Co tydzień, zawsze w piątek, będziecie mogli przeczytać kolejne odcinki naszego nowego cyklu – „Piątek przy piwie”. Konwencja jest bardzo prosta – 2/3 osoby z naszej redakcji plus jakiś gość z zewnątrz będą dyskutować na wybrany przez nas wcześniej temat. Dziś pogadaliśmy o – nie mogło być inaczej – sobotnim meczu finałowym Ligi Mistrzów. Na pierwszą odsłonę cyklu nie zaprosiliśmy nikogo spoza redakcji. W następnym tygodniu wypatrujcie jednak pierwszego gościa w „Piątku przy piwie”. Zapraszamy!
Jakub Białek: Tak sobie myślę, że przed tym finałem Guardiola trzyma kciuki za… Borussię. Jeszcze pół roku temu mówiło się, że przyjdzie, żeby zrobić drużynę kompletną, a tymczasem Bayern może mu zrobić psikusa i wygrać wszystko, co się da. Waszym zdaniem przyjście Guardioli do Monachium – przy założeniu, że Bayern wygra LM – to zadanie najprostsze z możliwych, bo ta drużyna to samograj, czy wręcz przeciwnie – bo tutaj nie da się już niczego poprawić, można jedynie spieprzyć. Co sądzicie?
Łukasz Grabowski: Nie ma czegoś takiego jak samograj, co najlepiej pokazuje przykład… Barcelony. Opuszczona najpierw przez Pepa, potem, na chwilę, przez Tito kompletnie się pogubiła i do teraz się nie odnalazła. Guardiola zbuduje swój Bayern, który będzie grał według jego pomysłu. Na pewno nie uniknie porównań do Heynckesa, ale to jednak będzie jego autorski projekt. A czy będzie trzymał kciuki za BVB? Wątpię. Pep ma klasę i wydaje mi się, że bardziej niż takimi małostkami zajmuje się przygotowaniem planu na najbliższy sezon. To wielki trener i myślę, że w Bayernie to udowodni.
Mateusz Janiak: Tak naprawdę nic gorszego niż sobotnia wygrana Bayernu nie może spotkać Pepa. Miał wpaść do Monachium, żeby udowodnić, że jest naprawdę świetnym trenerem, a teraz w zasadzie przychodzi na gotowe. Będzie wygrywał – powiedzą, że drużynę zrobił mu Heynckes. Będzie przegrywał – wytkną mu, że spiepszył doskonale działającą maszynę. Tak źle i tak niedobrze.
JB: No dobra, ale co jeszcze w tej drużynie można ulepszyć? Jest perfekcyjna taktycznie, rozjeżdża rywali w Bundeslidze. OK – powiecie, że zawsze można być lepszym i zamiast 9:2 wygrywać 9:0. Spytam wprost: to będzie lepsza drużyna niż Barcelona Guardioli? Jeśli tak, dlaczego?
ŁG: Nie będzie lepsza, bo nie ma Messiego. Ale będzie najlepsza na świecie
MJ: Ja bym tak tego nie upraszczał. Barca Guardioli nie opierała się tylko na Messim. Poza tym trudno porównywać te dwa zespoły, bo grają zupełnie inną piłkę.
ŁG: No nie, ale to będzie ten jedyny element, którego nie będzie miał Pep w Bayernie.
MJ: No nie do końca, bo nie będzie mieć też Xaviego, którego ja zawsze wyżej ceniłem od Messiego. Może nie jeśli chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, ale o wpływ na grę zespołu.
JB: Przecież Xavi nie wygrał w pojedynkę pół meczu!
MJ: Nie musiał. Barcelona mogła grać tiki-takę, bo miała w środku pola Xaviego i fantastycznego Busquetsa. Messi jest pewnie najlepszym graczem w historii, ale dla mnie Xavi jest symbolem Barcy. Bez niego nie byłoby tego niepowtarzalnego stylu.
ŁG: Okej Xavi jest geniuszem, ale nie można powiedzieć, że miał/ma większy wpływ na grę niż Messi. A co do wypowiedzi Kuby, to owszem wygrał i to nie jeden.
JB: Wiem, wiem, chciałem was tylko lekko sprowokować. OK, ale Guardiola będzie miał Goetzego, z którego może wyrosnąć grajek porównywalny do Xaviego. Jeśli chodzi o środek pola, biedy nie ma, bo jest jeszcze Schweinsteiger i Martinez. Myślicie, że z takim materiałem ludzkim powinien dążyć do podobnego systemu gry, co w Barcelonie?
