, które przesłały do redakcji Faktu komunikat:

„Sytuacja do jakiej doszło między trenerem Mariuszem Rumakiem, a dziennikarzem telewizji Polsat po spotkaniu pomiędzy Żalgirisem Wilno i Lechem Poznań nie powinna mieć miejsca. Trener Rumak udzielił wywiadu stacji Polsat przed meczem, wziął też udział w konferencjach prasowych zarówno przed, jak i po meczu. Odmowa udzielenia wywiadu tuż po zakończeniu spotkania żadnej stacji telewizyjnej transmitującej mecz Ligi Europy nie będzie miała już miejsca w przyszłości.”

Te kilka zdań daje nadzieję, że przynajmniej Rumakowi zostanie wybite z głowy takie postępowanie w przyszłości. Zawsze jednego mniej.

***

legia.net

Pin It