MJ: Nie, nie. Goetze to zupełnie inny kawałek tkaniny niż Xavi. Niemiec jest bardziej trequartistą, a Xavi deep-lying midfielderem, więc Mario raczej nie będzie drugim Hiszpanem. Goetze operuje za plecami napastnika, a Xavi przed obrońcami. Niemca można porównywać do Iniesty czy Fabregasa, ale nie do Xaviego. I moim zdaniem Pep nie powinien na siłę imitować stylu Barcelony, ponieważ Bayern ma inny potencjał ludzki.
JB: Łukasz, brnąłbyś w tiki-takę czy raczej w typowo niemiecki futbol?
ŁG: Myślę, że Pep zrobi zabójczą mieszankę. To będzie tiki-taka 2.0. Nie będzie robił z Bayernu drugiej Barcelony, ale jednak wydaje mi się, że sporo tych podobieństw będzie.
MJ: Pozwolę sobie zauważyć, że Bayern już teraz gra tiki-takę, tyle że jej bardziej bezpośrednią wersję.
ŁG: Taka blitzkirieg tiki-taka.
MJ: Coś w tym rodzaju. Oni połączyli pressing BVB z tiki-taką Barcy. Jak widać, efekty są mordercze.
JB: Ja nigdy nie widziałem drugiej drużyny, która tak świetnie grała bez piłki jak Bayern z meczu z Barceloną.
ŁG: Bayern jest w tej chwili perfekcyjny taktycznie. Doskonale wyczuwa moment, w którym należy zaatakować wyżej, a kiedy się cofnąć i schować na własnej połowie. Ale skoro jest perfekcyjny, to rozumiem, że uważasz, że Pep nic nie zrobi? I może tylko popsuć?
MJ: Nie, tego nie powiedziałem. Na pewno może coś zrobić, tylko w tej chwili nie bardzo wiem, co miałby poprawiać. I zdecydowanie łatwiej będzie coś popsuć, niż poprawić.
JB: No bo, Łukasz, co twoim zdaniem tu jeszcze można poprawić?
ŁG: Nie wiem. Musiałbyś mi dać tydzień na znalezienie odpowiedzi, a i tak pewnie wyszukiwałbym ją na siłę.
MJ: Musimy pamiętać, że Pep zacznie od zera. Sezon się skończy i od nowa trzeba będzie przygotowywać drużynę do ligi. To nie jest tak, że Bayern zagra ostatni mecz, odstawi się go na półkę i w sierpniu znowu zagra tak samo.
JB: Nie przesadzasz? Chyba nie jest tak, że po sezonie umięjetnosci i wypracowane schematy się resetują i trzeba się wszystkiego uczyć od nowa?
MJ: W pewnym sensie tak. Na pewno piłkarze nie zapomną jak się gra, przesuwa itd.
ŁG: No nie zgodzę się z tobą Mateusz. Przecież tam wszyscy wiedzą jak grać w piłkę. Kilka rzeczy pozmienia po swojemu, ale samobójcą nie jest, więc rewolucji robił nie będzie. Ciekawi mnie tylko czy wprowadzi swoje ukochane 4-3-3, a docelowe 3-4-3. To jest pytanie, które najbardziej mnie nurtuje.
MJ: Nie chodzi mi rewolucje, a o to, że Bayern dzisiaj i Bayern w lipcu będą dwie inne drużyny. Nawet gdyby Heynckes został trenerem, to wcale nie oznaczałoby, że FCB będą grać tak samo.
ŁG: Ale odrobinę inne, a nie bardzo inne. Nie można powiedzieć, że zacznie od zera.
MJ: Co roku mamy tego przykłady. Drużyna w sezonie X gra dobrze, przychodzi przerwa i w sezonie Y już nie jest to samo. Np. Inter po odejściu Mourinho. Mógłbym rzucić przykłady z Polski, tylko nie wiem na ile będzie to miarodajne.
ŁG: Podaj przykład klubu, z którego odszedł Mou i grał dobrze. Special One zostawia po sobie zgliszcza zazwyczaj. Porto, Chelsea, Inter, Real.
MJ: Ok, to może być Borussia. W maju lała Bayern 5:2, a w po przerwie letniej już nie grała tak samo.
ŁG: Ale nadal nikt tam nie zaczynał od zera.
JB: To normalne, że raz wygrywasz, raz przegrywasz. Na to się składa tysiąc różnych czynnikow, nie tylko to, że latem drużyna się formatuje jak dysk.
ŁG: To tak jak Ruch Chorzów. Był wicemistrzem Polski, a teraz walczy o utrzymanie, albo ŁKS w 98/99 zaliczył straszny zjazd, a przecież rok wcześniej był mistrzem
MJ: Niefortunnie to ująłem. Nie od całkowitego zera, ale też nie z pułapu, na którym skończyli sezon. Uwierzcie mi bądź nie, ale trzy-cztery tygodnie bez treningu potrafi całkowicie rozbić drużynę. Chodzi mi o zgranie, automatyzm.
JB: OK, zmieniamy wątek, bo będziemy się kłócić do jutra, a i tak każdy będzie tkwił przy swoim. Klopp mówi: „wygrywając Ligę Mistrzów Borussia nie stanie się najlepszą drużyną świata, ale pokona najlepszą drużynę świata”. Utarło się, że Bayern musi, Borussia może. Waszym zdaniem na takim poziomie to ma jakieś znaczenie? Przecież po przykładowo Lewandowskim nie widać zupełnie ŻADNYCH emocji. On podejdzie do tematu na sto procent tak czy inaczej. Myślę, że reszta też.
ŁG: Jasne, że tak. Jedyny mecz w tej edycji LM, w którym BVB się męczyło, to spotkanie z Malagą, kiedy byli faworytem. Jak szanse były 50/50, albo Borussia stawiana była na przegranej pozycji, to grała lepiej i wygrywała. Oni lubią tak grać.
MJ: Nie, moim zdaniem w tym wypadku nie ma. Bayern jest obyty z presją i na pewno nie spęta im ona nóg.
JB: Otwarte pytanie: za co najbardziej lubicie Kloppa?
MJ: Zakładamy, że muszę go lubić?
ŁG: Za to, że jest barwny, ale nie chamski. W swoich wypowiedziach potrafi powiedzieć coś ciekawego, ale umiejętnie balansuje na granicy kontrowersji i chamstwa. Ale przede wszystkim za to, że jest świetnym trenerem.
JB: Mateusz, Sergiusz Ryczel wymierza ci pięciosekundową karę wzrokową.
ŁG: I krzyczy ci do ucha „gol” przez dziesięć sekund.
MJ: Klopp jest mi obojętny. Ani go lubię, ani nie lubię. Szanuję za to, co zrobił w BVB, ale nic ponadto.
JB: Koło tak barwnej osoby można przejść obojętnie? Serio?
MJ: Poważnie, nie budzi we mnie żadnych emocji. Patrzę na niego pod kątem tego, co widzę na boisku, a nie tego co poza nim.
JB: Nawet wtedy, gdy biegnie przez pół boiska podjarany tym, że drużyna strzeliła kolejnego gola i przy okazji zrywa mięsień?
MJ: Dla mnie to jest trochę pajacowanie. Jasne, trener może być ekspresywny, podpowiadać z ławki, ale np. opowiadanie, że pękło mu serce jak się dowiedział o transferze Goetze pachnie mi tanią zagrywką medialną.
JB: Łukasz, dajesz się nabierać na te zagrywki?
ŁG: Ja bym sie wkurwił na jego miejscu też. Nie mów, że ty nie? Odchodzi od ciebie z drużyny gość, którego wypromowałeś, którego prowadziłeś przez tyle lat, a do tego odchodzi do największego rywala i jeszcze w takim momencie. A ty byłbyś spokojny i tylko wzruszył ramionami? Nie wierzę.
MJ: Pewnie, że bym się wkurwił, ale nie opowiadał bym o tym na prawo i lewo. To na pewno był policzek zarówno dla Kloppa, jak i dla całego Dortmundu, ale nie podoba mi się, że o tym teraz opowiada. Mnie by bardziej zaimponował, gdyby powiedział: OK, chcesz, to idź, damy sobie radę bez ciebie. Nie przepadam za sprzedawaniem takich niuansów.
ŁG: Ale co to za niuans? Miał 400 pytań dziennie o Goetzego, to w końcu odpowiedział.
MJ: Dla mnie to jest słabe, tak samo, jak opowiadanie, że część zawodników nie spała po tej informacji.
JB: Możliwe, że tak było. Przecież to takie ludzkie. Normalne.
MJ: Wiem o tym, tylko nie sądzę, by oni chcieli o tym opowiadać publicznie.
JB: A to coś wstydliwego?
MJ: Moim zdaniem tak.
JB: Łukasz, jakby twój boss powiedział coś takiego do mediów, pokazałbyś się na ulicy?
MJ: Zaraz, zaraz. Próbujesz to teraz przejaskrawić, nieładnie. Dla mnie takie rzeczy powinny zostać wewnątrz szatni i tyle.
ŁG: Już nie róbmy z tej szatni takiej tajemnicy. To nie jest plan gospodarczy na 10 lat, czy jakieś inne wojenne palny. Ludzie od tego nie zginą, nie będą przez to głodowali. To tylko piłka i ma im dostarczać rozrywki. Piłkarze są dla kibiców i to dla nich są też takie historie, nie zapominajmy o tym.
MJ: Mimo wszystko mnie się to nie podoba.
JB: Przemysław Rudzki napisał ostatnio na Facebooku, że spośród wszystkich trenerów na świecie, najchętniej poszedłby na piwo z właśnie z Kloppem. i myślę, że to fajnie obrazuje tego trenera – świetny człowiek, który umie porwać drużynę, a przy okazji kapitalny fachowiec, który jak nikt umie ocenić potencjał piłkarza u progu kariery, co moim zdaniem jest jego największą zaletą.
ŁG: Też bym z nim poszedł na piwo.
MJ: Trenerem jest świetnym, już wcześniej to napisałem. A nie mogę go oceniać jako człowieka, bo go nie znam. To co napisałem powyżej jest tylko jego medialnym wizerunkiem, podejrzewam, że starannie wykreowanym. A na piwo poszedłbym nawet z Frankiem Smudą. Byle tylko on stawiał. Tak w ogóle, nie macie wrażenia, że właśnie jesteśmy świadkami zakończenia jednej z piękniejszych historii w dziejach futbolu? Klopp stworzył swój zespół z niczego i teraz bogatsi rozkradają jego dzieciaków? Myślicie, że BVB podniesie się po kolejnych stratach? Ja mam wrażenie, że w sobotę po raz ostatni zobaczymy naprawdę mocną Borussię.
JB: Na pewno się podniesie, bo to niezwykle zdrowy organizm. Za dwa, pięć czy dziesięc lat – będzie jeszcze na topie. W każdym razie, ja na miejscu Kloppa poakowałbym manatki i się zwijał z Dortmundu. Moim zdaniem lepiej zejść ze sceny będąc zapamiętanym jako ktoś, kto zrobił coś z niczego, niż jako ktoś, komu rozleciała się świetna drużyna. Bo z tej drużyny więcej już raczej nie wyciśnie.
ŁG: Nie. Odszedł Goetze, odejdzie Lewy, może jeszcze jeden piłkarz. Ale zarobią na tym naprawdę konkretne pieniążki, które przeznaczą na zakup 4-5 dobrych piłkarzy. Co sprawi, że będą mieli dłuższą ławkę i podobny kadrowo zespół. Wielkość Kloppa polega m.in. na tym, że wyciąga właśnie piłkarzy z kapelusza, którzy później są światowymi sławami.
JB: Poza tym, nie wiem jak to się dzieje, ale u Kloppa każdy piłkarz ma życiówkę. Niesamowite.
MJ: Fakt, Klopp wyciska z graczy maksimum możliwości. Tylko mnie się wydaje, że jeśli odejdą Hummels z Gundoganem, następny sezon może być dla BVB bardzo ciężki.
JB: O tak, Gundogan to mózg Borussii. Dortmundzki Xavi (nienawidzę takich porównań). Tak na marginesie, czekam aż jakiś polski piłkarz powie coś w stylu „ja niby jestem polskim Messim? Bzdura! Przecież wszyscy wiedzą, że jestem polskim Iniestą”.
ŁG: Grzesiu Piechna był polską kiełbasą i dawał radę
JB: OK, to na koniec nie mogę spytać o nic innego niż o sam mecz. Które przysłowie będzie aktualne, biorąc pod uwagę finały z 2010 i 2012 roku: „historia lubi się powtarzać” czy „do trzech razy sztuka”?
MJ: To drugie. Bayern ma lepszy zespół i przewagę psychiczną po ostatnich meczach. Borussia w tym sezonie nie wygrała z Bawarczykami i moim zdaniem będzie im to siedziało w głowach. Może nie przy 0:0, ale gdyby Bayern wyszedł na prowadzenie, może pojawić się zwątpienie.
ŁG: Wygra BVB. Bayern za dużo zagrał dobrych meczów w tym sezonie i po prostu kiedyś musi zagrać gorzej. Czuję, że to będzie ten mecz
JB: Ja stawiam na 0:0 i karne. Mecze finałowe pomiędzy drużynami z tych samych państw zwykle są potwornie nudne. Obie strony zwyczajnie za dużo o sobie wiedzą.
MJ : Tym bardziej, że Klopp wspominał o tym, iż część jego piłkarzy wyrzucała sobie – Goetze odchodzi przez nas, bo jesteśmy za słabą drużyną. Tu się zgadzam w pełni. Mecz będzie typowo taktyczną wojną i przeciętny kibic nie będzie zachwycony.
MATEUSZ JANIAK
ŁUKASZ GRABOWSKI
JAKUB BIAŁEK